środa, 26 czerwca 2013

W poszukiwaniu ideału: Skin Food Peach Sake Pore BB Cream

Dobry wieczór :)
Dziś kolejny obiekt mojego testu kremów BB, kolejny produkt od Skin Food.



Opis producenta: Krem BB zwężający pory, który reguluje wydzielanie sebum dając efekt matowej cery bez skazy, bez uczucia tłustości.

Oryginalnie krem występuje w tubce zakończonej pompką o pojemności 30ml. Ja testowałam odlewkę 2ml.


Krem ten występuje w dwóch odcieniach: #1 Light Beige i #2 Natural Beige, moja próbka to odcień Light. Często miewam problemy z określeniem czy dany krem bb ma bardziej różowe czy żółte tony, przy tym jednak nie miałam najmniejszych wątpliwości: krem jest ewidentnie żółtawy. Zdjęcie nie oddaje tego za dobrze, ale muszę przyznać że kolor trochę mnie przeraził. Na szczęście stapia się ze skórą całkiem nieźle. Jest troszkę bardziej matowy od przeciętnego kremu BB, porównywalnie z Good Afternoon Pach Green Tea BB. Nie jest to jednak całkowity mat, stosowałam na niego puder prasowany.



Krem ma rzadką konsystencję - jestem przyzwyczajona do czegoś gęstszego, więc aplikacja szła mi opornie. Nakładanie gąbeczką kompletnie mija się z celem, więcej zostaje wpite przez gąbeczkę niż nałożone na skórę - podczas jednej aplikacji gąbką zużyłam prawie połowę próbki. Palcami również szło mi opornie, najlepiej chyba pędzlem. Krem ten zapewnia bardzo naturalny wygląd i dość słabe krycie, tyle aby pokryć zaskórniki i trochę rozszerzone pory. Z powodu rzadkiej konsystencji trudno jest nałożyć go grubszą warstwą w miejscach które potrzebują lepszego wytuszowania. Nie zauważyłam też żadnego działania na pory czy produkcję sebum. Buzia zaczęła się świecić po ok.2h, czyli moim standardowym czasie.
Produkt posiada przyjemny brzoskwiniowy zapach - początkowo wyczuwałam w nim też lekką alkoholową nutę (sake), ale teraz wsadzając nos do pojemniczka już jej nie czuję, czyżby uleciała? Brzoskwiniowe nuty przyjemnie towarzyszą nam podczas aplikacji i znikają chwilę po niej.
 Krem ten wyposażony jest w filtr SPF20 PA+.


Cena pełnowymiarowego produktu: od 5 funtów (ok. 25zł) na e-Bay.

Podsumowanie:
Plusy:
+ naturalny wygląd
+ delikatnie matowy
+ przyjemny zapach
+ tani

Minusy:
- dla mnie za rzadka konsystencja
- słabe krycie
- trochę wchodzi w zmarszczki, ale nie tragicznie
- nie zauważyłam działania na pory i kontroli sebum*

Ogólnie rzecz biorąc jestem zwolenniczką naturalnego wyglądu, mam jednak dość mocno niejednolitą cerę i ten krem ma dla mnie trochę za małe krycie. Myślę, że nadałby się lepiej dla osób, które mają mniej do ukrycia, ja póki co nie będę sięgać po pełnowymiarową wersję tego produktu.

* niespecjalnie wierzę w to, że jakikolwiek produkt mógłby ograniczyć przetłuszczanie mojej mega tłustej cery i zazwyczaj nie uwzględniam tego w swojej ocenie, jeśli producent tego nie obiecuje, w tym przypadku obiecał, więc czuję się upoważniona do przyznania minusa ;)

Aktywne składniki: TITANIUM DIOXIDE 7.73%, OCTINOXATE 3%
Reszta składu: WATER, CYCLOPENTASILOXANE, BUTYLENE GLYCOL, PEG/PPG-19/19 DIMETHICONE, BARIUM SULFATE, CAPRYLYL METHICONE, CETYL PEG/PPG-10/1 DIMETHICONE, SODIUM CHLORIDE, CYCLOHEXASILOXANE, POLYMETHYL METHACRYLATE, VINYL DIMETHICONE/METHICONE SILSESQUIOXANE CROSSPOLYMER, DIMETHICONE, SORBITAN ISOSTEARATE, POLYQUATERNIUM-51, DISTEARDIMONIUM HECTORITE, ALUMINUM HYDROXIDE, STEARIC ACID, SORBITAN OLIVATE, TRIMETHYLSILOXYSILICATE, PROPYLENE CARBONATE, TRIETHOXYCAPRYLYLSILANE, PRUNUS PERSICA (PEACH) FRUIT EXTRACT, RICE FERMENT FILTRATE (SAKE), ENANTIA CHLORANTHA BARK EXTRACT, OLEANOLIC ACID, ALCOHOL, TALC, PHENOXYETHANOL, PROPYLPARABEN, METHYLPARABEN, FRAGRANCE, IRON OXIDES (CI 77492), IRON OXIDES (CI 77491), IRON OXIDES (CI 77499), ULTRAMARINES (CI 77007)

piątek, 21 czerwca 2013

Filtry SPF - dlaczego są ważne?

Podczas gdy na zachodzie wciąż opalenizna jest czymś pożądanym, a Azji słońce uważa się za źródło zła wszelkiego. Czy słusznie?


http://www.superstock.com/stock-photos-images/1909-2506
Używanie parasolek do ochrony przed Słońcem jest w Azji bardzo popularne.

Czym jest promieniowanie słoneczne i jaki ma wpływ na skórę?
Światło słoneczne zostało podzielone podług swojego oddziaływania na człowieka na kilka zakresów. Do powierzchni Ziemi dociera promieniowanie ultrafioletowe z zakresu 280-400 nm (nanometrów, w których w tym przypadku mierzona jest długość fal świetlnych). Promieniowanie ultrafioletowe dzieli się na trzy rodzaje:
  • UVC - 200-280 nm - ten rodzaj promieniowania jest prawie całkowicie pochłaniany przez warstwę ozonową atmosfery, w związku z czym nie dociera on do powierzchni Ziemi. Promieniowanie to jest wysoce szkodliwe - może być wykorzystywane w warunkach laboratoryjnych do odkażania i sterylizacji.
  • UVB - 280-320 nm -stanowi 5% promieniowania docierającego do powierzchni Ziemi i jest zatrzymywane przez chmury i szkło, wnika jednak w naskórek. Promieniowanie UVB odpowiada za opalanie się, ale także za oparzenia słoneczne, reakcje alergiczne i nowotwory skóry.
  • UVA - 320-400 nm -  stanowi 95% promieniowania, które dociera do powierzchni Ziemi i jest obecne cały rok, nawet zimą. Promienie te przenikają przez chmury, szkło i naskórek i potrafią być bardzo zdradliwe, ponieważ nie wywołują bolesności skóry. Są odpowiedzialne za powstawanie wolnych rodników, które w długim okresie mogą doprowadzić do zmian w komórkach, takich jak  fotostarzenie, nietolerancja na słońce, zaburzenia pigmentacji, a nawet do rozwoju nowotworów skóry.
 
Zdjęcie opulikowane przez New England Journal of Medicine ukazujące szkodliwe skutki jednostronnej ekspozycji na promieniowanie UV po 30 latach kierowania ciężarowki.
 
Tak więc jak widzimy Azjatki mają rację uciekając przed słońcem ;) Nie jesteśmy jednak w stanie całkowicie uniknąć promieniowania, jak więc chronić przed nim naszą skórę?

Filtry SPF i PA
SPF jest to wskaźnik ochrony przeciwsłonecznej (ang. sun protection factor) stosowany przy wyrobie kosmetyków do oznaczenia stopnia ochrony przed promieniowaniem UVB. Wskaźnik mieści się w skali od 2 do 50, chociaż można się już spotkać z faktorem powyżej 50. Wskaźnik SPF oblicza się porównując ilość czasu niezbędną do powstawania poparzenia na zabezpieczonej filtrem z skórze z czasem poparzenia nie chronionej skóry. Przykład: osoba, która normalnie doznałaby oparzeń słonecznych po 10 minutach opalania, stosując filtr SPF10 dojdzie do tego samego rezultatu w czasie dziesięciokrotnie dłuższym, czyli po 100 godzinach opalania z filtrem, zakładając stałe natężenie promieniowania. Kosmetyk o SPF 15 powinien zatrzymywać 93% UVB, o SPF 30 – 97%. Należy jednak pamiętać, że filtry SPF  są skuteczne jedynie przed dwie godziny – po tym czasie należy zaaplikować kolejną warstwę kosmetyku ochronnego.

Wskaźnik PA chroni przed promieniami UVA i posiada tylko bardzo ogólnikową trzystopniową skalę:  PA+, PA++ i PA+++. Im więcej plusów tym skuteczniejsza ochrona.
Filtry chroniące przed promieniowaniem UVA mogą być również oznaczane symbolami IPD lub PPD.

Niestety wiele kosmetyków nadal wyposażona jest tylko w filtry SPF, które nie gwarantują naszej skórze pełnej ochrony. Wszystkie kremy BB, które testowałam do tej pory wyposażone są w oba filtry.

Filtry mineralne i filtry chemiczne 
Filtry mineralne, nazywane też filtrami fizycznymi, są to związki, których działanie polega na tworzeniu warstwy ochronnej, która odbija lub rozprasza promienie słoneczne. Ich cząsteczki są na tyle duże, że nie mają zdolności wnikania w głąb naskórka, tworzą natomiast na powierzchni skóry film ochronny, czyli warstwę będącą zaporą dla promieni UVB i części widma UVA. Do grupy filtrów mineralnych zaliczają się dwa związki: Dwutlenek tytanu (Titanium dioxide) i Tlenek cynku (Zinc oxide). 

Zalety filtrów mineralnych:
+ są bardzo dobrze tolerowane przez skórę i rzadko wywołują reakcje alergiczne
+ są efektywne natychmiast po zastosowaniu
+ są fotostabilne - nie tracą swoich właściwości pod wpływem promieniowania, procesów utleniania lub upływu czasu
+ nie kumulują się w organizmie

Wady filtrów mineralnych:
- nie są w stanie samodzielnie zapewnić nam wysokiej ochrony przed szkodliwym działaniem słońca
- mogą wymagać stosunkowo częstej reaplikacji na skórę (zwłaszcza po kąpieli w wodzie czy po intensywnym wysiłku fizycznym)
- mogą bielić lub zapychać skórę.

Filtry chemiczne to substancje, które wnikają w wierzchnie warstwy naskórka, absorbują promienie UV a następnie uwalniają je w postaci ciepła. 

Zalety filtrów chemicznych:
+ wykazują się dużą skutecznością
+ są niewidoczne na powierzchni skóry
+ mają nietłustą konsystencję. 

Wady filtrów chemicznych:
- są mniej fotostabilne od filtrów mineralnych
- mogą wywoływać podrażnienia
- nie są skuteczne bezpośrednio po zastosowaniu, wymagają od­cze­kania 20-30 minut zanim zaczną działać na skórze
- mogą kumulować się w organizmie

Najmniej stabilny filtr chemiczny, którego lepiej unikać to oxybenzon (Benzophenone - 3 lub Benzophenone - 4), występujący pod nazwami Eusolex 4360, Escalol 567, KAHSCREEN BZ-3.

Za najskuteczniejsze uznaje się kosmetyki zawierające mieszankę filtrów mineralnych i chemicznych, czyli filtry takie jak Mexoryl SX, Mexoryl XL, Tinosorb S, Tinosorb M.

Chroń skórę
Nawet stosując wysokie filtry trzeba wciąż pamiętać o podstawowych zasadach bezpiecznego opalania. Najlepiej opalać się w ruchu i ograniczyć ekspozycję na słońcu pomiędzy godziną 12 a 15. Jeśli jesteśmy na urlopie i planujemy opalać się codziennie, najlepiej robić to stopniowo, zaczynając pierwszego dnia od 10-15 minut i wydłużając czas opalania następnego dnia. Pamiętaj też, że nad wodą (i w wodzie) słońce opala podwójnie, ponieważ promienie słoneczne odbijają się od powierzchni wody. 

Najczęściej powatrzanym błędem jest stosowanie ochrony przeciwsłonecznej tylko latem - promieniowanie UV zagraża naszej skórze niezależnie od temperatury na dworze i może przenikać przez chmury. Jeśli zależy nam na zdrowej skórze powinniśmy pamiętać o filtrach cały rok. Jeśli nie lubisz tradycyjnych kremów/balsamów z filtrem, warto rozejrzeć się za kosmetykami codziennego użytku wyposażonymi w filtr. Na europejskim rynku łatwo znaleźć krem nawilżający na dzień z filtrem, na rynku ajzatyckim praktycznie każdy krem BB zawiera filtr. Niestety aby zapewnić maksymalną ochronę powinniśmy powtarzać aplikację filtru co 2-3 godziny - łatwym i prostym rozwiązaniem są więc pudry z filtrem.

Puder prasowany Skin Food Red Orange z wysokim filtrem SPF50 PA+++.

W poszukiwaniu ideału: Tony Moly Dear Me Petite Cotton BB Cream

Hej hej!
W ramach jednego większego zamówienia (rasowa blogerka powiedziałaby "haulu", ale mnie jakoś to określenie nie pasuje :] ) stwierdziłam, że kupię sobie jakiś BB mniej więcej w ciemno. Padło na kremik od Tony Moly - miła odmiana, bo póki co większość moich kosmetyków azjatyckich to Skin Food... A oto i on:


Opis producenta: Ten krem BB uczyni twoją skórę dziecięco miękką, przylega lekko do skóry sprawiając, że jest ona bez skazy. Zapewnia dobre krycie bez pozostawiania tłustej warstwy.
Wybaczcie, wiem że te opisy producenta brzmią czasem trochę dziwnie, ale często koreańscy sprzedawcy/producenci posługują się językiem angielskim rodem z translatora, a i mnie z racji życia w anglojęzycznym kraju ciężko czasem niektóre sformułowania na poprawny polski przetłumaczyć...

W składzie znajdziemy kilka dobroczynnych substancji:
  • Arbutynę - aktywny składnik rozjaśniający skórę, pomocny przy hiperpigmentacji spowodowanej trądzikiem, alergiami, infekcjami itp. Stanowi również naturalny filtr UV.
  • Krzemionkę - matuje skórę.
  • Ekstrakt z portulaki warzywnej - ma właściwości łagodzące, przyspiesza proces gojenia, poprawia elastyczność skóry. Jest naturalnym źródłem witamin A, C i E oraz koenzymu Q10, antyoksydant, zapobiega przedwczesnemu starzeniu się i chroni skórę.
  • Ekstrakt z oczaru wirginijskiego (witch hazel) - ma działanie ściągające, antybakteryjne i przeciwzapalne, dzięki czemu jest popularnym składnikiem kosmetyków dla cery trądzikowej. Antyoksydant.
  • Adenozyna - pomaga przeciwdziałać zmarszczkom, redukuje uszkodzenia skóry spowodowane promieniowaniem UV, wspomaga produkcję elastyny i kolagenu, dzięki czemu skóra jest bardziej elastyczna.
  • Kwas hialuronowy - występuje naturalnie w naszej skórze, z wiekiem jednak jego ilość zmniejsza się przez co nasza skóra starzeje się i wiotczeje. Posiada niesamowitą właściwość zatrzymywania wody - jedna cząsteczka kwasu hialuronowego potrafi utrzymać ilość wody tysiąckrotnie przewyższającą jej masę. Jest jednym z najlepiej znanych substancji nawilżających.
  • Ekstrakt z Gotu Koli - zapobiega foto-starzeniu się skóry, wzmacnia strukturę kolagenu. Popularna w medycynie hinduskiej jako składnik pomagający leczyć bardzo suchą skórę. Ma działanie przeciwzapalne.
Chociaż większość z nich znajduje się pod koniec składu, a więc krem nie zawiera ich wiele.

Pełen skład: Water, Cyclotetrasilxane, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Cyclohexasiloxane, Titanium Dioxide, Butylene Glycol, Cyclomethicone, Cyclopentasiloxane, Zinc Oxide, Cetyl PEG/PPG-10/1Dimethicone, Sorbitan Sesquioleate, Arbutin, Hexyl Laurate, Polymethyl Methylmethacrylate, Polygryceryl-2 Triisostearate, Bees Wax, Dimethiconecopolypol, Sodium Chloride, Cl 77492, Magnesium Aluminium Silicate, Disteardimonium Hectorite, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Silica, Portulaca Oleracea Extract, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Bark/Leaf/Twig Extract, Adenosine, Triethoxycaprylylsilane, Sodium Hialuronate, Centella Asiatica Extract.

 Krem zamknięty jest w miękkiej tubce do wyciskania o pojemności 30g. Posiada tylko jeden odcień: #1 Cotton Beige, co budziło pewne obawy przed zakupem - okazały się one jednak zupełnie zbędne, kolor świetnie dopasował się do mojej skóry.


Krem ma kapitalną konsystencję - nie za rzadką i nie za gęstą, można nakładać go dowolnym sposobem - testowałam palcami, gąbeczką i pędzlem. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że nie tworzy smug podczas nakładania, choć smużenie jest charakterystyczne dla kremów BB. W związku z tym aplikacja przebiega szybko i sprawnie, sięgam po niego zawsze kiedy się spieszę, jako że mogę go po prostu rozsmarować na twarzy bez konieczności wklepywania. Krem oferuje całkiem niezłe krycie, wycisza zaczerwienienia i delikatnie maskuje blizny, wyglądając przy tym bardzo świeżo i naturalnie. Nie wchodzi w zmarszczki, za co ogromny plus i nie podkreśla mocno suchych skórek (chociaż przypuszczam że na mocno przesuszonej skórze coś by pewnie podkreślił, moja jest aktualnie w dobrym stanie pod tym względem). Jest rozświetlający w typowy dla BB sposób, matuję go odrobinę pudrem. Trwałość* jest niezła, zaczynam się świecić po ok. 2 godzinach (jak przy każdym innym kosmetyku kolorowym...), po ściągnięciu nadmiaru sebum bibułką i ponownej aplikacji pudru buzia wygląda ok przez najbliższe kilka godzin. Produkt jest praktycznie bezzapachowy. Posiada filtr SPF30 PA ++.

Cena:  od 4 funtów (ok. 20zł) na e-Bay

Podsumowanie:
Plusy:
+ idealna konsystencja - nie za rzadka, nie za gęsta
+ nie tworzy smug podczas nakładania
+ nie wchodzi w zmarszczki
+ nie podkreśla mocno suchych skórek
+ dobrze dopasowany kolor
+ niezłe krycie przy zachowaniu naturalnego wyglądu
+ tani

Minusy:
jak dla mnie brak!

Na chwilę obecną jest to mój ulubiony krem bb, cieszę się że w ramach mojego Poszukiwania Ideału, to właśnie ten kupiłam w pełnowymiarowej wersji. Póki co trochę go oszczędzam, na co dzień testuję inne, po ten sięgam kiedy się spieszę lub kiedy potrzebuję mieć pewność co do wyglądu mojej buzi. Zakup w ciemno okazał się strzałem w dziesiątkę, serdecznie polecam!

*Jeśli chodzi o trwałość (i utrzymanie matu), to o ile nie jest tragicznie krótka nie biorę jej mocno pod uwagę w swojej ocenie - mam masakrycznie tłustą cerę i nie wierzę w to, że jakikolwiek kosmetyk kolorowy mógłby zmniejszyć jej przetłuszczanie się. Poza tym pracuję na pełen etat i czasem ciężko jest mi określić trwałość danego kremu, jako że nie jestem w stanie zaglądać do lustra co godzinę (może i bym była, ale w ferworze pracy po prostu zapominam xD), stąd też moje ogólnikowe określenia typu "kilka godzin" niż np. "krem utrzymuje względny mat przez x godzin"...

czwartek, 20 czerwca 2013

W poszukiwaniu ideału: Skin Food Mushroom Multi Care BB Cream

Dobry wieczór :)
Obkupiłam się w próbki i niniejszym zaczynam swoje Poszukiwania Ideału pośród kremów BB ;)
Na dobry początek chyba najpopularniejszy krem od Skin Food zawierający ekstrakt z grzybków.



Opis producenta: Ten trzy-funkcyjny krem BB zapewnia ochronę przed promieniami UV i głębokie nawilżenie z ekstraktami z aloesu i grzybów, podczas gdy arbutyna* i adenozyna** czynią skórę przejrzystą i elastyczną.

*Arbutyna - związek stosowany w leczeniu hiperpigmentacji spowodowanej przez trądzik, reakcje alergiczne, infekcje, blizny, związki fototoksyczne etc. Można ją także stosować w terapii trądziku oraz w leczeniu stanów zapalnych. Jest także naturalnym filtrem zatrzymującym promieniowanie UV.

**Adenozyna - pomaga utrzymać skórze elastyczność, gdyż utrzymuje kształt włókien kolagenowych i odpowiada za tworzenie nowych.

Pełnowymiarowy produkt to klasyczna tubka do wyciskania o pojemności 50g, ja testowałam odlewkę kremu o pojemności 2g.



Oczywiście musiałam zużyć prawie całą próbkę zanim zebrałam się w sobie do zrobienia zdjęcia...
Krem ten ma bardzo gęstą konsystencję przez co niestety nie jest zbyt wydajny. Ilość pokazana na zdjęciu wystarczyła na jedną aplikację pędzlem. Próbowałam go nakładać również palcami i gąbeczką, pędzlem było zdecydowanie najwygodniej. Plusem gęstej konsystencji jest to, że z łatwością można go nałożyć grubszą warstwą w miejscach które potrzebują dodatkowego krycia. Ogółem krem ten kryje ładnie, wycisza zaczerwienienia, przykrywa trochę blizny. Przy nakładaniu tworzy smugi, co jest z resztą dość typowe dla kremów BB. Niestety podkreśla trochę zmarszczki. Posiada filtr SPF20 PA +.



Kolor jest moim zdaniem bardzo neutralny i świetnie dopasował się do mojej karnacji. Jak widać na zdjęciu - krem jest tylko trochę rozprowadzony, a nie wyróżnia się mocno na tle skóry. Krem nadaje skórze typowy dla kremów BB efekt "glow", nie jest to wybitnie mocne świecenie, ale ja wolałam go troszkę zmatowić pudrem.

Jest to kolejny produkt od Skin Food, który zaskoczył mnie (pozytywnie) swoim zapachem. No bo jak może pachnąć grzybkowy kosmetyk? Ten pachnie grejpfrutem ^^ zapach jest dość mocno wyczuwalny i bardzo mi się podoba, daje uczucie świeżości co jest bardzo przyjemnym akcentem podczas robienia makijażu. Zapach znika chwilę po nałożeniu na skórę.

Produkt dobrze współgra z innymi kosmetykami, nałożony na niego puder matujący i róż dobrze się trzymają. Podczas ostatniej aplikacji zaryzykowałam i nałożyłam go w okolicach oczu, choć staram się unikać nakładania tam innych kosmetyków niż te specjalnie do tego stworzone (jak np. Skin Food Salmon Concealer), od kiedy dostałam jakiś czas temu uczulenia na powiekach. Kremik wytuszował cienie i worki, cień do powiek trzymał się na nim ładnie, nie wysuszył mi powiek, chociaż była to jednorazowa aplikacja, więc nie wiem jak byłoby na dłuższą metę.

Trwałość oceniłabym jako "normalną" - czyli przy mojej tłustej cerze tłusto zaczęło być po 2-3 godzinach. Po ściągnięciu nadmiaru sebum bibułką krem wyglądał dobrze przez następne kilka godzin.

Cena za pełnowymiarowy produkt: od 7 funtów (ok. 35zł) w górę.

Podsumowanie:
Plusy:
+ cudowny grejpfrutowy zapach ^^
+ dobre krycie
+ dobrze dopasowany kolor
+ nie podkreśla suchych skórek

Minusy:
- trochę mało wydajny
- tworzy smugi podczas nakładania
- wchodzi w zmarszczki

Ogółem jest to całkiem przyzwoity krem BB o bardzo przystępnej cenie biorąc pod uwagę pojemność. Mając do dyspozycji tylko tę próbkę rozważyłabym zakup pełnowymiarowej wersji, póki co jednak mam jeszcze 6 próbek do testowania ;)

piątek, 14 czerwca 2013

Skin Food: Salmon Brightening Eye Cream & Salmon Dark Circle Concealer Cream

Witam!
Długo mnie nie było; najpierw urlop a potem marne próby przegonienia po-urlopowego lenia. Ehhh ;)
Ku mojej uciesze, w domu czekała już na mnie paczka z Korei, a w niej kilka nowych cudeniek, głównie z firmy Skin Food. Także dzisiaj w ramach zadośćuczynienia notatka 2w1 ;)

Skin Food Salmon Brightening Eye Cream


Opis producenta: Zawierający arbutynę i bogaty w Omega-3 ekstrakt z ikry łososia, produkowanej w Hokkaido w Japonii, krem przynosi ulgę i rozjaśnia ciemne cienie wokół oczu.
Sposób użycia: Po aplikacji toniku, nałóż odpowiednią ilość kremu wokół oczu i delikatnie wklep aby wspomóc wchłanianie.

Zanim przejdę do samego kremu, trzeba Wam wiedzieć moi drodzy, że worki i cienie wokół oczu (nie tylko pod, bo powieki też mam dość ciemne) mam straszliwe i niestety genetyczne (dzięki tato :P). W związku z tym oczy podkrążone mam zawsze, niezależnie od ilości snu, choć wiadomo, że przy zmęczeniu są trochę straszniejsze niż zazwyczaj. Ogólnie nie wierzę w cuda i wiem, że żaden kosmetyk nie pomoże mi się wyzbyć tego problemu całkowicie, świadomość ta jednak nie przeszkadza mi w wydawaniu fortuny na kremy pod oczy xD
Do zakupu produktu Skin Food skłoniło m.in. pojawienie się dziwnego uczulenia na powiekach - były wysuszone, łuszczące, zaczerwienione i swędziały... masakra! Skin Food używa naturalnych ekstraktów, poza tym łosoś sam w sobie jest tłusty, liczyłam więc na dobre nawilżenie. I nie zawiodłam się :)

Produkt przyjechał zgrzany folią, co jest typowe dla kosmetyków Skin Fooda. Znajduje się w szklanym słoiczku, z zewnątrz obudowanym czymś metalicznym (aluminium?). Pierwsze co powaliło mnie w tym kosmetyku to wielkość słoiczka - do tej pory używałam kremów pod oczy głównie w tubkach, raz tylko miałam słoiczek i był on maleńki. Skin Food natomiast oferuje nam 30g produktu - zawsze mam problem z wyobrażeniem sobie wielkości produktu znając tylko pojemność, stąd też moje zdziwienie. Krem jest wydajny, więc tak spory słoiczek starczy mi chyba na rok xD Używam dwa razy dziennie od trzech tygodni i póki co śladów zużycia nie widać.



Konsystencja to treściwy krem. W swojej treściwości nie jest on jednak tłusty - wchłania się dość szybko i zostawia skórę wokół oczu doskonale nawilżoną. Nadaje się pod makijaż, nie zostawia żadnego filmu na skórze.
Zapach? Z łososiem czy inną rybą nie ma nic wspólnego xD delikatny i kwiatowy. Z produktami Skin Food często tak jest, że nie do końca wiadomo jakiego zapachu się spodziewać (ekstrakty z pomidorów, łososia, grzybków...), ale ostatecznie zapach okazuje się miłym zaskoczeniem.
A teraz najważniejsze: działanie. Panie i Panowie, oznajmiam wszem i wobec że rozjaśniający krem z ekstraktem z łososia DZIAŁA. Moja skóra wokół oczu ma się świetnie - rozjaśniona i nawilżona, a za dobrym nawilżeniem idzie też delikatna neutralizacja zmarszczek (mam takie "śmieszki" będące poziomą linią pod dolną powieką). Niestety niewiele robi z opuchnięciami pod oczami (czyt. worami), ale też producent tego nie obiecuje, więc nie ma co narzekać.

Cena: od 9 funtów (ok. 44zł) na e-Bay.

Podsumowanie:
Plusy:
+ treściwa konsystencja i szybkie wchłanianie
+ dobre nawilżenie
+ zapach
+ rzeczywiście rozjaśnia cienie
+ cena w stosunku do pojemności jest niewielka

Minusy:
- Nie robi nic z opuchnięciami, ale producent tego nie obiecuje, więc to taki minus-nie minus ;)

Kiedy już skończę ten słoiczek (a trochę mi to zajmie...) na pewno jeszcze do niego wrócę, choć może nie od razu aby móc przetestować inne produkty tego typu.


Skin Food Salmon Dark Circle Concealer Cream


Opis producenta: Korektor, który efektywnie ukrywa cienie pod oczami, zawiera ekstrakt z łososia. (Krótko i na temat xD)
Sposób użycia: Po aplikacji podkładu nałóż odpowiednią ilość korektora i delikatnie wklep wokół oczu.

Produkt znajduje się w szklanym słoiczku o pojemności 10g, gwarancją nowości jest folia zgrzana wokół słoiczka. Korektor dostępny jest w dwóch odcieniach: #1 Salmon Blooming i #2 Salmon Beige, jestem posiadaczką jedynki. Kiedy otworzyłam kosmetyk, kolor nieco zbił mnie z tropu...


Do tej pory nigdy nie używałam korektora typowo pod oczy, raczej jakiego uniwersalnego, który kolor miał bardziej naturalny i typowo podkładowy (dla jasnej cery), ten natomiast jest pomarańczowo-różowy. Okazało się jednak, że tylko wierzchnia, wygładzona warstwa tak straszy kolorem, po przetarciu palcem kolor jest nieco delikatniejszy:


Konsystencja jest dość zbita (czyli nie wkładamy palca/aplikatora w produkt, tak jak byśmy mogli zrobić to z kremem, a muskamy jego wierzchnią warstwę) i aksamitna, jest banalny w aplikacji (na Wizażu niektóre Panie skarżyły się na aplikację - ja wklepuję delikatnie opuszkiem palca i taki sposób sprawdza się świetnie), ładnie trzyma się na skórze, tuszuje wszelkie zeciemnienia i zsinienia (jakie słowotwórstwo...), rozświetla spojrzenie. Nie włazi w zmarszczki i nie roluje się w miejscu zgięcia powieki, za co ogromy plus. Prócz funkcji tuszujących pełni także funkcje pielęgnujące: skóra po nim jest tak przyjemna w dotyku, że mam niezdrową ochotę macać się po oczach xD Próbowałam też w ramach eksperymentu zastosować go na inne części twarzy i coś tam wytuszował, jednak jest stworzony do krycia fioletowawych cieni, nie zaczerwienień po pryszczach.
Gdzieś przeczytałam, że absolutnie nie nadaje się pod makijaż. Cóż, czy tak jest, to nie wiem, bo jeśli mam zamiar użyć cienia do powiek, nie nakładam na nie korektora, bo i po co...?

Cena: Od 5 funtów (ok. 25 złoty) na e-Bay.

Plusy:
+ wydajność w stosunku do ceny
+ dobre krycie
+ właściwości pielęgnujące
+ nie wchodzi w zmarszczki, nie roluje się
+ zapach

Minusy:
BRAK! :)

Podsumowanie: Oba produkty z łososiowej serii są rewelacyjne i serdecznie je polecam ;)


P.S. Mój blog dorobił się pierwszego obserwatora. Bardzo się cieszę i dziękuję :) jestem też teraz nieco bardziej stremowana przed publikacją notki; więc to prawda że jak coś się wrzuci do internetu to w końcu ktoś to przeczyta? :P

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
 
site design by designer blogs