poniedziałek, 30 grudnia 2013

Czy zachodnie kremy BB to pic na wodę? Avon Ideal Fawless Skin Loving Beauty Balm

Po dłuższej przerwie kilka notek pójdzie taśmowo, coby nadrobić przed Nowym Rokiem :)

Postanowiłam wziąć pod lupę kremy BB produkcji nie-azjatyckiej. Wśród wielu blogerek/vlogerek utarła się opinia, iż zachodnie kremy BB to nic innego jak podkład w opakowaniu z napisem "BB", chwyt marketingowy. Czy rzeczywiście?



Opis producenta: Upiększający krem-podkład BB o przyjemnej lekkiej formule wzbogaconej witaminą E oraz minerałami to doskonały sposób na piękną cerę. Chroni filtrem SPF 15. Jest odpowiedni do skóry wrażliwej. Efekt: Wyrównuje koloryt cery i nawilża. Wyraźnie redukuje zaczerwienienia, maskuje niedoskonałości i wygładza skórę. Cera wygląda lepiej - nawet po demakijażu.

Pełnowymiarowy produkt to tubka o pojemności 30ml, ja testowałam próbki 2ml. W UK jest też dostępna większa próbka w tubce o pojemności 4ml, nie wiem czy dostępna jest ona również w Polsce.

Krem ten, w przeciwieństwie do wielu ze swoich azjatyckich pierwowzorów poszczycić się może  aż pięcioma odcieniami. Jako bladzioch postanowiłam wypróbować trzy najjaśniejsze:




W zależności od światła różnica pomiędzy odcieniami jest subtelna lub praktycznie niezauważalna. Wszystkie trzy wyglądały dobrze na mojej skórze. Najciemniejszy z tej trójki - Natural Beige - jest najbardziej różowy.

Konsystencja jest dość rzadka, ale rozprowadza się dobrze. Niestety albo krem jest niewydajny albo próbki bardzo skąpe - jedna starczyła tylko na dwie swobodne aplikacje (musiałabym się nadłubać żeby wydusić trzecią). Krycie jest delikatne - zakryje zaskórniki, trochę wyrówna koloryt, ale nic więcej. Powiedziałabym, że wygląda naturalnie gdyby to, że włazi mi w zmarszczki :( Efekt glow nie jest zbyt mocny, można by obejść się bez pudru matującego. Trwałość jest średnia - buzia przetłuściła się po standardowym czasie 2-3h, po 6-8h trochę waży się na twarzy.

Cena: 40zł za pełnowymiarową wersję, ale w zależności od promocji można nabyć już za 20-30zł

Plusy:
+ pięć odcieni do wyboru
+ jasne odcienie ładnie dopasowały się do mojej skóry
+ nie smuży podczas nakładania
+ efekt glow jest subtelny i nie wyglada tłusto
+ łatwy dostęp do pełnowymiarowego produktu i próbek za sprawą wszechobecnych konsultantek

Minusy:
- wchodzi w zmarszczki
- po jakimś czasie waży się na twarzy

Ogółem nie jest to wcale tragiczny produkt, można znaleźć na jego temat wiele bardzo pozytywnych opinii. Myślę, że warto sięgnąć chociaż po próbkę.

A odpowiadając na pytanie z tematu - myślę, że europejskie kremy BB to niekoniecznie tylko fluidy ze zmienioną nazwą na opakowaniu. Z pewnością jakiś marketing w tym jest, że nagle zrobił się boom na kremy BB, więc każda firma zachodnia wypuściła swój produkt. Ale uważam, że zanim odrzucimy je z góry, tylko i wyłącznie dlatego, ze są europejskie, warto wypróbować jeden czy dwa patrząc przede wszystkim na składy. Podstawową cechą kremu BB jest to, że oprócz krycia ma również trochę dbać o cerę - azjatyckie kremy BB zawierają różne ekstrakty roślinne itp. Avon Flawless zawiera tylko sok z kokosa, czyli wymięka przy np. Etude Hose Cotton Fit BB, który napakowany jest ekstraktami roślinnymi. Ale bije za to niektóre podkłady, które nie zawierają oprócz barwnika i silikonu NIC, nawet filtrów UV. Kiedy wyszedł krem BB Garniera, na brytyjskiej stronie można było zamówić darmowe próbki - testowałam go, ale dość dawno temu, więc jakoś konkretnie się nie wypowiem, w każdym bądź razie krzywdy mi nie zrobił i zawierał filtr, co już jest plusem. Powinniśmy pamiętać o jednym - skład kosmetyków azjatyckich nie jest żadną tajemnicą państwową, dlaczego więc europejskie firmy nie byłby w stanie stworzyć kremu BB? Poza tym nie wszystkie azjatyckie BB są rewelacyjne - akurat tak się złożyło, że moi ulubieńcy są azjatyccy, ale i też więcej azjatyckich kremów przetestowałam. Od np. Skin Food Peach Sake, który średnio przypadł mi do gustu, krem Avonu nie odbiega bardzo jakością - ma mniej ekstraktów, ale trwałość i efekt jest podobny.
W przyszłości mam zamiar przetestować jeszcze kilka zachodnich kremów BB, na celowniku mam Avon Solutions, Oriflame i Simple.

Aktywny składnik:  Titanium Dioxide 5.40%
Inne składniki: Water/Eau, Cyclopentasiloxane, Pentyl Trimethicone, Glycerin, Butylene Glycol, PEG-10 Dimethicone, Dimethicone, Sodium Chloride, Trifluoromethyl C1-4 Alkyl Dimethicone, Nylon-12, Octyldodecyl Neopentanoate, Polysilicone-11, Quaternium-90 Bentonite, Aluminium Hydroxide, Caprylyl Glycol, Stearic Acid, Octyldodecyl Stearoyl Stearate, Phenoxyethanol, Methyl Undecylenate, Ethyl Undecynelate, HDI/Trimethylol Hexyllactoone Crosspolymer, Tetrasodium Edta, Triethoxysilylethyl Polydimethylsiloxyethyl, Dimethicone, Propylene Carbonate, Hexylene Glycol, Calcium PCA, Hexyl Laurate, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Polylyceryl-4 Isostearate, Methicone, Cocos Nucifera (Coconut) Fruit Juice, Silica, Tocopheryl Acetate, Saccharomyces/Copper Ferment, Saccharomyces/Magnesium Ferment, Saccharomyces/Zinc Ferment, Saccharomyces/malachite Ferment, Saccharomyces/Tourmaline Ferment. 
Może zawierać: Titanium Dioxide/CI 77891, Iron Oxides, Mica/CI 77019

W poszukiwaniu ideału: Skin79 Hot Pink Super Plus BB Cream

Witam po długiej nieobecności! Dopiero w przerwie świątecznej udało mi się znaleźć trochę czasu żeby przysiąść do pisania. Na szczęście w testowaniu przerw nie było, chociaż przez przerwę w pisaniu zaczęłam zapominać co chciałam o danym produkcie napisać [sic!] =.=

Dziś o bardzo popularnym kremie BB, uchodzącym za klasyk w swoim gatunku.



Opis producenta:  Nasz lekki krem BB doskonale stapia się ze skórą, nawilża i sprawia, że skóra wygląda zdrowo, świeżo i naturalnie. Dzięki zawartości filtru chroni skórę przed promieniowaniem słonecznym SPF25/PA++ równocześnie rozjaśniając, wygładzając zmarszczki i kontrolując wydzielanie sebum.

Pełnowymiarowy produkt to pojemniczek w kształcie walca z pompką o pojemności 40g. Dostępna jest też wersja podróżna, 15g, również z pompką. Ja testowałam próbkę 2g, która starczyła mi na trzy aplikacje.





Po otworzeniu saszetki kolor wydał mi się dość nieciekawy, taki brudnawy, szarobury beż. Po nałożeniu na skórę okazało się jednak, że całkiem nieźle pasuje do mojej karnacji. Występuje tylko w jednym wariancie kolorystycznym, inne odcienie to inne kolory opakowań, z nieco innymi właściwościami pielęgnującymi. Konsystencja jest taka w sam raz, nie za rzadka i nie za gęsta. Trochę smuży przy nakładaniu, jednak lekkie wklepywanie rozwiązuje problem - nakładałam krem palcami. Hot Pink oferuje nam dość przyzwoity poziom krycia (pokrywa zaskórniki i ładnie wyrównuje koloryt skóry) z zachowaniem naturalnego wyglądu, bez efektu maski. Jako sztandarowy przykład klasycznego kremu bb nadaje twarzy glow - o ile w okolicy oczu wygląda to ładnie i świeżo, tak bez przypudrowanego noska nie wyszłabym z domu ;) Ma przyjemny zapach - trochę mydlany, ale w pozytywnym sensie, świeży. To, co najbardziej mnie w nim zaskoczyło, to kontrola sebum - buzia pozostała świeża przez 4 godziny :) moja tłusta cera jest ostatnimi czasy dość przesuszona, także myślę, że efekt ten zawdzięczam właściwościom nawilżającym kremu Hot Pink.

Cena: od 7 funtów na e-Bay, za wersję 40g.

Plusy:
+ kryje drobne niedoskonałości zachowując naturalny wygląd
+ nie podkreśla suchych skórek
+ nawilża
+ jest dość trwały, nie waży się
+ skóra była świeża (czyt. nie przetłuszczona) przez rekordowy dla mnie czas 4h

Minusy:
- podróbki...

Ogólnie jest to bardzo przyzwoity krem BB, jednak nie skuszę się na pełnowymiarową wersję. Produkt ten ze względu na swoją popularność dorobił się masy podróbek - w internecie jest masa instruktaży jak odróżnić podróbkę od oryginału, jednak blogerzy i vlogerzy ostrzegają, że twórcy podróbek tworzą coraz to wierniejsze kopie. Na dobrą sprawę, wcale nie ma gwarancji, że próbka którą testowałam była oryginalna xD myślę, że jedynym miejscem którego możemy być pewni jest Azjatycki Bazar, tam jednak odstraszają ceny...

Skład: Water, Propylene Glycol, Cyclomethicone, Dimethicone, titanium Dioxide, IsopropylPalmitate, Talc, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Dipentaerythrityl Hexahydroxtstearate/Hexastearate/Hexarosinate, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Arbutin, Ethylhexyl Salicylate, Zinc Oxide, Magnesium Sulfate, Polyglyceryl-4 Isostearate, Adenosine, Camellia Sinensis Leaf Extract, Madecassoside, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Nelumbo Nucifera Flower Water, Triclosan, Ceramide 3, Cholesterol, Lycium Chinese Fruit Extract, Helianthus annus (Sunflower) Extract, Cornus Offincinalis Fruit extract, Hedera Helix (Ivy) Extract, Schizandra Chinensis Fruit Extract, Dimethicone/vinyl Dimethicone Crosspolymer, Silica, Vinyl Dimethicone/Methicone Silsesquioxane Crosspolymer, Portulaca Oleracea Extract, Poper Methysticum Leaf/roqt/Stem Extract, Disteardimonium Hectorite, Trihydroxystearin, Glycosyl Trehalose, Aluminum Hydroxide, Alumnium Stearate, Hydrogenated Starch Hydrolysate, Methicone, Tobopheryl Acetate, Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Ubiquinone, Hydrogenated Lecithin, Phytic Acid, BHT, Fragrance, Phenoxyethanol, Propylparaben, Methylparaben, Butylparaben, Iron Oxides

niedziela, 6 października 2013

W poszukiwaniu ideału: Lioele Dollish Veil Vita BB Cream

Dobry wieczór :)
Kolejny test kremu BB i zarazem pierwszy produkt od Lioele jaki miałam okazję wypróbować.



Opis producenta:  Krem BB z podwójnym działaniem, dla osób które pragną naturalnego krycia. Działa jako baza pod makijaż i podkład aby ujednolicić cerę. Nowy typ kremu BB, który chroni skórę witaminami i zmienia kolor aby dopasować się do twojej skóry po aplikacji. Daje uczucie nawilżenia i matowe wykończenie.

Pełnowymiarowy produkt, to buteleczka z pompką o pojemności 30ml, ja testowałam 2ml odlewkę:

Krem dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych: #1 Gorgeous Purple oraz posiadanej przeze mnie #2 Natural Green, zgodnie z numeracją fioletowa wersja po zmianie na cielisty kolor jest jaśniejsza od zielonej. Zazwyczaj wybieram najjaśniejsze dostępne odcienie i nie mam pojęcia dlaczego wybrałam w tym przypadku zieleń xD wybór okazał się jednak trafny, kolor świetnie pasuje do mojej skóry.

A skoro już jesteśmy przy kolorze, to w jaki sposób zmienia on się w cielisty? Oczywiście wzmianka producenta o tym, że krem "dopasowuje się do koloru twojej cery", to tylko chwyt marketingowy ;) Krem podobnie jak opisywany przeze mnie wcześniej Tony Moly Aura CC Cream zawiera kapsułki, które pękają podczas nakładania i w ten sposób zabarwiają krem na bardziej "cielisty".




Z ciekawości wykonałam też próbę na papierze:



Papier jest teksturowany i dlatego krem wypadł bardzo ciemno - wszystkie kapsułki pękły na krótkim odcinku.

A teraz przejdźmy do innych właściwości tego kosmetyku :)
Krem pachnie przyjemnie, delikatnie i świeżo. Łatwo rozprowadza się na skórze (nakładałam go palcami) i jest bardzo wydajny - próbka starczyła mi na pięć aplikacji, rekord! Nazwa Dollish jest bardzo trafna - krem oferuje wspaniałe krycie, możemy poczuć się niczym laleczka z saskiej porcelany ;) Nie pokrywa w 100% moich blizn trądzikowych (ale na to nie liczę), ale wspaniale kryje rozszerzone pory nadając cerze piękny, zdrowy wygląd. Wygląda bardzo naturalnie i jest lekki, nie czujemy go na skórze. Wbrew obietnicy producenta nie jest całkiem matowy, ale wygląda tak przyjemnie i świeżo, że nie matuję go pudrem. Trwałość jest zadowalająca, buzia zaczyna się tłuścić po ok. 3h (standard w moim przypadku), po użyciu bibułek matujących wygląda nieźle do końca dnia. Nie ściera się i nie waży, nie wchodzi w zmarszczki. Cudo!

Cena pełnowymiarowego produktu: od 8 funtów (ok. 38zł) na e-Bay.

Plusy:
+ odcień pasuje do mojej skóry
+ doskonale kryje rozszerzone pory
+ wygląda naturalnie i jest lekki na skórze
+ nie wchodzi w zmarszczki
+ bardzo wydajny

Misnusy:
- zmiana koloru, to jak dla mnie zbędny bajer, ale nie jest w żaden sposób uciążliwa, można by więc powiedzieć że minusów BRAK :)

Cóż, teoretycznie mogłabym uznać, że znalazłam swój ideał ;) mam jeszcze jednak kilka próbek to przetestowania, a więc trzeba jeszcze dać szansę konkurencji. Jestem jednak pewna, że kiedy przyjdzie do zakupu pełnowymiarowych produktów, Dollish wyląduje w koszyku :)

Skład: Water, Cyclopentasiloxane, Titanium Dioxide, Glycerin, Dipropylene Glycol, Ethyhexyl Methoxycinnamate, PEG-10 Dimethicone, Zinc Oxide, Hexyldecyl Myristoyl MEthylaminopropionate, Talc, Dimethicone/Vinyl Diemthicone Crosspolymer, Dimethicone, Ethylhexyl Salicylate, Disteardimonium Hectorite, Betaine, Portulaca Oleracea Extract, Tocopheryl Acetate, Tocopheryl Lioleate, Hydrogenated Lechitin, Squalane, Hydrogenated Vegetable Oil, Cyclomethicone, Magnesium Sulfate, Dipentaerythrityl Hexahydroxystearate/Hexastearate/Hexarosinate, Calcium Aluminum Borosilicate, Jojoba Esters, Mica, C12-14 Pareth-3, Vinyl Dimethicone/Methicone Silsesquioxane Crosspolymer, Silica, Glycosyl Trehalose, Polyester-1, Acrylates/Dimethicone Copolymer, Methicone, Palmitic Acid, Silica Dimethyl Silylate, Hydrogenated Starch Hydrolysate, Aluminum Hydroxide, Aluminum Stearate, PEG-200, Retinol, Biotin, Ascorbyl Glucoside, Pearl Powder, Panthenol, Aluminum Silicate, Ceramide 3, Chloesterol, BHT, Fragrance, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben, Butylparaben, Iron Oxides (CI 77491), Iron Oxides (CI 77491), Iron Oxides (CI 77499), Chorium Oxide Greens, Ultramarines

sobota, 5 października 2013

Etude House AC Clinic Intense Trial Kit

Witam :)
dawno mnie nie było, a więc dzisiaj zasłużona, dość spora recenzja.


Spotkałam się z kilkoma pozytywnymi opiniami na temat produktów z serii AC Clinic od Etude House, ale nie mogłam zdecydować się, który wypróbować pierwszy. Z pomocą przyszedł mi ten poręczny zestawik - pięć próbek, których zawartość teoretycznie powinna wystarczyć na 4 tygodnie, za jedyne 5 funtów.


Zestaw zawiera: piankę oczyszczającą, tonik, lotion, dwa produkty do użycia punktowego, kilka patyczków do aplikacji produktów punktowych.

Opiszę poszczególne produkty w kolejności w jakiej powinny być stosowane.

AC Clinic Daily Acne Foam Cleanser


Opis producenta: Zawierająca kwas salicylowy, triklosan* i olejek z drzewa sandałowego pianka usuwa bakterie powodujące trądzik i utrzymuje twoją skórę czystą przez cały dzień. Produkty z serii AC Clinic nie zawierają składników pobudzających trądzik, promując czystą cerę.

*triklosan, to środek grzybobójczy i bakteriostatyczny.



Próbka znajdująca się w zestawie to 30ml tubka, zabezpieczona folią. Pełnowymiarowy produkt ma 150ml.

Pianka wygląda i pachnie jak staroświecki krem do golenia mojego taty xD



Jest to gęsty i perlisto-biały krem, który pod rozprowadzony na wilgotnej skórze zmienia się w obfitą piankę. Ilość wielkości groszku spokojnie wystarczy na umycie całej twarzy. Produkt ma bardzo specyficzny, ziołowo-apteczny zapach, osobiście nie uważam go za przykry, choć wiem że niektórym może nie przypaść do gustu.

Zalety:
+ bardzo wydajna - podczas gdy reszta produktów się zużyła, w tym jeszcze końca nie widać
+ dobrze oczyszcza, daje przyjemne uczucie świeżości

Wady:
- trochę wysusza
- nie zauważyłam znacznego oddziaływania na trądzik

Skład: WATER, GLYCERIN, STEARIC ACID, MYRISTIC ACID, PEG-32, POTASSIUM HYDROXIDE, LAURIC ACID, BUTYLENE GLYCOL, COCAMIDOPROPYL BETAINE, HYDRATED SILICA, GLYCERYL STEARATE, PEG-100 STEARATE, SALICYLIC ACID, PEG-90M, DISODIUM EDTA, SODIUM BENZOATE, FRAGRANCE
 
AC Clinic Daily Toner


Opis producenta: Stworzony z kwasem salicylowym i Cyprysikiem Japońskim tonik AC Clinic pielęgnuje cerę trądzikową i usuwa zanieczyszczenia z porów.

Mocna rzecz. Zawiera alkohol - jest dość mocno wyczuwalny obok ziołowego zapachu znanego nam z pianki. Nie polecałabym go osobom z wrażliwą cerą.

Próbka zawiera 25ml produktu, pełnowymiarowa wersja 150ml.

Plusy:
+ dobrze oczyszcza, co możemy zobaczyć na waciku...

Minusy:
- wysusza skórę :(
- mało wydajny - ze wszystkich próbek zużył się najszybciej.

Skład: WATER, ALCOHOL, BUTYLENE GLYCOL, GLYCERETH-26, SALICYLID ACID, CHAMAECYPARIS OBTUSA LEAF EXTRACT, GLYCOPROTEINS, AESCULUS HIPPOCASTANUM (CHORSE CHESTNUT) SEED EXTRACT, SAURURUS CHINENSIS EXTRACT, CENTELLA ASIATICA EXTRACT, ALOE BARBADENSIS LEAF EXTRACT, LAVANDULA ANGUSTIFOLIA (LAVENDER) EXTRACT, AMPELOPSIS JAPONICA ROOT EXTRACT, CARICA PAPAYA FRUIT EXTRACT, ALLIUM SATIVUM (GARLIC) BULB EXTRACT, ALLIUM CEPA (ONION) BULB EXTRACT, ALTHAEA OFFICINALIS ROOT EXTRACT, ANTHEMIS NOBILIS FLOWER EXTRACT, LIPPIA CITRIODORA LEAF EXTRACT, MANNITOL, AMMONIUM GLYCRRHIZATE, ZINC GLUCONATE, CAFFEINE, PEG-60 HYDROGENATED CASTOR OIL, CELLULOSE GUM, ETHYLHEXYLGLYCERIN, POTASSIUM HYDROXIDE, DISODIUM EDTA, PHENOXYETHANOL, FRAGRANCE


AC Clinic Daily Gel Lotion


Opis producenta: Stworzony z kwasem salicylowym i Cyprysikiem Japońskim żelowy lotion AC Clinic klaruje i koi problematyczną skórę i zapewnia odpowiednie nawilżenie.


Lotion AC Clinic to bardzo lekki krem nawilżający. Białawy, prawie przezroczysty. Posiada charakterystyczny dla serii ziołowy zapach z domieszką alkoholu (alkohol w kremie nawilżającym?! Oh God whyyy?!). Aplikacja jest dość upierdliwa, ponieważ buteleczka jest sztywna i nie możemy z niej wycisnąć kosmetyku, nie daje się on również wytrząsnąć. Pozostaje nam więc wydłubywanie go z buteleczki patyczkiem do uszu :]

Próbka zawiera 25ml lotionu, pełnowymiarowy produkt to 150ml.

Zalety:
+ szybo się wchłania
+ bardzo lekki, nie zapycha i nie przetłuszcza cery
+ coś tam nawilża, ale...

Wady:
- ...ale niedostatecznie aby był jedynym kosmetykiem nawilżającym w pielęgnacji, zwłaszcza po wysuszającej piance i toniku
- upierdliwa aplikacja - co ciekawe w pełnowymiarowej wersji ten problem również występuje, jako że to szklana butelka ze zwykłą nakrętką, bez żadnej pompki czy aplikatora...


Skład: WATER, ALCOHOL, CYCLOPENTASILOXANE, BUTYLENE GLYCOL, BETAINE, DIMETHICONE, CYCLOHEXASILOXANE, SALICYLIC ACID, CHAMAECYPARIS OBTUSA LEAF EXTRACT, GLYCOPROTEINS, AESCULUS HIPPOCASTANUM (HORSE CHESTNUT) SEED EXTRACT, SAURURUS CHINENSIS EXTRACT, CENTELLA ASIATICA EXTRACT, ALOE BARBADENSIS LEAF EXTRACT, LAVANDULA ANGUSTIFOLIA (LAVENDER) EXTRACT, ALTHAEA OFFICINALIS ROOT EXTRACT, ANTHEMIS NOBILIS FLOWER EXTRACT, LIPPIA CITRIODORA LEAF EXTRACT, AMPELOPSIS JAPONICA ROOT EXTRACT, CARICA PAPAYA FRUIT EXTRACT, ALLIUM CEPA (ONION) BULB EXTRACT, ALLIUM SATIVUM (GARLIC) BULB EXTRACT, MANNITOL, AMMOINIUM GLYCYRRHIZATE, ZINC GLUCONATE, CAFFEINE, DIMETHICONOL, OCTYLDODECETH-16, POLYACRYLATE-13, DIMETHICONE/PEG-10/15 CROSSPOLYMER, AMMONIUM ACRYLOYLDIMETHYLTAURATE/VP COPOLYMER, POLYISOBUTENE, CARBOMER, POLYSORBATE 20, ETHYLHEXYLGLYCERIN, TROMETHAMINE, DISODIUM EDTA, FRAGRANCE

 
AC Clinic Intense Pink Powder Spot


Opis producenta: zawiera kwas salicylowy oraz wyciągi z Cyprisika, Pstrolistki i Błyskoporka Podkorowego. Dwupoziomowa terapia dla wrażliwej skóry, nie zawiera sztucznych barwników.

Produkt ma postać różowej zawiesiny - jest to płyn z różowym pudrem. Co ważne: butelki nie należy wstrząsać! Aplikujemy produkt punktowo za pomocą patyczka. Patyczek przechodzi przez warstwę płynu zanim dotrze do leczniczego pudru aby zapewnić higienę aplikacji. Ze względu na różowe ślady jakie zostawia na skórze zalecany jest do stosowania na noc.
Produkt mocno pachnie alkoholem.



Próbka zawiera 5ml produktu, pełnowymiarowa wersja to 15ml. Pełnowymiarowy produkt raczej nie jest dostępny samodzielnie, a w mini zestawie zawierającym ten produkt i próbkę AC Intense Pink Powder Water, jako że produkty zalecane są do stosowania naprzemiennie.

Plusy:
+ szybko zasycha, nie brudzi więc pościeli
+ pomaga w procesie gojenia się wyprysków

Minusy:
- ze względu na różowe ślady nie mogę stosować go w ciągu dnia
- dość szybko się zużywa


Skład: ALCOHOL, WATER, ZINC OXIDE (CI 77947), GLYCERIN, TITANIUM DIOXIDE, COLLOIDAL SULFUR, SALICYLIC ACID, CHAMAECYPARIS OBTUSA LEAF EXTRACT, GLYCOPROTEINS, AESCULUS HIPPOCASTANUM (HORSE CHESTNUT) SEED EXTRACT, SAURURUS CHINENSIS EXTRACT, DIPOTASSIUM GLYCYRRHIZATE, MADECASSOSIDE, AMPELOPSIS JAPONICA ROOT EXTRACT, CARICA PAPAYA FRUIT EXTRACT, ALLIUM CEPA (ONION) BULB EXTRACT, ALLIUM SATIVUM (GARLIC) BULB EXTRACT, BUTYLENE GLYCOL, MANNITOL, AMMONIUM GLYCYRRHIZATE, ZINC GLUCONATE, SILICA, CAFFEINE, FRAGRANCE, IRON OXIDES (CI 77491)

AC Clinic Intense Pink Powder Water


Opis producenta: zawiera kwas salicylowy i wyciąg z Cyprysika, w kontakcie ze zmianą trądzikową łagodzi jej rozwój aby zapobiec uszkodzeniom skóry.

Pink Powder Water ma dość mylącą nazwę, gdyż jest to biała zawiesina. Tak samo jak Pink Powder Spot rodziela się na dwie warstwy, jednak ten produkt trzeba wstrząsnąć przed użyciem. Jest to dzienna wersja różowego pudru punktowego, jako iż jest mniej widoczny na skórze:



Niestety czasem zostawia odrobinę białego osadu, który jest wredny i nie chce dać się przykryć makijażem :/

Próbka zawiera 5ml, pełnowymiarowy produkt zawiera 45ml i jest dostępny samodzielnie.

Plusy:
+ nie zostawia na skórze mocno widocznych śladów

Minusy:
- nie działa tak dobrze, jak Pink Powder Spot
- czasem zostawia na skórze biały osad.




Podsumowanie

Niestety nie zauważyłam dużej poprawy stanu mojej cery podczas stosowania tej serii. Jestem trochę rozczarowana, ponieważ ogólnie moja skóra reaguje dość dobrze na kwas salicylowy. W sumie jedynym wyraźnie działającym kosmetykiem był Pink Powder Spot, nie zdecyduję się jednak na pełnowymiarowy produkt. Jeśli chodzi o wydajność, to jednymi produktami, które przetrwały cztery tygodnie była pianka i lotion.

niedziela, 4 sierpnia 2013

W poszukiwaniu ideału: Skin Food Red Orange Jelly BB Cream

dobry :)
Dziś kolejny test kremu BB, na którego testowanie zdecydowałam się głównie ze względu na... konsystencję :) galaretkowy krem bb? Muszę spróbować! :D


Pełnowymiarowy krem mieści się w słoiczku o pojemności 25 gram. Ja testowałam próbkę wyglądającą tak:


Opis producenta: ten galaretkowo-budyniowy krem BB zawiera nawilżające i odżywcze składniki z czerwonej pomarańczy aby utrzymać twoją skórę dobrze nawilżoną, sprężystą i gładką.



Jeśli chodzi o aspekt tego kremu, który interesował mnie najbardziej - konsystencję - jest ona nieco bardziej zwarta, jak widać na zdjęciu produkt "trzyma się kupy" :P w pojemniczku, podczas gdy "zwykły" krem bb po prostu by się po nim rozpłynął. Tam gdzie kremu jest niewiele - np. na wieczku, nie poczujemy dużej różnicy, jeśli natomiast dotkniemy kremu w "skupisku" (żeby nie powiedzieć "kupie"...) czuć będziemy pod palcem delikatną sprężystość, lekki opór. Produkt jednak zostaje na palcu, nie musimy wydłubywać go z pojemniczka aby móc rozprowadzić na twarzy.



Nasz galaretkowy BB dostępny jest w dwóch odcieniach: #1 Light Beige i #2 Natural Beige, testowałam odcień #1. Kolor bardzo dobrze zgrał się z moją skórą, jak widać na zdjęciu - ledwie się odróżnia.
Produkt nie oferuje zbyt mocnego krycia i pochwaliłabym go za naturalny wygląd, gdyby nie to, że okropnie wchodzi w zmarszczki :/ podkreśla również suche skórki i nierówności. Jest za to lekki i nie czujemy go na skórze.
Jeśli chodzi o jego rzekome właściwości nawilżające, to może to dziwne, ale mnie produkt wydał się jakby... suchy?
Pozytywnie natomiast zaskoczył mnie jego wpływ na przetłuszczanie cery - moja cera wytrzymała bez pokrycia się oleistą warstwą prawie 4 godziny*, rekord!
Krem zawiera filtr SPF20 PA + +.

* Na dworze, nie wiem jak sprawdziłby się w pomieszczeniu.

Cena pełnowymiarowego produktu: ok. 8 funtów (ok. 40zł) na e-Bay.

Podsumowanie:
Plusy:
+ lekki
+ odcień dobrze dopasowany do mojej skóry
+ kontrola sebum

Minusy:
- wchodzi w zmarszczki
- podkreśla suche skórki
- słabe krycie

Myślę, że ze względu na swoją lekkość byłby to dobry BB na lato. Sama testowałam go podczas dni wolnych, kiedy przebywałam głównie na dworze.
Sposób w jaki kontrolował wydzielanie sebum skłania mnie ku przetestowaniu innego produktu z tej serii, np. mgiełki do twarzy utrwalającej makijaż.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Mój pierwszy test kremu CC: Tony Moly Live Aura CC Cream

Witam :)
dzisiaj moja pierwsza recenzja nowości na azjatyckim rynku kosmetyków kolorowych: kremu CC. Krem CC - Colour Correction/Colour Change, to "brat" kremu BB, który stawia przede wszystkim na pielęgnację i naturalny wygląd - ma rozświetlać i wyrównywać kolory skóry, ale nie zapewni nam mocnego krycia.



Ogólnie czytając i oglądając recenzje kremów CC, wiedziałam że raczej nie będzie to kosmetyk dla mnie, skoro jednak otrzymałam darmowe próbki, to grzechem byłoby nie wypróbować tej nowości, prawda? ;)

Opis producenta: Krem 7 w 1 - ochrona UV + wybielanie + działanie przeciwzmarszczkowe + rozświetlenie + nawilżenie + primer + baza pod makijaż*. Daje efekt gładkiej i nawilżonej cery. Kontroluje wydzielanie sebum i stopień nawilżenia, nadając skórze witalność.
*Czy primer i baza to przypadkiem nie jest to samo??
 
Pełnowymiarowy produkt to buteleczka z pompką o pojemności 50ml.

Krem CC od Tony Moly zaskoczył mnie swoim kolorem po otwarciu próbki - jest on bardzo jasny, delikatnie różowy, prawie biały.




Krem zawiera jednak  w sobie maleńkie drobinki - kapsułki z pigmentem - które pod wpływem rozcierania kremu zabarwiają go na "cielisty" kolor. Jest dostępny tylko w jednym odcieniu *, który jest dość jasny - jako bladziocha nie mam zastrzeżeń, jednak osobom o ciemniejszej karnacji zdecydowanie odradzam - to chyba tyle w kwestii obiecanego przez producenta wybielania. 

* Istnieje również Tony Moly Pure Aura CC Cream, który wg opinii kilku bloggerek jest ciemniejszt od Live Aura. Jedyna różnica w składzie to "Rosa Centifola Flower Extract" w Pure zamieniony na "Rosa Hybrid Flower Extract" w Live, przypuszczam więc, że jest to ten sam krem, tylko w innej wersji kolorystycznej.



Krem ma specyficzną konsystencję - nie jest bardzo gęsty, ale treściwy - po jakimś czasie od nałożenia go na twarz czujemy jego "obecność" - myślę, że jest to spowodowane właściwościami pielęgnacyjnymi kremu.

Aura zgodnie z ideą kremów CC oferuje bardzo delikatne krycie - właściwie wyrównuje tylko koloryt skóry, ledwie przykrywa zaskórniki. Efektu krycia nie da się osiągnąć poprzez nawarstwianie kosmetyku - nałożony dwa razy w dane miejsce, dalej kryje (czy raczej nie kryje) tak samo, a może trochę obciążyć skórę - osobiście miałam problem z użyciem odpowiedniej ilości tego kosmetyku, chcąc uzyskać lepsze krycie nakładałam go za dużo i ostatecznie musiałam ściągać jego nadmiar chusteczką. Krem można więc uznać za wydajny - mi próbka wystarczyła na dwa zbyt obfite użycia, myślę że normalnie wystarczyłby na trzy, może nawet cztery.
Krem dość mocno się świeci - czego z resztą możemy oczekiwać po samej nazwie kosmetyku... Trochę podkreśla suche skórki i nierówności.
Z pewnością nie można mu odmówić właściwości nawilżających, jeśli jednak chodzi o kontrolę sebum - nic. Odpowiednio nałożony (czyt. nie w nadmiarze) nie ma wpływu na przetłuszczanie skóry - ani go nie przyspiesza ani nie spowalnia.
Osobiście również nie widzę go w roli bazy pod makijaż/primera. Jak dla mnie jest zbyt treściwy do tej roli, nałożenie na niego jeszcze jednego kosmetyku byłoby dla mnie za ciężkie. No chyba że zastąpiłabym Aurą krem nawilżający - wydaje mi się jednak, że dla mojej przesuszonej środkami przeciwtrądzikowymi skóry, nawilżanie samym kremem CC byłoby nie wystarczające.

Cena pełnowymiarowego produktu: ok. 11 funtów (ok. 53zł) na e-Bay.

Podsumowanie:
Plusy:
+ wydajny
+ nawilżający (ale nie dostatecznie aby zastąpić nim krem nawilżający)
+ naturalny wygląd

Minusy:
- podkreśla suche skórki i nierówności
- słabe krycie
- może obciążać
- brak kontroli sebum obiecanej przez producenta
- zmiana koloru podczas nakładania (nie lubię tego typu kosmetyków, uważam to za zbędny bajer)

Jak pisałam powyżej, odkąd poczytałam trochę o założeniach kremu CC wiedziałam, że raczej nie będzie to kosmetyk dla mnie. Moja trądzikowa, pełna niedoskonałości cera, potrzebuje krycia, a jeśli jakiś kosmetyk oferuje słabe krycie, chciałabym żeby chociaż wyglądał bardzo naturalnie - tak jakbym nie używała makijażu, tylko cera trochę mi się poprawiła. Ten krem niestety "osadza się" na suchych skórkach i nierównościach, a więc widać że na skórze jest jakiś pigment, ale niedoskonałości nie są przykryte.
Myślę, że krem ten byłby dobrym rozwiązaniem dla osób, które mają ładną cerę i nie mają wiele do ukrycia, ale jednak nie czują się komfortowo z "nagą" skórą i chcą używać makijażu. Ja raczej sobie odpuszczę...

Skład: Water, Cyclopentasiloxane, Phenyl Trimethicone, Titanium Dioxide (CI 77891), Ethylhexyl Methoxycinnamate, Zinc Oxide (CI 77947), Cyclohexasiloxane, Glycerin, Dicaprylyl Carbonate, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Niacinamide, Methylpropanediol, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Cyclomethicone, Sodium Chloride, Beeswax, Sambucus Nigra Flower Extract, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Centella Asiatica Extract, Prunus Serrulata Flower Extract, Nymphaea Alba Flower Extract, Rosa Hybrid Flower Extract, Nelumbo Nucifera Flower Extract, Carthamus Tinctorius (Safflower) Seed Oil, Salvia Hispanica Seed Oil, Portulaca Oleracea Extract, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Acacia Seyal Gum Extract, Squalane, Sorbitan Isostearate, Pentylene Glycol, Methyl Methacrylate Crosspolymer, Disteardimonium Hectorite, Tribehenin, Dimethicone Crosspolymer, Dimethiconol, Aluminum Hydroxide, Stearic Acid, Dimethicone, Polyester-1, Silica Dimethyl Silylate, Triethoxycaprylylsilane, Ethylhexylglycerin, Adenosine, Glyceryl Caprylate, Butylene Glycol, Ethylhexyl Palmitate, Ceramide 3, Retinol, Linoleic Acid, Tocopherol, Hydrogenated Lecithin, Caprylic/Capric Triglyceride, Dilinoleic Acid, Linolenic Acid, Cassia Angustifolia Seed Polysaccharide, Cholesterol, Propylene Glycol, Sucrose Palmitate, Polyglyceryl-10 Oleate, Oleic Acid, Tocopheryl Acetate, Caprylyl Glycol, Brassica Campestris (Rapeseed) Sterols, Sodium Ascorbyl Phosphate, Sodium Hyaluronate, Hexylene Glycol, Ethylhexyl Salicylate, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Potassium Sorbate, Fragrance, Iron Oxides (CI 77492), Mica (CI 77019), Iron Oxides (CI 77491), Iron Oxides (CI 77499)

piątek, 5 lipca 2013

Mizon Pore Tightening 90% Witch Hazel Toner

Witam serdecznie :)
kobieta zmienną jest, także od szału zakupowego na Skin Food przechodzę do szału na Mizon. W poszukiwaniu cudownego środka na moje biedne zmasakrowane pory, w łapki wpadł mi ten oto tonik:



Opis producenta: Formuła zawiera 90% ekstraktu z oczaru wirginijskiego, skutecznego w zmniejszaniu porów. Usuwa wszelkie zanieczyszczenia z porów i zapobiega nadmiernej produkcji sebum. Utrzymuje skórę świeżą przez cały dzień. Nie zawiera alkoholu, parabenów i sztucznych barwników.

Nie napotkałam w internecie zbyt wielu recenzji tego produktu, a do zakupu skłoniło mnie coś w prostym, estetycznym wyglądzie butelki i bijące po oczach 90% z etykiet. Witch Hazel kojarzy mi się również z pielęgnacją cery trądzikowej, chociaż polska nazwa: oczar wirginijski niewiele mi mówiła (tak wiem, o zgrozo i szczycie ignorancji...). Po szybkim uzupełnieniu informacji na temat właściwości oczaru, decyzja o kupnie zapadła w mgnieniu oka. Otóż oczar działa m.in. przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie, może przyspieszać gojenie się ran. Dodatkowo składzie znaleźć możemy wyciągi z:
marchwi - przyspiesza regenerację skóry, działa odświeżająco i nawilżająco, wspomaga leczenie chorób skórnych
liści herbaty chińskiej - właściwości ściągające i neutralizujące wolne rodniki
owocu papai - zawiera dużo antyoksydantów oraz składników wspomagających walkę z trądzikiem
bluszczu - reguluje wydzielanie sebum i zmniejsza stany zapalne, wzmacnia włókna kolagenowe
korzenia lukrecji - działanie antybakteryjne i antyalergiczne, zmniejsza wydzielanie sebum, nawilża, łagodzi stany zapalne
kory wierzby - zawiera kwas salicylowy, ma właściwości przeciwzapalne.

A więc działanie mogące wspomóc walkę z trądzikiem + zmniejszanie porów? Biorę!

Produkt przybył do mnie w plastikowej butelce, bez dodatkowego opakowania, tylko zgrzany folią. Przy etykietce jest hologramowa naklejka mająca gwarantować oryginalność produktu, obecna na wszystkich opakowaniach Mizonu. Po obdarciu toniku z folii i odkręceniu nakrętki napotkamy dodatkowe zabezpieczenie:



 Produkt ma dość sporą pojemność - 210ml. Jest to typowo tonikowy płyn o konsystencji wody. Pachnie przyjemnie, świeżo, cytrusowo - mnie osobiście pachnie bardzo swojsko cytrynową wodą mineralną Żywiec xD Tonik nie wysusza skóry, za co polubiłam go najbardziej - po piance/żelu do twarzy czasem towarzyszy mi uczucie ściągnięcia skóry, ten tonik nie dość że tego uczucia nie pogłębia, to wręcz je delikatnie uśmierza.

A teraz najważniejszy punkt programu - czy owy toni faktycznie zwęża pory?
 [...efektowna pauza dla wzmocnienia napięcia]
Tak! Skóra po użyciu jest przyjemnie odświeżona, a pory zmniejszone. Nie jest to efekt spektakularny - cudów nie oczekuję, skoro większość życia mam kratery na twarzy, to jeden produkt tego nagle nie zlikwiduje - jest jednak zauważalny, szczególnie na policzkach tuż przy nosie, gdzie porzyska najbardziej rzucają się w oczy. Mizon 1:0 porzyska :)
Jeśli chodzi o oddziaływanie  na trądzik, to na chwilę obecną ciężko mi powiedzieć, gdyż moja skóra przeżywa obecnie dramat po odstawieniu antybiotyków. Uzupełnię jeśli dojdę do jakiś konkretnych wniosków, w każdym bądź razie na pewno nie pogarsza sprawy.

Cena: od 7 funtów (ok. 35zł) na e-Bay.

Podsumowanie:
Plusy:
+ faktycznie działa zwężająco na pory
+ nie wysusza skóry
+ przyjemny świeży zapach
+ duża pojemność

Minusy:
póki co brak :)

Skład: Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Leaf Water, Aqua, Butylene Glycol, Panthenol, Trehalose, Glycerin, Peg-60 Hydrogenated Castor Oil, Tocopheryl Acetate, Caprylylglycol, Ethylhexyglycerin, Tropolone, Daucus Carota Sativa (Carrot) Root Extract, Pinus Densiflora Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Canca Papaya (Papaya) Fruit Extract, Gypsophla Paniculata Root Extract, Propylene Glycol, Hedera Helix (Ivy) Extract, Copper Tripeptide-1, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Salix Alba (Willow) Bark Extract, Phenoxyethanol, Cymbopogon Schoenanthus Oil.


W serii 90%, dostępne są również dwa inne toniki: z nawilżającym i wygładzającym ekstraktem z bułgarskiej róży oraz z łagodzącym i ochronnym rumiankiem.

środa, 26 czerwca 2013

W poszukiwaniu ideału: Skin Food Peach Sake Pore BB Cream

Dobry wieczór :)
Dziś kolejny obiekt mojego testu kremów BB, kolejny produkt od Skin Food.



Opis producenta: Krem BB zwężający pory, który reguluje wydzielanie sebum dając efekt matowej cery bez skazy, bez uczucia tłustości.

Oryginalnie krem występuje w tubce zakończonej pompką o pojemności 30ml. Ja testowałam odlewkę 2ml.


Krem ten występuje w dwóch odcieniach: #1 Light Beige i #2 Natural Beige, moja próbka to odcień Light. Często miewam problemy z określeniem czy dany krem bb ma bardziej różowe czy żółte tony, przy tym jednak nie miałam najmniejszych wątpliwości: krem jest ewidentnie żółtawy. Zdjęcie nie oddaje tego za dobrze, ale muszę przyznać że kolor trochę mnie przeraził. Na szczęście stapia się ze skórą całkiem nieźle. Jest troszkę bardziej matowy od przeciętnego kremu BB, porównywalnie z Good Afternoon Pach Green Tea BB. Nie jest to jednak całkowity mat, stosowałam na niego puder prasowany.



Krem ma rzadką konsystencję - jestem przyzwyczajona do czegoś gęstszego, więc aplikacja szła mi opornie. Nakładanie gąbeczką kompletnie mija się z celem, więcej zostaje wpite przez gąbeczkę niż nałożone na skórę - podczas jednej aplikacji gąbką zużyłam prawie połowę próbki. Palcami również szło mi opornie, najlepiej chyba pędzlem. Krem ten zapewnia bardzo naturalny wygląd i dość słabe krycie, tyle aby pokryć zaskórniki i trochę rozszerzone pory. Z powodu rzadkiej konsystencji trudno jest nałożyć go grubszą warstwą w miejscach które potrzebują lepszego wytuszowania. Nie zauważyłam też żadnego działania na pory czy produkcję sebum. Buzia zaczęła się świecić po ok.2h, czyli moim standardowym czasie.
Produkt posiada przyjemny brzoskwiniowy zapach - początkowo wyczuwałam w nim też lekką alkoholową nutę (sake), ale teraz wsadzając nos do pojemniczka już jej nie czuję, czyżby uleciała? Brzoskwiniowe nuty przyjemnie towarzyszą nam podczas aplikacji i znikają chwilę po niej.
 Krem ten wyposażony jest w filtr SPF20 PA+.


Cena pełnowymiarowego produktu: od 5 funtów (ok. 25zł) na e-Bay.

Podsumowanie:
Plusy:
+ naturalny wygląd
+ delikatnie matowy
+ przyjemny zapach
+ tani

Minusy:
- dla mnie za rzadka konsystencja
- słabe krycie
- trochę wchodzi w zmarszczki, ale nie tragicznie
- nie zauważyłam działania na pory i kontroli sebum*

Ogólnie rzecz biorąc jestem zwolenniczką naturalnego wyglądu, mam jednak dość mocno niejednolitą cerę i ten krem ma dla mnie trochę za małe krycie. Myślę, że nadałby się lepiej dla osób, które mają mniej do ukrycia, ja póki co nie będę sięgać po pełnowymiarową wersję tego produktu.

* niespecjalnie wierzę w to, że jakikolwiek produkt mógłby ograniczyć przetłuszczanie mojej mega tłustej cery i zazwyczaj nie uwzględniam tego w swojej ocenie, jeśli producent tego nie obiecuje, w tym przypadku obiecał, więc czuję się upoważniona do przyznania minusa ;)

Aktywne składniki: TITANIUM DIOXIDE 7.73%, OCTINOXATE 3%
Reszta składu: WATER, CYCLOPENTASILOXANE, BUTYLENE GLYCOL, PEG/PPG-19/19 DIMETHICONE, BARIUM SULFATE, CAPRYLYL METHICONE, CETYL PEG/PPG-10/1 DIMETHICONE, SODIUM CHLORIDE, CYCLOHEXASILOXANE, POLYMETHYL METHACRYLATE, VINYL DIMETHICONE/METHICONE SILSESQUIOXANE CROSSPOLYMER, DIMETHICONE, SORBITAN ISOSTEARATE, POLYQUATERNIUM-51, DISTEARDIMONIUM HECTORITE, ALUMINUM HYDROXIDE, STEARIC ACID, SORBITAN OLIVATE, TRIMETHYLSILOXYSILICATE, PROPYLENE CARBONATE, TRIETHOXYCAPRYLYLSILANE, PRUNUS PERSICA (PEACH) FRUIT EXTRACT, RICE FERMENT FILTRATE (SAKE), ENANTIA CHLORANTHA BARK EXTRACT, OLEANOLIC ACID, ALCOHOL, TALC, PHENOXYETHANOL, PROPYLPARABEN, METHYLPARABEN, FRAGRANCE, IRON OXIDES (CI 77492), IRON OXIDES (CI 77491), IRON OXIDES (CI 77499), ULTRAMARINES (CI 77007)

piątek, 21 czerwca 2013

Filtry SPF - dlaczego są ważne?

Podczas gdy na zachodzie wciąż opalenizna jest czymś pożądanym, a Azji słońce uważa się za źródło zła wszelkiego. Czy słusznie?


http://www.superstock.com/stock-photos-images/1909-2506
Używanie parasolek do ochrony przed Słońcem jest w Azji bardzo popularne.

Czym jest promieniowanie słoneczne i jaki ma wpływ na skórę?
Światło słoneczne zostało podzielone podług swojego oddziaływania na człowieka na kilka zakresów. Do powierzchni Ziemi dociera promieniowanie ultrafioletowe z zakresu 280-400 nm (nanometrów, w których w tym przypadku mierzona jest długość fal świetlnych). Promieniowanie ultrafioletowe dzieli się na trzy rodzaje:
  • UVC - 200-280 nm - ten rodzaj promieniowania jest prawie całkowicie pochłaniany przez warstwę ozonową atmosfery, w związku z czym nie dociera on do powierzchni Ziemi. Promieniowanie to jest wysoce szkodliwe - może być wykorzystywane w warunkach laboratoryjnych do odkażania i sterylizacji.
  • UVB - 280-320 nm -stanowi 5% promieniowania docierającego do powierzchni Ziemi i jest zatrzymywane przez chmury i szkło, wnika jednak w naskórek. Promieniowanie UVB odpowiada za opalanie się, ale także za oparzenia słoneczne, reakcje alergiczne i nowotwory skóry.
  • UVA - 320-400 nm -  stanowi 95% promieniowania, które dociera do powierzchni Ziemi i jest obecne cały rok, nawet zimą. Promienie te przenikają przez chmury, szkło i naskórek i potrafią być bardzo zdradliwe, ponieważ nie wywołują bolesności skóry. Są odpowiedzialne za powstawanie wolnych rodników, które w długim okresie mogą doprowadzić do zmian w komórkach, takich jak  fotostarzenie, nietolerancja na słońce, zaburzenia pigmentacji, a nawet do rozwoju nowotworów skóry.
 
Zdjęcie opulikowane przez New England Journal of Medicine ukazujące szkodliwe skutki jednostronnej ekspozycji na promieniowanie UV po 30 latach kierowania ciężarowki.
 
Tak więc jak widzimy Azjatki mają rację uciekając przed słońcem ;) Nie jesteśmy jednak w stanie całkowicie uniknąć promieniowania, jak więc chronić przed nim naszą skórę?

Filtry SPF i PA
SPF jest to wskaźnik ochrony przeciwsłonecznej (ang. sun protection factor) stosowany przy wyrobie kosmetyków do oznaczenia stopnia ochrony przed promieniowaniem UVB. Wskaźnik mieści się w skali od 2 do 50, chociaż można się już spotkać z faktorem powyżej 50. Wskaźnik SPF oblicza się porównując ilość czasu niezbędną do powstawania poparzenia na zabezpieczonej filtrem z skórze z czasem poparzenia nie chronionej skóry. Przykład: osoba, która normalnie doznałaby oparzeń słonecznych po 10 minutach opalania, stosując filtr SPF10 dojdzie do tego samego rezultatu w czasie dziesięciokrotnie dłuższym, czyli po 100 godzinach opalania z filtrem, zakładając stałe natężenie promieniowania. Kosmetyk o SPF 15 powinien zatrzymywać 93% UVB, o SPF 30 – 97%. Należy jednak pamiętać, że filtry SPF  są skuteczne jedynie przed dwie godziny – po tym czasie należy zaaplikować kolejną warstwę kosmetyku ochronnego.

Wskaźnik PA chroni przed promieniami UVA i posiada tylko bardzo ogólnikową trzystopniową skalę:  PA+, PA++ i PA+++. Im więcej plusów tym skuteczniejsza ochrona.
Filtry chroniące przed promieniowaniem UVA mogą być również oznaczane symbolami IPD lub PPD.

Niestety wiele kosmetyków nadal wyposażona jest tylko w filtry SPF, które nie gwarantują naszej skórze pełnej ochrony. Wszystkie kremy BB, które testowałam do tej pory wyposażone są w oba filtry.

Filtry mineralne i filtry chemiczne 
Filtry mineralne, nazywane też filtrami fizycznymi, są to związki, których działanie polega na tworzeniu warstwy ochronnej, która odbija lub rozprasza promienie słoneczne. Ich cząsteczki są na tyle duże, że nie mają zdolności wnikania w głąb naskórka, tworzą natomiast na powierzchni skóry film ochronny, czyli warstwę będącą zaporą dla promieni UVB i części widma UVA. Do grupy filtrów mineralnych zaliczają się dwa związki: Dwutlenek tytanu (Titanium dioxide) i Tlenek cynku (Zinc oxide). 

Zalety filtrów mineralnych:
+ są bardzo dobrze tolerowane przez skórę i rzadko wywołują reakcje alergiczne
+ są efektywne natychmiast po zastosowaniu
+ są fotostabilne - nie tracą swoich właściwości pod wpływem promieniowania, procesów utleniania lub upływu czasu
+ nie kumulują się w organizmie

Wady filtrów mineralnych:
- nie są w stanie samodzielnie zapewnić nam wysokiej ochrony przed szkodliwym działaniem słońca
- mogą wymagać stosunkowo częstej reaplikacji na skórę (zwłaszcza po kąpieli w wodzie czy po intensywnym wysiłku fizycznym)
- mogą bielić lub zapychać skórę.

Filtry chemiczne to substancje, które wnikają w wierzchnie warstwy naskórka, absorbują promienie UV a następnie uwalniają je w postaci ciepła. 

Zalety filtrów chemicznych:
+ wykazują się dużą skutecznością
+ są niewidoczne na powierzchni skóry
+ mają nietłustą konsystencję. 

Wady filtrów chemicznych:
- są mniej fotostabilne od filtrów mineralnych
- mogą wywoływać podrażnienia
- nie są skuteczne bezpośrednio po zastosowaniu, wymagają od­cze­kania 20-30 minut zanim zaczną działać na skórze
- mogą kumulować się w organizmie

Najmniej stabilny filtr chemiczny, którego lepiej unikać to oxybenzon (Benzophenone - 3 lub Benzophenone - 4), występujący pod nazwami Eusolex 4360, Escalol 567, KAHSCREEN BZ-3.

Za najskuteczniejsze uznaje się kosmetyki zawierające mieszankę filtrów mineralnych i chemicznych, czyli filtry takie jak Mexoryl SX, Mexoryl XL, Tinosorb S, Tinosorb M.

Chroń skórę
Nawet stosując wysokie filtry trzeba wciąż pamiętać o podstawowych zasadach bezpiecznego opalania. Najlepiej opalać się w ruchu i ograniczyć ekspozycję na słońcu pomiędzy godziną 12 a 15. Jeśli jesteśmy na urlopie i planujemy opalać się codziennie, najlepiej robić to stopniowo, zaczynając pierwszego dnia od 10-15 minut i wydłużając czas opalania następnego dnia. Pamiętaj też, że nad wodą (i w wodzie) słońce opala podwójnie, ponieważ promienie słoneczne odbijają się od powierzchni wody. 

Najczęściej powatrzanym błędem jest stosowanie ochrony przeciwsłonecznej tylko latem - promieniowanie UV zagraża naszej skórze niezależnie od temperatury na dworze i może przenikać przez chmury. Jeśli zależy nam na zdrowej skórze powinniśmy pamiętać o filtrach cały rok. Jeśli nie lubisz tradycyjnych kremów/balsamów z filtrem, warto rozejrzeć się za kosmetykami codziennego użytku wyposażonymi w filtr. Na europejskim rynku łatwo znaleźć krem nawilżający na dzień z filtrem, na rynku ajzatyckim praktycznie każdy krem BB zawiera filtr. Niestety aby zapewnić maksymalną ochronę powinniśmy powtarzać aplikację filtru co 2-3 godziny - łatwym i prostym rozwiązaniem są więc pudry z filtrem.

Puder prasowany Skin Food Red Orange z wysokim filtrem SPF50 PA+++.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
 
site design by designer blogs