piątek, 26 kwietnia 2013

Missha Super Aqua Refreshing Cleansing Foam

 Z przyjemnością przedstawiam Wam odświeżającą piankę do codziennego użycia Misshy :)

Opis producenta: Odświeżająca pianka myjąca którą wymasujesz wszelkie zanieczyszczenia ze swojej skóry za pomocą gęstej piany. Zawiera ekstrakt ze słodkiej figi, który w orientalnej medycynie używany jest dla oczyszczającego, relaksującego i łagodzącego efektu, oraz ekstrakt z kory wierzby, który chroni skórę przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi i zawiera naturalne BHA, które zmiękcza skórę.




Pełnowymiarowy produkt to tubka o pojemności 200ml, ja miałam tylko próbkę - 3ml.



A więc - pianka nie jest pianką samą w sobie, a perłowym kremem, który rozprowadzony na skórze zmienia się w gęstą piankę - można go porównać z kremem do golenia i podobnie jak w przypadku kremu do golenia wystarczy niewielka ilość produktu, aby obficie się "spienić" ;) Wydajność kosmetyku jest powalająca - 3ml próbki wystarczyły mi spokojnie na 6 aplikacji. Kolejną zaletą jest przyjemność użytkowania - produkt ma przyjemny i nienachalny świeży zapach, nie podrażnia oczu i daje uczucie "skrzypiącej" czystości - kiedy buźka jest już umyta i przejedziemy po niej dłonią mamy wrażenie że będzie skrzypieć w  podobny sposób jak przejedziemy palcem po czystym talerzu ;) właśnie to uczucie "skrzypiącej" czystości i świeżości powaliło mnie na kolana do tego stopnia że jestem przekonana o nabyciu pełnowymiarowego produktu. W dodatku czystość ta nie jest osiągana kosztem naszej skóry - pianka Misshy nie wysusza. Przez sześć aplikacji nie zauważyłam żadnych wad.
Podsumowując: gorąco polecam ten produkt :)

Cena: od 7 funtów w górę (ok. 35zł) na e-Bay.

Skład: Water (Aqua), Myristic Acid, Glycerin, Potassium Hydroxide, Lauric Acid, Butylene Glycol, Stearic Acid, Ceteth -20, PEG -40 Stearate, Glycol Distearate, Lauramide DEA, Sea Water, Salix Nigra (Willow) Bark Extract, Rosa Damascena Flower Water, Amethyst Powder, Pearl Powder, Tourmaline, Acorus Gramineus Root/Stem Extract, Fragance (Parfum), Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Butylparaben, Isobutylparaben, Disodium EDTA, Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Blue 1 (CI 42090)

Mizon Multi Function Formula Snail Recovery Gel Cream

Czas na opisanie "klasyka", którego recenzji nie może zabraknąć na blogu żadnej szanującej się maniaczki azjatyckich kosmetyków xD Poza tym był to pierwszy pielęgnacyjny kosmetyk azjatycki z jakim miałam do czynienia i to m.in. dzięki niemu zapałałam chęcią do przetestowania innych azjatyckich cudeniek, także mimo że w internecie jest już cała masa recenzji tego kosmetyku, na moim blogu nie mogło go zabraknąć. A teraz do rzeczy!


Fenomen kosmetyku Mizona polega na zawartości filtratu z wydzieliny ślimaka (74%), mającej właściwości kojące, regenerujące i przyspieszające gojenie się ran. Zawiera również kwas hialuronowy, znany ze swoich właściwości nawilżających oraz adenozynę, która pomaga skórze zatrzymać elastyczność. Krem jest polecany dla osób mających problemy skórne; podrażnienia, przebarwienia, trądzik. Zdaję sobie sprawę, że niektórych może obrzydzać wizja smarowania się czymś ślimaczego pochodzenia - zapewniam jednak, że kosmetyk nie budzi ślimaczych skojarzeń ani konsystencją ani zapachem. Poza tym zawiera filtrat ze śluzu ślimaka, a więc śluz jest odpowiednio przetworzony w sterylnych warunkach.



Produkt kryje się w różowej tubce o pojemności 45ml. Przychodzi w kartonowym opakowaniu "zapieczętowanym" naklejką z logiem Mizona. Pojemność mogłaby się wydawać niewielka, krem jest jednak bardzo wydajny - ilość pokazana na zdjęciu wystarczy na całą twarz, tubka starcza spokojnie na 2 miesiące codziennego użycia.
Kosmetykowi zdecydowanie bliżej do żelu niż do kremu. Jest białawy i półprzezroczysty o typowo żelowej, lekkiej konsystencji. Wchłania się ciutkę dłużej od niektórych kremów, jednak dostatecznie szybko aby nie irytować użytkownika, poza tym warto czekać ponieważ wchłania się całkowicie - nie zostawia na skórze filmu. 

Zużyłam dwie tubki żelu Mizona i o ile na początku byłam nim zachwycona, z czasem kiedy zaczęłam testować inne kosmetyki azjatyckie i mieć porównanie, doszłam do wniosku, że Mizonowi jednak czegoś brakuje. Skupię się jednak najpierw na jego dobrych stronach.

Nawilża dość dobrze, jeśli jednak czujemy pewien niedosyt spokojnie możemy go nałożyć dwa razy bez zbytniego obciążenia naszej skóry, co moim zdaniem jest wielkim plusem. Kolejną ogromną zaletą tego kremu jest to, że świetnie ukrywa suche skórki. Jestem teraz prze drugiej tubce tego żelu i ciężko mi powiedzieć czy pomógł mi w walce z trądzikiem, jako że w międzyczasie rozpoczęłam kurację antybiotykową, aczkolwiek ogółem stan mojej cery ostatnimi czasy bardzo się poprawił i myślę, że Mizon miał w tym swój udział. Zaczerwienienia po trądziku znikają znacznie szybciej i jestem pewna, że to zasługa tego żelu, ponieważ nie stosowałam wcześniej żadnych innych kosmetyków działających pod tym kątem (teraz stosuję również Skin Food Tomato Whitening Serum, ale nabyłam je dopiero po skończeniu pierwszej tubki Mizona). Z czystym sumieniem mogę go polecić osobom z cerą trądzikową, tłustą i mieszaną, normalną.

Jeśli chodzi zaś o braki, które z czasem dostrzegłam... cóż, żel Mizona jest stworzony do stosowania w serii wraz z innymi kosmetykami i docelowo ma być ostatnim krokiem pielęgnacji. Oznacza to, że kosmetyki z serii poprzedzające żel, mają za zadanie wchłonąć się w skórę i ją nawilżyć/odżywić, żel natomiast ma za zadanie pozostać na powierzchni skóry i ją chronić. Trik z kremem polega na tym, że nie odczuwamy na skórze żadnego filmu, zwłaszcza jeżeli użyjemy go jako jedynego kosmetyku nawilżającego. Po jakimś czasie używania go zaczęłam czuć, że skóra na powierzchni jest gładka, jednak pod spodem nadal troszkę odwodniona... Także jako jedyny kosmetyk nawilżający nie do końca się sprawdza, trzeba go czymś wesprzeć. Poza tym żel zawiera silikon, w związku z tym najlepiej go używać jako ostatniego kroku pielęgnacyjnego (zgodnie z jego przeznaczeniem).

Podsumowując: kosmetyk jest zdecydowanie warty uwagi, myślę, że to świetny produkt na rozpoczęcie swojej przygody z azjatyckimi kosmetykami pielęgnacyjnymi. Warto go również wypróbować w serii, szczególnie popularnym produktem z serii jest krem All-in-one, którego próbki można kupić na e-Bay.

Cena: Od 4 funtów wzwyż (ok. 20zł) na e-Bay.

Cała ślimakowa seria Mizon.
Skład: Snail Secretion Filtrate, Butylene Glycol., Cyclopentasiloxane, Glycerin, Bis-ped-18 Methyl Etherl Dimetyl Silane, Polysorbate 10, Sodium Hyaluronate, Carbomer, Glycolsyl Trehalose, Hydrogenated Starch Hydrolustate, Triethanolamine, Dimethicone/vinyl Dimethicone Crosspolymer, Dimethicone, Hydroxyethulcellusole, Caprylyl Glycol, Ethylexylglyceriunm Sodium Polycarylate, Centellia Sinensis leaf Extract, Nelumbo Nucifera Flower Extract, Betula Platyphylla Japonica Jucie, Tropolone, Copper Tripeptide-1, Allantoin, Panthenol, Olea Europea (Olive) fruit oil, Heliantus Annus Seed Oil, Palmitoyl Pentapeptide-4, Denosine, disodium Edta.

Edit 2014: Po przetestowaniu innych ślimaczych żeli, doszłam do wnisoku, że Mizon spośród nich jest najsłabszy - za podobną cenę, możemy kupić produkty o wiele lepszych, "czystszych" składach, bez silikonów itp. Także wybacz Mizonie, ale już na pewno do Ciebie nie wrócę :P 

sobota, 20 kwietnia 2013

Mój pierwszy krem BB: Missha M Perfect Cover

Witam :)
przed Wami recenzja kremu BB, który był moim pierwszym kosmetykiem azjatyckim.

Opis producenta: M Perfect Cover BB daje równe i naturalnie wyglądające krycie wraz z kojącymi i nawilżającymi właściwościami kremu. Jest odpowiedni dla każdego rodzaju skóry, w tym trądzikowej. Może być używany jako baza pod makijaż lub jako podkład.

Trafiłam na ten kremik w sumie przypadkiem - nie bardzo dogadując się z podkładami rzuciłam makijaż w cholerę. Aż pewnego dnia koleżanka podsunęła mi hasło "krem BB" - nie miałam pojęcia co to jest ani z czym to się je, wpisałam w wyszukiwarkę e-Bay - bardzo dużo wyników pojawiło się właśnie z tym kremem BB. Chwilę poczytałam, po czym niewiele myśląc zamówiłam - ceny były bardzo przystępne, więc w razie czego wiele nie traciłam. Jak na typową bladzię przystało zazwyczaj kupowałam kosmetyki kolorowe w najjaśniejszym dostępnym odcieniu, w przypadku Misshy padło więc na No13 - Milky Beige. Krem przyszedł jakieś 2-3 tygodnie później, z wielkim zapałem zabrałam się do testowania i okazało się że jest... za jasny 0o nie przypuszczałam, że to w ogóle możliwe. Ogólnie nie lubimy się z różem (z moimi umiejętnościami nakładania go mogłabym dzieci straszyć jako upiorny klaun :D), jednak przy tym kremie stosowanie odrobiny różu było konieczne, w przeciwnym razie można by mnie wziąć za parodię jakiejś postaci ze Zmierzchu :D kremik w sumie poszedł przez to troszkę w odstawkę, dopóki nie zamówiłam sobie ciemniejszego odcienia No21 - Natural Beige. Ten odcień dopasował się do mojej skóry idealnie i staliśmy się nierozłączni.
Małe porównanie kolorów:


Niestety po rozprowadzeniu na dłoni różnica pomiędzy odcieniami jest niezauważalna, co zapewne jest winą nędznego oświetlenia - wkrótce spróbuję zrobić jakieś lepsze zdjęcie - a póki co musicie mi uwierzyć na słowo, że na twarzy różnica jest znacząca. Zdjęcie nie jest jednak całkowicie bezużyteczne - można na nim dostrzec różnicę pomiędzy skórą pokrytą kremem BB, a skórą "gołą". Krem BB wygładza linie i delikatnie rozświetla skórę.

Uważam, że Missha Perfect Cover to dobry krem na rozpoczęcie przygody z BB - nie jest jakiś super mocno kryjący (ale i też nie taka rola kremu BB), ale wystarczający aby przykryć zaskórniki i zatuszować delikatnie rozszerzone pory, ładnie ujednolica kolor skóry (moja facjata ma chyba wszystkie kolory tęczy po stronie czerwono-fioletowej więc chyba wiem co mówię :D), wygładza, nadaje blasku. Ma przyjemną konsystencję, łatwo rozprowadza się zarówno palcami jak i pędzlem. Jak chyba każdy krem BB troszkę smuży przy wsmarowywaniu, natomiast idealnie nadaje się do wklepywania. Buzia zaczyna się świecić po ok.2-3 godzinach - ale w moim przypadku to i tak lepszy wynik niż przy przeciętnym fluidzie. Po ok. 5 godzinach niestety "znika" z twarzy. Ma delikatny, nienachalny zapach. Trochę podkreśla suche skórki, ale to chyba cecha wspólna wszystkich kosmetyków kolorowych. Sam w sobie nie wysusza, pokusiłabym się wręcz o stwierdzenie że delikatnie nawilża. Jest lekki - czyli idealny dla osób, które tak jak ja, nie lubią mieć wrażenia że coś im siedzi na twarzy. Krem posiada wysoki filtr SPF45 PA+++.

Koszt: od 4 funtów wzwyż (czyli ok. 20zł) + darmowa wysyłka na e-Bay.

Podsumowanie:
Plusy:
+ dobra konsystencja
+ duży jak na BB wybór kolorów (5 odcieni)
+ lekki i daje naturalny wygląd
+ tani
+ wysokie filtry SPF i PA

Minusy:
- po jakimś czasie znika z twarzy
- trochę podkreśla suche skórki
- trochę wchodzi w zmarszczki
- smuży przy nakładaniu

Skład: Water(Aqua), Cyclomethicone, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Zinc Oxide, Caprylic/Capric Triglyceride, Mineral Oil, Phenyl Trimethicone, Talc, Arbutin, Hydrolyzed Collagen, Dimethicone, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Squalane, Adenosine, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, PEG-10 Dimethicone, Polyethylene, Beeswax(Cera Alba), Glycerin, Propylene Glycol, Caviar Extract, Algae Extract, Rosa Canina Fruit Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Fagus Sylvatica Bud Extract, Ceramide 3, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract, Sodium Hyaluronate, Sodium Chloride, Fragrance(Parfum), Methylparaben, Propylparaben, Disodium EDTA, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Butylphenyl Methylpropional, Benzyl Salicylate, Hydroxycitronellal, Alpha-Isomethyl Ionone, Hexyl Cinnamal, Linalool, Citronellol
Może zawierać: [+/-; Titanium Dioxide(CI 77891), Iron Oxides(CI 77491, CI 77492, CI 77499)]

Tony Moly Red Appletox Honey Cream

Witam!
Dzisiaj recenzja apetycznie prezentującego się produktu: czerwonego jabłuszka od Tony Moly. Próbkę produktu otrzymałam jako gratis do zakupów na e-Bay. Próbka zawierająca 1ml produktu wystarczyła na 3 użycia.



Główne składniki wraz z opisem działania podanym przez producenta:
Miód Manuka - chroni i działa antybakteryjnie.
Mleczko Pszczele - łagodzi podrażnienia i problemy skórne, polecane dla cery wrażliwej.
Propolis - działanie antyoksydacyjne.
Czarny Miód - bogaty w minerały i amino-kwasy, nawilża, uelastycznia i odżywia skórę.
Ekstrakty z kwasu jabłkowego - wygładzają skórę.


Produkt ma konsystencję żelową i żółtawy kolor. Jest dość lepki w dotyku i kojarzy się troszkę z miodem. Pięknie pachnie jabłkami. Nałożony na twarz nie wchłania się natychmiastowo, ale wystarczająco szybko aby nie zniecierpliwić użytkownika. Mimo swojej konsystencji nie pozostawia skóry lepkiej w dotyku. Nadaje przyjemne uczucie głębokiego nawilżenia. Ogólnie produkt jest przyjemny w użyciu i warty wypróbowania, jednak jako posiadaczka tłustej cery raczej nie używałabym go jako kremu codziennego, a raczej jako terapii kiedy moja skóra potrzebuje więcej nawilżania (np. po intensywnej terapii wysuszającą maścią przeciwtrądzikową). Muszę przyznać, że urocze jabłuszkowe opakowanie wspaniale działa jako narzędzie marketingu - bardzo mnie kusi aby kupić pełnowymiarowy produkt, mimo iż wiem że nie używałabym go codziennie.

Skład: Water, Glycerin, Butylene Glycol, Ethanol, Cyclomethicone, Sodium Polyacrylate, Dimethicone, Cyclopentasiloxane, Apple, Sodium Hyaluronate, Sunflower Oil, Propolis Extract, Honey, Royal Jelly Extract, oluble collagen, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Allantoin, Anti-allergic, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Hydrogenated lecithin, C 12-16 Alcohol, Palmitic Acid, Sorbitol, Malic Acid, Phenoxyethanol, Trideceth-6, Methylparaben, PEG/PPG-18/18 dimethicone, Carbomer, Triethanol amine, Spices, Propylparaben, Disodium EDTA, HC yellow no. 4, HC yellow no. 5
 

piątek, 19 kwietnia 2013

Gdzie kupować azjatyckie kosmetyki?

Jestem wielką fanką serwisu e-Bay i to właśnie tam rozpoczęłam moją przygodę z azjatyckimi kosmetykami. Zdaję sobie jednak sprawę, że e-Bay nie jest jeszcze w Polsce tak popularny jak np. Allegro, poza tym wiele osób ma obawy przed zakupami u zagranicznych sprzedawców i płatnościami systemem PayPal. Dlatego też spróbuję trochę rozwiać te obawy i przybliżyć Wam temat zakupów na e-Bay :)

System PayPal

Ok, więc jak to działa?
Wszystko czego potrzebujemy do rejestracji to adres e-mail i karta bankomatowa/kredytowa. Założenie oraz korzystanie z konta przez osoby prywatne jest darmowe. Jednak aby móc dokonywać płatności bez ograniczeń będziemy musieli przystąpić do tzw. "programu rozszerzonego" PayPal, za pomocą którego PayPal zweryfikuje nasza kartę. Jak to działa? Podczas przystępowania do programu system PayPal obciąży Twoją kartę kwotą 6,50 zł, która zostanie zwrócona na Twoje konto PayPal po zrealizowaniu pierwszej płatności. Wraz z obciążeniem opłatą w wysokości 6,50 zł system PayPal przekaże Ci 4-cyfrowy kod, który znajdzie się w tytule transakcji na wyciągu z karty kredytowej (jeśli używamy karty bankomatowej, numer pojawi się na wyciągu z konta). Po uzyskaniu numeru dostępu rozszerzonego podaj go po zalogowaniu się do swojego konta PayPal. Zostaną wtedy usunięte ograniczenia wysyłania i wypłacania pieniędzy. Proces weryfikacji może trwać do 4 dni roboczych.

Czy warto?
Moim zdaniem tak.  Głównie dlatego, że kiedy już przejdziemy ten irytujący proces weryfikacji, płatności systemem PayPal są szybkie i proste. Podczas zakupów na e-bay, wystarczy kliknąć przycisk "zapłać", który przekieruje nas do strony logowania PayPal. Po zalogowaniu (używając jedynie e-mail i hasła) wyświetlą się dane transakcji. Wystarczy potwierdzić płatność jednym kliknięciem, a pieniążki znajdą się na koncie sprzedawcy niemal natychmiastowo (w przeciwieństwie do przelewów internetowych). System PayPal jest 100% bezpieczny i nie udostępnia Twoich danych (takich jak numer konta czy numer karty) odbiorcom płatności. Dodatkowym plusem jest to, że możemy wycofać płatność na wypadek gdyby coś w transakcji poszło nie tak (np. otrzymalibyśmy uszkodzony produkt).

A co z walutami?
System PayPal obsługuje obecnie płatności w 17 walutach w tym m.in. złotych polskich, dolarach USA, funtach brytyjskich i euro.  Ja zamawiam na brytyjskim e-Bay, moje konto PayPal jest zarządzane w funtach, jednak niejedokrotnie zdarzało mi się płacić dolarami. System PayPal automatycznie przelicza walutę w obecnym kursie, bez dodatkowych kosztów. Spotkałam się gdzieś ze stwierdzeniem "nie używam PayPal bo nie chce mi się bawić z przewalutowaniem" - jest to błędne podejście, ponieważ zapłata w obcej walucie wygląda dokładnie tak samo jak zapłata w walucie "ojczystej".

Minusy?
Cóż, minus jest jeden. Jeśli zakładamy konto PayPal jako kraj ojczysty podając Polskę, będziemy mogli dodać do niego tylko polskie karty i konta bankowe.  Niestety nie ma możliwości zmiany kraju zamieszkania na koncie PayPal. Kiedy wyprowadziłam się do UK i zaczęłam używać brytyjskiej karty, aby móc płacić nią w systemie PayPal, musiałam usunąć polskie konto i założyć brytyjskie. (Przypuszczam że można mieć kilka różnych kont pod warunkiem że używamy innych adresów e-mail).


e-Bay

Aby najlepiej oddać plusy korzystania z e-Bay, porównam go do naszego ojczystego portalu aukcyjnego - Allegro. Kiedy jeszcze mieszkałam w Polsce używałam Allegro bardzo często i byłam zadowolona, kiedy jednak poznałam e-Bay, postanowiłam nie wracać do Allegro nigdy więcej. Dlaczego?

Przesyłka
Nie wiem czy zauważyliście, ale powszechnym procederem na Allegro jest duże zawyżanie kosztów przesyłki. Niejednokrotnie zdarzało mi się kupić małą, lekką rzecz za 5zł, podczas gdy za przesyłkę musiałam zapłacić 10zł. Wielokrotnie zaglądałam do cennika usług Poczty Polskiej, który tylko potwierdzał moje podejrzenia, bo przesyłka powinna kosztować np. góra 3zł. Co ciekawe, celowe zawyżanie kosztów przesyłki jest niezgodnie z regulaminem Allegro, mimo to proceder ten jest nadal powszechnie praktykowany wśród sprzedających. Dla porównania na e-Bay koszty przesyłki są zawsze adekwatne, bardzo często sprzedawcy oferują też darmową wysyłkę.

Paczka z Korei - wszystko dokładnie zabezpieczone folią bąbelkową.
Pusta przestrzeń między pudełkiem a produktem również wypełniona folią.

Podejście sprzedawcy
Robiąc zakupy na Allegro ma się wrażenie, że to sprzedawca ma ostatnie słowo. Zawsze podczas zakupów, to kupujący musiał pierwszy wystawić komentarz aby sprzedawca raczył odwdzięczyć się tym samym (a nie zawsze raczył). Zdarzyło mi się, że otrzymałam uszkodzony produkt - wystawiłam komentarz neutralny, a w zamian otrzymałam negatyw, mimo że jako kupujący wykonałam swoją "robotę" poprawnie - zapłaciłam za przedmiot w terminie. Napisałam do Allegro, które jednak umyło rączki, mówić że nie ingeruje w komentarze użytkowników. Jak ma się sprawa na e-Bay? Pozytywny komentarz od Sprzedającego otrzymuję w momencie dokonania płatności, jako że rola kupującego ogranicza się do kupna i zapłaty. W e-mailu potwierdzającym zakup często możemy przeczytać prośbę Sprzedającego o wystawienie komentarza po otrzymaniu zakupów, ponieważ zależy mu na naszej opinii. Kiedy już otrzymam przedmiot i wystawiam opinię, oprócz miejsca na komentarz oceniam gwiazdkami aspekty transakcji: opis przedmiotu, kontakt, szybkość wysyłki, cenę wysyłki (jeśli przesyłka była darmowa to ocena jest wyłączona). Jeśli za któryś z aspektów wystawimy dwie lub jedną gwiazdkę, rozwija nam się mini menu z prośbą o zaznaczenie opcji podającej wyjaśnienie naszej niskiej oceny. Otrzymujemy też e-mail od e-Bay z pytaniem czy potrzebujemy pomocy w związku z naszą ostatnią transakcją z której nie byliśmy zadowoleni.  Ponadto dla Sprzedawcy nasza opinia jet niezwykle ważna. Raz kupiłam przedmiot, który był dość słabej jakości, jednak nie oczekiwałam zbyt wiele ze względu na śmiesznie niską cenę. Wystawiłam Sprzedającemu komentarz pozytywny, zaznaczając jednak że opis produktu jest niedokońca adekwatny, ponieważ zasłona wcale nie ma 5mm grubości, mimo to jednak jestem zadowolona, bo cena była niska. Sprzedawca natychmiastowo się ze mną skontaktował, prosząc o zgodę na anulowanie transakcji, aby mój komentarz został usunięty i zwrócił mi pieniążki, mimo że wcale tego nie oczekiwałam (czyli ostatecznie wyszło na to, że mam zasłonę za darmo). Innym razem otrzymałam zły produkt z Korei - nie było to winą Sprzedawcy, po prostu paczka rozleciała się gdzieś po drodze (przyszła w specjalnym woreczku Royal Mail na uszkodzone przesyłki) i pocztowcy musieli pomylić jej zawartość z inną rozwaloną paczką, w efekcie czego otrzymałam produkt z USA. Poinformowany o otrzymaniu złego przedmiotu Sprzedawca wysłał mi produkt drugi raz za darmo, podkreślając że najważniejsze jest dla niego zadowolenie klienta. 

Podziękowanie od sprzedawcy wrzucone do paczki.
                                         
Darmowe próbki dorzucone do paczki przez sprzedawcę za zakupienie trzech pełnowymiarowych produktów.

Dostępność i ceny
Ostatnimi i moim zdaniem najważniejszymi atutami zakupów na e-bay są dostępność i ceny. Na e-Bay możemy kupić praktycznie wszystko, jeśli czegoś tam nie ma, to znaczy że nie istnieje :D A ceny? Chyba nigdzie nie znajdziemy azjatyckich kosmetyków taniej niż na e-Bay. Pod spodem mała tabelka z porównaniem cen:
(w celu powiększenia kliknij na obrazek, następnie prawym przyciskiem myszy wybierz "Pokaż obraz" i wówczas po ponownym kliknięciu obraz ukaże się w oryginalnym rozmiarze).
Powyższa tabela została stworzona tylko i wyłącznie w celach informacyjnych. Nie ma na celu zdyskredytowania ani reklamowania żadnego z wymienionych sprzedawców. Nie służy ona też wypromowaniu mojej osoby, ponieważ nie sprzedaję i nie mam zamiaru sprzedawać kosmetyków azjatyckich za pośrednictwem e-Bay, czy w jakikolwiek inny sposób.
  
 To by było na tyle dzisiaj, mam nadzieję że pomogłam niezdecydowanym :)

Ciąg dalszy: Na co uważać kupując kosmetyki na e-Bay? 

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
 
site design by designer blogs