poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Trochę o Szkocji - miejscowości w których mieszkałam/mieszkam

Postanowiłam dodać do bloga jakiś osobisty akcent. Jako że praktycznie każdy w tej chwili ma minimum jednego znajomego w Wielkiej Brytanii, uważam że nie ma sensu pisać o sytuacji ekonomicznej, rynku pracy itp. Postaram się jednak raz na jakiś czas opisać jakieś ciekawostki lub po prostu uraczyć Was kilkoma zdjęciami Szkocji, która jest niesamowicie pięknym krajem :)

Na początek tej mini-serii przybliżę Wam miejscowości, w których mieszkałam i miejscowość, w której mieszkam obecnie. Zapraszam :)

Tradycyjny szkocki domek. Marzy mi się kiedyś zamieszkanie w takim :)
Invergordon

To miejscowość od której zaczęłam swoją przygodę ze Szkocją. Niewielkie przemysłowe miasteczko, którego główną atrakcją jest wyjątkowo głęboka zatoka, w której stacjonują platformy wiertnicze i gdzie czasami przypływają zatankować się statki rejsowe.

Port w Invergordon
Ze względu na przemysłowy charakter miasteczka, wynajem jest niedrogi. Podatek miejski zwany  "council tax", będący m.in. ryczałtem za wodę, ścieki, wywóz śmieci praktycznie na terenie całej miejscowości jest najniższy możliwy - band A (im dalej literka, tym większa opłata miesięczna, band A to ok. 100 funtów miesięcznie, band B 130 itd.), dostępne są również mieszkania socjalne. Miasteczko ma wszystko czego potrzeba do życia - spożywczaki, bank, kilka kościołów, kilka lumpeksów, sklep "ze wszystkim" (od garów po fajki wodne), kilka miejsc z jedzeniem na wynos, fryzjer, kosmetyczka, przychodnia, szkoła. Niestety ze względu na wielkość miejscowości rynek pracy nie jest zbyt dynamiczny - jedyne miejsca pracy gdzie są raz na jakiś czas przyjęcia, to platformy wiertnicze (praca wymagająca specjalistycznych kwalifikacji) lub fabryka lakieru do paznokci, w której miałam okazję pracować. Miejsce bardzo specyficzne, jako sezonówka ok, na dłuższą metę toksyczne miejsce i nie chodzi mi tylko o chemikalia lakiernicze ;)

Jeśli chodzi o atrakcje turystyczne, to w samym Invergordon praktycznie ich nie ma, poza tym że nocą oświetlone platformy wyglądają klimatycznie, a czasem można cyknąć fotkę wielkiemu statkowi wycieczkowemu. Za to w pobliskm Evanton, na szczycie wzgórza jest ciekawy monument - Fyrish, Brama Słońca, skąd rozciąga się piękny widok na zatokę.


Fyrish Monument
Fyrish zosało wybudowane  w 1782 roku na zlecenie Sir Hectora Munro, generała, który wróciwszy ze służby wojskowej w Indiach zastał swoje okolice w kryzysie. Aby wspomóc lokalną ludność i dać jej możliwość zarobku Sir Hector zlecił budowę monumentu na wzór bramy Nagapattinam, portu w Madrasie. Legenda głosi, że kiedy lokalni robotnicy wtoczyli na szczyt wzgórza kamienie potrzebne do budowy monumentu, Sir Hector sturlał je na dół, aby móc im zapłacić podwójną stawkę.

Ogólnie Invergordon nie nadaje się jako cel podróży, co najwyżej przystanek w drodze do ciekawszych atrakcji w okolicy. 19 mil od Invergordon znajduje się Portmahomack, gdzie możemy podziwiać klify i latarnię morską.

Latarnia morska w Portmahomack
Lochinver

Piękna położona wioska (żeby nie powiedzieć pipidówa xD) na północy Szkocji. Razem z lubym załapaliśmy się tam do pracy w hotelu. Miejscowości jest położona pośród gór na brzegu Oceanu Atlantyckiego. Chociaż samo Lochinver plaży nie posiada, zaledwie 3 mile dalej, w Achmelvich są zapierające dech w piersiach plaże - patrząc na zdjęcia samych plaż można by pomyśleć, że to nie Szkocja, a Karaiby - biały piasek, lazurowa woda.

Podczas gdy w maju 2011 Polska pogoda zrobiła psikusa i spadł śnieg, my zaliczaliśmy pierwszą kąpiel w Oceanie :)
To co mnie urzekło w Lochinver zanim ujrzałam okoliczne plaże, to znajdujące się po drodze do wioski ruiny Ardvreck Castle i Calda House. Calda House stoi niemal przy samej drodze, Ardvreck Castle w odległości 200-300 metrów od drogi. Obie ruiny nie są niczym ogrodzone, dostęp do nich jet swobodny (podczas przypływu trzeba tylko przekroczyć mały strumyk po drodze do zamku), darmowy i bez ograniczeń, a mimo to próżno szukać na nich jakichkolwiek oznak wandalizmu. W porównaniu do niektórych miejsc w Polsce, gdzie nawet wiacie przystankowej się nie upiecze, zobaczenie czegoś takiego jest istnym szokiem kulturowym.
Ardvreck Castle
Calda House
Lochinver samo w sobie żyje z turystyki - są tam tylko dwa sklepy spożywcze i jeden pub, bank, dwa kościoły, dwa hotele, kilka kwater typu Bed&Breakfast. Ze względu na malownicze położenie świetne miejsce na wakacje (oprócz hoteli możemy się również zakwaterować w "caravanach" - dużych stacjonarnych przyczepach kempingowych, przy samej plaży w Achmelivich). Można tu również poszukać pracy sezonowej ALE z całego serca przestrzegam przed hotelem "The Albannach", w którym pracowałam. Cała załoga była do rany przyłóż, poza właścicielami, którzy byli również szefami kuchni. Szefostwo lubiło sobie wypić, a w zależności od tego na którą nóżkę sobie akurat chlapnęło bywało albo zabawnie albo nieprzyjemnie. Ogólnie poza pracownikami "stałymi", którzy w Lochinver mieszkają i w pewnym sensie nie mają wyjścia, z pracowników sezonowych nikt nie wytrzymuje dłużej niż jeden sezon, ba, mało kto wytrzymuje cały sezon. Sezon jest od marca do grudnia, my wytrzymaliśmy do sierpnia.
Poza hotelarstwem ludzie pracują przy owcach lub jako rybacy. Raczej próżno szukać tu stałego zatrudnienia, chyba że ma się pomysł na własny biznes. Nie ma też mieszkań do wynajęcia (my mieszkaliśmy w budynku podległym hotelowi, wyłącznie dla pracowników), raz widziałam tylko jeden dom na sprzedaż. Polecam za to na urlop :)

Nieodłączny element szkockiego krajobrazu - owce :)
Nairn

To moja trzecia szkocka miejscowość, miejsce gdzie obecnie mieszkam i gdzie planujemy zagrzać miejsce na dłużej.
Nairn to taka trochę północno-szkocka Floryda ;) wiele osób przyjeżdża tu na wakacje lub przeprowadza się na starość. Pierwszy raz  Nairn odwiedziłam kiedy jeszcze mieszkałam w Invergordon i pamiętam, że z lubym tak nam się spodobało, że stwierdziliśmy "ale fajne byłoby tu kiedyś zamieszkać". Nie minęły dwa lata i oto jesteśmy ;)
Nairn jest znane w okolicy głównie z ładnych piaszczystych plaż - jednej "małej", drugiej bardzo rozciągłej. Przy mniejszej plaży jest teren trawiasty, gdzie co roku 17 sierpnia odbywają się "Nairn Games" - duży festyn, podczas którego odbywają się tradycyjne szkockie gry i pokazy - rzut belką, Highland Dancing, parada z dudami i bębnami. Wszystkiemu towarzyszy wesołe miasteczko, które zjeżdża się kilka dni wcześniej.


 
Nairn to świetne miejsce zarówno na jednodniowy wypad, jak i dłuższy urlop. Jest kilka hoteli, całkiem sporo Bed&Breakfast, kilka mieszkań do wynajmu dla turystów i duży caravan park. W pobliżu plaży jest plac zabaw dla dzieci z brodzikiem oraz park, gdzie możemy zagrać w mini-golfa, pobawić się na mini-tyrolce, czy nawet zagrać w polowe szachy lub "węże i drabiny".

Panorama mniejszej plaży
Widok z wału oddzielającego plażę od zieleni
Jako miejsce zamieszkania Nairn jest ok. Jeden większy supermarket, kilka spożywczaków, trzy banki, kilka kościołów różnych wyznań, przychodnia, szkoła, dwie apteki, kilka knajpek. Z jakiegoś powodu Nairn obfituje w fryzjerów i "barberów" (dawnej golibroda, obecnie fryzjer męski) - na samym High Street (głównej ulicy miasteczka, pełniącej funkcję polskiego rynku) jest aż 5 salonów tego typu. Rynek pracy jest średni - przebierać w ofertach raczej nie będziemy, ale da się coś znaleźć, stałej pracy możemy szukać w supermarkecie lub call center (takim w formie biura obsługi klienta, czyli klienci dzwonią do call center, nie na odwrót) i większych hotelach, prace sezonowe w hotelach i caravan parku. Wiele osób pracuje w odległym o 16 mil Inverness, stolicy Highlands (ale nie dajcie się zwieść słowu stolica - Inverness jest znacznie mniejsze od jakiejkolwiek stolicy polskiego województwa, zaledwie 72 tysiące mieszkańców, podczas gdy Wrocław ma ponad 600 tysięcy).
Niestety ze względu na atrakcyjne położenie (na trasie Inverness-Aberdeen + plaże) zarówno ceny wynajmu jak i kupna mieszkania są dość wysokie, do tego council tax w większości miejsc ma wysokość C, okazjonalnie B. Brak tu też mieszkań socjalnych. Ciekawym aspektem droższego życia jest bardzo mała ilość zagranicznych imigrantów - podczas gdy w  dwóch najbliższych większych miejscowości, Inverness i Elgin, jest bardzo duża populacja imigrantów (głównie Polaków), w Narin jest nas zaledwie kilkoro. W mojej pracy gdzie jestem jedyną Polką, wciąż traktują mnie jako swego rodzaju "egzotyczny nabytek", ludzie często wypytują mnie o polskie zwyczaje itp. Jest to miła odmiana, po np. Invergordon, gdzie mimo niewielkiej miejscowości populacja Polaków jest dość duża (za sprawą fabryki) i czuć w pewien sposób przesyt imigracyjny.




Może kiedyś... Lossiemouth

Lossiemouth to obecnie nasza ulubiona miejscowość, kiedy jest ładna pogoda i mamy ochotę się przejechać. Jest oddalona od Nairn o 27 mil i również ma piękną plażę. Dzięki wpływającej do Morza rzece Lossie, plaża jest oddzielona od głównej lądowej części miasteczka i ma kształt półwyspu, na który możemy dostać się drewnianym mostkiem.
Widok na plażę w Lossiemouth
Lossiemouth ma również bardzo ciekawy port, oddzielony od Morza wysokim murem, zakończonym wieżyczką. Kiedy nasze pole widzenia jest przez pewien odcinek ograniczone murem, kiedy wejdziemy na wieżyczkę widok błękitnego ogromu zapiera dech w piersiach.
Widok zza portowego muru
 Lossiemouth ma również dwie lodziarnie, gdzie mamy ogromy wybór przepysznych ręcznie robionych lodów :)

Ze względu na pobliskie siedziby RAFu i odbywające się w okolicy miasteczka ćwiczenia hałaśliwych samolotów wojskowych, ceny mieszkań są dość niskie. Kiedyś idąc chodnikiem przy plaży, zauważyłam na okach jednego z domów kartki z informacją, że jest mieszkanie do wynajęcia. Mieszkanie miało piękne, wysokie okna, niedyskretnie więc zapuściłam żurawia do środka - okazało się, że akurat była w środku właścicielka, która widząc mojego przyczajonego tygrysa zaprosiła nas do środka. Mieszkanie było pięknie, świeżo wyremontowanie, z niewielką ale bosko nowoczesną kuchnią i widokiem na morze. Spodziewałam się ceny z kosmosu, tymczasem wynajem tego cuda kosztował tyle samo co w przemysłowym Invergordon 0o Naprawdę żałowałam wówczas, że nie mam prawa jazdy żeby dojeżdżać do pracy, brałabym bez wahania. Do dziś spoglądam z nostalgią na ten budynek kiedy jesteśmy w Lossiemouth :)

To tyle na razie ze Szkocji - w następnym wpisie postaram się umieścić trochę ogólnych ciekawostek o Szkocji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
 
site design by designer blogs