wtorek, 26 kwietnia 2016

Pryszczate kroniki: początki kuracji Izotekiem/Roaccutane

Po dłuższej nieobecności wracam do Was z nową serią: Pryszczate kroniki. Z trądzikiem użeram się od 13 roku życia, czyli już ponad 10 lat. Postanowiłam opowiedzieć Wam o moich zmaganiach z cerą, może znajdziecie jakieś przydatne informacje :)

Serię zaczynam od dupy strony, bo chciałam Wam napisać o moich poprzednich terapiach przed planowaną kuracją Roaccutane, ale mi nie poszło :P Przy Roaccutane zmiany zachodzą dość szybko, więc najpierw napiszę Wam co się dzieje z moją cerą obecnie, a później wrócę do swoich poprzednich terapii.

Co to jest Roaccutane/Izotek?

Są to leki stosowane w terapii trądziku, zawierające izotretynoinę. Na tyle na ile się orientuję, to w Polsce najpopularniejszym lekiem z izotretynoiną jest Izotek, a w Wielkiej Brytani Roaccutane (chociaż znalazłam tez strony po polsku o R., ale nie wiem czy lek ten jest w Polsce dostępny). Ja mieszkam w Szkocji, leczę się więc Roaccutane.

Źródło zdjęcia
 Co robi izotretynoina? Nie jestem farmaceutą ani lekarzem, a google każdy chyba używać potrafi, nie będę więc silić się specjalistyczny bełkot (czyt. kopiować ze stron farmaceutycznych :P). Mówiąc łopatologicznie i skrótowo izotretynoina wybija gruczoły łojowe. Trądzik jest (z reguły) rezultatem wybuchowego połączenia dwóch czynników: bakterii i sebum. Najpopularniejszą metodą leczenia trądziku jest eliminacja bakterii, czyli kuracje antybiotykami doustnymi lub maści antybakteryjne. Jeśli kuracja antybiotykami nie przyniosła rezultatu, wówczas można próbować wyeliminować drugi czynnik - łojotok - tu właśnie wkracza Roaccutane.

Co powinnaś/powinieneś wiedzieć przed rozpoczęciem terapii izotretynoiną?

Przede wszystkim należy wziąć pod uwagę, że izotretynoina to nie rurki z kremem, a mocny lek, który wywołuje nieodwracalne zmiany w skórze. Mój lekarz określa go mianem 'leku toksycznego'. Roaccutane ma szereg możliwych skutków ubocznych, w tym tak poważne jak niewydolność wątroby. Terapia zalecana jest tylko w przypadku upartego trądziku, kiedy inne metody leczenia (np. antybiotyki) nie przyniosły rezultatu. Leczenie musi odbywać się pod stałą kontrolą lekarza, który powinien konkretne rzeczy sprawdzić zanim nam lek przepisze.

Czego należy dopilnować przed terapią izotretynoiną?
  • w przypadku Pań - antykoncepcja. Nie wiem jak wygląda to w Polsce, ale w UK jesteśmy zobowiązane używać dwóch metod antykoncepcji zanim lekarz przepisze nam Roaccutane. Z reguły są to połączenia typu hormony + spirala, lub hormony + prezerwatywy. Mój lekarz przepisuje pacjentkom implant antykoncepcyjny, z dwóch powodów: jest to jedna z najskuteczniejszych metod (w przypadku pigułki jej skuteczność może zostać osłabiona jeśli nie zażywamy jej o stałej porze) oraz nie obciąża wątroby. O co to całe halo z antykoncepcją? Otóż izotretynoina jest toksyczna i jeśli zdarzy nam się zajść, to płód może zostać uszkodzony. Mój lekarz ujął to tak: jeśli zajdziesz w ciążę, będziesz musiała ją usunąć. Wiadomo, że nikt nas koniem na aborcję nie zaciągnie jeśli jej nie chcemy, ale skoro lek powoduje uszkodzenia płodu i poronienia, to wiadomo że najmądrzej będzie po prostu ciąży w czasie kuracji zapobiegać. Starania o potomka można zacząć minimum miesiąc po zakończeniu terapii izotretynoiną - skonsultuj się z lekarzem. W przypadku mężczyzn sprawa ma się nieco inaczej, bo chociaż badania pokazały że izotretynoina w pewnym stopniu przenika do nasienia, to są to ilości na tyle niewielkie, że nie powinny zaszkodzić dziecku.
  • wątroba i cholesterol - Izotek czy Roaccutane to leki obciążające wątrobę, a więc przed rozpoczęciem terapii lekarz powinien zalecić badanie krwi, żeby upewnić się że z naszą wątrobą wszystko cacy. Izotretynoina może również powodować podniesienie cholesterolu. W czasie terapii krew powinna być badana regularnie - w moim przypadku lekarz daje mi receptę tylko na 4 tygodnie, przy czym tydzień przed wizytą muszę zbadać krew. Podczas wizyty lekarz analizuje wyniki i jeśli moja wątroba ma się dobrze, dostaję receptę na kolejne 4 tygodnie. I tak w kółko Macieju.
  • filtry UV - izotretynoina powoduje nadwrażliwość skóry na słońce, w związku z tym kurację najlepiej przeprowadzać jesienią i zimą. Wiosną i latem należy stosować wysokie filtry SPF i starać się unikać słońca. Weź to pod uwagę jeśli planujesz słoneczne wczasy. Solarium jest stanowczo zakazane.
  • uwrażliwienie skóry - izotretynoina sprawia, że skóra jest nie tylko sucha, ale także bardziej wrażliwa. Jeszcze przed rozpoczęciem terapii warto zaopatrzyć się w nawilżające, hipoalergiczne kosmetyki. Warto poradzić się swojego dermatologa.
  • waga - dawka izotretynoiny jaką powinniśmy zażywać zależy m.in. od naszej wagi - jeśli więc lekarz przepisuje Wam jakąś dawkę bez spytania Was o wagę/zważenia, to powinna Wam się zapalić czerwona lampka.
  • suplementy diety - izotretynoina to pochodna witaminy A. Podczas terapii nasz organizm doświadcza hiperwitaminozy witaminy A, w związku z tym nie wolno stosować żadnych suplementów z tą witaminą.
  • depilacja - jeśli do używania niechcianego owłosienia używasz wosku być może na czas kuracji będziesz musiała zmienić przyzwyczajenia. Ze względu na suchość i wrażliwość skóry podczas terapii nie poleca się depilacji woskiem.
Przede wszystkim nie traktujcie Izoteku lekko i pamiętajcie, że terapia tym lekiem powinna być prowadzona pod okiem lekarza. Czujnym okiem! Znajoma miała sytuację, w której dermatolog podczas pierwszej wizyty w sprawie trądziku i innych problemów skórnych przepisała jej Izotek. Bez pytania o to czy jest aktywna seksualnie, czy stosuje antykoncepcję, bez testu ciążowego, bez badania krwi, bez ważenia. Po protu bach, masz tu receptę i idź już, bo mi kawa stygnie. Jeśli traficie na takiego lekarza, to proszę Was - poszukajcie innego. Nawet jeśli przeczytaliście 500 stron w internecie na temat Izoteku i wydaje Wam się, że wiecie wszystko co możecie wiedzieć i jesteście zdecydowani na tą konkretną terapię. Jak już wcześniej pisałam Izotek może wywoływać poważne działania niepożądane i naprawdę lepiej jest być pod opieką kogoś, kto nie traktuje go lekką ręką.

Jak wyglądało rozpoczęcie terapii w moim przypadku

Do mojego lekarza dermatologa zostałam skierowana przez internistę w 2014 roku. Rozpoczęliśmy dwuletnią terapię antybiotykiem - oksytetracykliną. Dwa lata to maksymalny okres czasu kiedy można przyjmować ten antybiotyk ciągle. W 2015 miałam wizytę kontrolną, czułam się dobrze, więc kontynuowałam oksytetracyklinę + lekarz dopisał mi krem z adapalenem (retinoid). Retinoid przyjął się słabo, podrażniał mi skórę, więc mogłam go stosować góra trzy noce z rzędu, po czym musiałam sobie robić kilka dni przerwy. Zmarszczki mi się spłyciły pięknie, ale trądzik nadal hulał. W styczniu 2016 zakończyłam terapię oksytetracykliną, w marcu miałam kolejną wizytę u dermatologa. Początkowo proponował mi kolejną serię antybiotyków, na którą się nie zgodziłam, ponieważ za każdym razem kiedy antybiotyk odstawiam trądzik wraca (przed oksy brałam jeszcze inny antybiotyk). Zapytałam go o izotretynoinę. Wówczas lekarz opowiedział mi o przebiegu terapii oraz o warunkach jakie muszę spełnić. Dostałam receptę na implant oraz skierowanie na badanie krwi.
Implant odebrałam jak każdy inny lek na receptę z apteki (w Szkocji wszystkie leki na receptę są darmowe), po czym musiałam umówić się do lekarza pierwszego kontaktu (angielski GP - General Practice) na jego "instalację". "Instalacja" odbywa się pod znieczuleniem miejscowym, implant jest zapakowany do specjalnego aplikatora, wygląda to tak:


Źródło zdjęcia
Ten biały patyczek to właśnie implant (a ja go sobie wyobrażałam jako chip :P). Implant wkłada się w wewnętrzną część ramienia niedominującej ręki. Pomimo znieczulenia odczuwałam pewien dyskomfort, wszak ktoś mi wciska coś pod skórę. Przed aplikacją lekarz powinien wykonać test ciążowy, także najlepiej wybrać się z pełnym pęcherzem. Aplikacja nie wymaga szwów, po wszystkim dostajemy mały opatrunek i tyle. Przez następnych kilka dni ramię było wrażliwe na dotyk. Obecnie czuję implant pod skórą (zwłaszcza jak sobie ręką przejadę po drucie od stanika :P), ale nie wiąże się to z żadnym dyskomfortem.
Tydzień po implancie miałam badanie krwi. Tydzień po krwi miałam kolejną wizytę u dermatologa. Dermatolog pobrał mi jeszcze raz krew "na wszelki wypadek", zrobił test ciążowy, zważył mnie, po czym przepisał mi 30mg Roacuttane dziennie, w ilości która starczy mi na cztery tygodnie. Dzisiaj byłam na kolejnym badaniu krwi, a w przyszłym tygodniu mam wizytę u dermatologa, na którą muszę zabrać pojemniczek z moczem do kolejnego testu ciążowego.

Pierwsze tygodnie z Roaccutane - reakcja skóry

Lekarz ostrzegł mnie, że Roaccutane wysusza skórę i będą mi pierzchły usta, które nakazał smarować wazeliną. Zaskoczyło mnie to, jak szybko zaczęłam odczuwać zmiany - usta zaczęły mi wysychać już po drugiej dawce leku. Obecnie jestem w trzecim tygodniu leczenia. Moja skóra zmieniła się z tłustej w suchą. Jedynie nos, który był najbardziej tłustą częścią twarzy, obecnie jest czymś w rodzaju cery normalnej. Skóra wokół oczu i czoło są napięte, policzki mają się nieźle, zaś obszary najbardziej wymęczone trądzikiem - broda, szczęka i dolna część policzków się łuszczą na potęgę. Wypryski nadal się pojawiają - głównie pryszcze nazywane przeze mnie "klasycznymi" - czerwone grudki z białą końcówką. W zeszłym tygodniu było dość źle, wyprysków było sporo, były bolesne, cała dolna część twarzy była zaczerwieniona. Obecnie jest lepiej, cera powoli się uspokaja, chociaż nadal jestem zaczerwieniona.
W związku ze zmianą typu cery musiałam też wprowadzić pewne zmiany do pielęgnacji. Jeszcze przed rozpoczęciem kuracji, zachęcona rewelacyjnymi rezultatami po kremie pod oczy Sana, kupiłam lotion i mleczko z tej samej serii. Kiedy jeszcze miałam tłustą (choć nieco odwodnioną cerę), te dwa produkty dawały radę na polu nawilżenia, obecnie przy cerze suchej nie wystarczają i nakładam na nie jeszcze oliwkowy krem do cery suchej Dr. Organic.



Eksperymentuję też ze sposobami oczyszczania - do tej pory używałam pianek do twarzy o neutralnym lub lekko kwasowym pH, ostatnim nabytkiem była pianka Nutriganics z The Body Shop. Pianka jest delikatna i podrażnia, do cery tłustej sprawuje się dobrze, cery suchej nie krzywdzi, ale też nie jest nawilżająca, więc zaczynam rozglądać się za czymś innym. Nieźle sprawdza się oczyszczanie mleczkiem i tonikiem,  chociaż nie lubię miziać się wacikami i zdecydowanie wolę mycie w tradycyjnym tego słowa znaczeniu.

Oprócz cery różnice zachodzą także na skalpie - ogólnie zawsze miałam mocno przetłuszczające się włosy, wymagające codziennego mycia. Obecnie włosy już nie przetłuszczają się na długości, a przy samych cebulkach. Wciąż myję je codziennie, ale wydaje mi się, że jeszcze tydzień-dwa z Roaccutane i nie będzie już takiej potrzeby. Końcówki włosów również stały się bardziej przesuszone i sianowate, ale odrobina olejku po każdym myciu załatwia sprawę. Najczęściej używam olejku Schwartzkopf, bo dzięki lekkiemu olejkowi morelowemu zmiękcza i nabłyszcza włosy, ale ich nie obciąża.

To by było na tyle póki co. Za jakiś czas napiszę kolejną część o postępach mojej terapii izotretynoiną.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
 
site design by designer blogs