czwartek, 30 października 2014

Nowa seria ślimaczych produktów od brytyjskiej firmy Dr Organic

Spośród produktów koreańskich w ślimaczych kosmetykach możemy wybierać i przebierać, wiele firm ma je w swojej ofercie m.in. Mizon, Missha, Secret Key, Tony Moly, Skin Watchers, Shara Shara, Mypu, Etude House, Benton, Skin79... Za sprawą wzrostu popularności kosmetyków azjatyckich jakoś tak się złożyło, że ślimacze produkty kojarzą nam się z kosmetykami azjatyckimi, ale to nie jest tak, że ślimaki są obce kosmetyce zachodniej czy europejskiej. Pamiętam, że jako dzieciak widziałam w telewizji reklamę kremu ze śluzem ślimaka w jakimś sklepie wysyłkowym typu Mango (w moim domu był tylko jeden telewizor, do którego miałam ograniczony dostęp, a władcą pilota była mama - podczas tych rzadkich okazji kiedy mogłam dorwać się do telewizji oglądałam wszystko jak leci :P). Wystarczy trochę poszperać, a znajdziemy ślimacze kremy z różnych zakątków świata, klasykiem w tej kwestii (i chyba pierwszym kosmetykiem ślimaczym na świecie) jest chilijski krem Elicina, swój produkt mają także Niemcy (Schnecken gel), Portugalia (Baba De Caracol), a nawet Polska (Snails Garden). Ostatnio w gazecie natknęłam się na opis nowości na brytyjskim rynku - ślimaczego żelu Dr Organic.


 Dr Organic to jedna z marek firmy Holland & Barrett. Firma ta zajmuje się suplementami (witaminy, minerały, zioła) oraz naturalnymi kosmetykami, których ma kilka różnych linii.

Produkty typu "organic" czyli organiczne, to wielki hit w UK, w każdym supermarkecie możemy dostać codzienne produkty w wersji "organic" - organiczne ciastka, organiczną czekoladę, organiczny miód... Organiczny, czyli naturalny, produkowany np. bez sztucznych nawozów. Ja do tematu podeszłam dość sceptycznie, jednak muszę przyznać że skład produktów Dr Organic pozytywnie mnie zaskoczył.

Na chwilę obecną ślimacza seria składa się z sześciu produktów:

Serum do twarzy
Skład: Aloe barbadensis leaf juice, Carthamus tinctorius (Safflower) seed oil, Aqua, Olea europaea (Olive) fruit oil, Snail secretion filtrate, Glyceryl oleate citrate, Rosa canina (Rose) fruit oil, Glycerin, Magnesium aluminum silicate, Caprylic/capric triglyceride, Moringa oleifera seed oil, Persea gratissima (Avocado) oil, Benzyl alcohol, Xanthan gum, Sodium phytate, Tocopherol, Dehydroacetic acid, Cymbopogon flexuosus (Lemongrass) oil, Levan, Olea europaea (Olive) leaf extract, Decyl glucoside, Zizyphus jujuba (Jujube) seed extract, Alcohol, Phenethyl alcohol, Citric acid, Citral, Linalool.

Żel do twarzy
Skład: Snail Filtrate, Aloe Vera Leaf Juice, Lime Oil, Lemongrass Oil, Litsea Cubeba Oil. Aloe barbadensis lead juice, Aqua, Snail secretion filtrate (Helix aspersia muller), Glycerin, Polyglyceryl-3 cocoate, Sodium hyaluronate, Phenoxyethanol, Potassium sorbate, Ethylhexlglycerin, Disodium EDTA, Sodium hydroxide, Litsea cubeba oil, Cymbopogon schoenanthus oil, Citrus aurantifolia oil, Citral, Citronellol, Limonene, Geraniol, Linalool. 

Żel-krem do twarzy
Skład: Aloe barbadensis leaf juice, Aqua, Snail secretion filtrate, Cetearyl alcohol, Glycerin, Glyceryl stearate citrate, Cera alba (Beeswax), Isoamyl laurate, Butyrospermum parkii (Shea) butter, Theobroma cacao (Cocoa) butter, Sodium hyaluronate, Argania spinosa (Argan) kernel oil, Prunus armeniaca (apricot) kernel oil, Macadamia ternifolia seed oil, Persea gratissima (Avocado) oil, Vitis vinifera (Grape) seed oil, Punica granatum (Pomegranate) seed oil, Prunus amygdalus dulcis (Sweet almond) oil, Glyceryl caprylate, Tocopherol, Helianthus annuus (Sunflower) seed oil, Chondrus crispus (Carrageenan) extract, Xanthan gum, Chamomilla recutita (Chamomile) extract, Tilia cordata (Linden) extract, Achillea millefolium (Yarrow) extract, Melilotus officinalis (Sweet clover) extract, Altaea officinalis (Marshmallow) extract, Malva sylvestris (Mallow) leaf extract, Litsea cubeba (May chang) oil, Cymbopogon schoenanthus (Lemongrass) oil, Citrus aurantifolia (Lime) oil, Sodium phytate, Sodium benzoate, Potassium sorbate, Citral, Limonene.

Żelowe serum pod oczy
Skład: Aloe barbadensis leaf juice, Aqua, Carthamus tinctorius (Safflower) seed oil, Olea europaea (Olive) fruit oil, Snail secretion filtrate, Glycerin, Aleurites moluccana (Candlenut) nut oil, Glyceryl oleate citrate, Magnesium aluminum silicate, Caprylic/capric triglyceride, Moringa oleifera seed oil, Benzyl alcohol, Xanthan gum, Hydroxyacetophenone, Phenoxyethanol, Sodium phytate, Tocopherol, Dehydroacetic acid, Levan, Olea europaea (Olive) leaf extract, Decyl glucoside, Zizyphus jujuba (Jujube) seed extract, Alcohol, Phenethyl alcohol, Citric acid.

Maseczka
Skład: Aloe barbadensis leaf juice, Aqua, Caprylic/capric triglyceride, Cetearyl alcohol, Glycerin, Glyceryl stearate citrate, Snail secretion filtrate, Glyceryl stearate, Simmondsia chinensis (Jojoba) seed oil, Macadamia ternifolia seed oil, Cocos nucifera (Coconut) oil, Isoamyl laurate, Prunus amygdalus dulcis (Sweet almond) oil, Prunus armeniaca (Apricot) kernel oil, Tocopherol, Helianthus annuus (Sunflower) seed oil, Xanthan gum, Glyceryl caprylate, Glucose, Sorbitol, Sodium glutamate, Urea, Sodium PCA, Glycine, Lactic acid, Hydrolyzed wheat protein, Panthenol, Chamomilla recutita (Chamomile) extract, Melilotus officinalis (Sweet clover) extract, Malva sylvestris (Mallow) leaf extract, Tilia cordata (Linden) extract, Achillea millefolium (Yarrow) extract, Altaea officinalis (Marshmallow) extract, Plantago lanceolata (Plantain) leaf extract, Artemisia umbelliformis extract, Litsea cubeba (May chang) oil, Cymbopogon schoenanthus (Lemongrass) oil, Citrus aurantifolia (Lime) oil, Sodium phytate, Sodium benzoate, Potassium sorbate, Citral, Limonene. 

Krem do rąk
Skład: Aloe barbadensis leaf juice, Aqua, Olea europaea (Olive) fruit oil, Carthamus tinctorius (Safflower) seed oil, Helianthus annuus (Sunflower) seed oil, Snail secretion filtrate, Glycerin, Glyceryl oleate citrate, Magnesium aluminum silicate, Caprylic/capric triglyceride, Benzyl alcohol, Xanthan gum, Hydroxyacetophenone, Phenoxyethanol, Citrus aurantifolia (Lime) Oil, Litsea cubeba (May chang) fruit oil, Cymbopogon schoenanthus (Lemongrass) oil, Tocopherol, Dehydroacetic acid, Sodium phytate, Alcohol, Citric acid. 

We wszyskich produktach króluje łagodzący i nawilżający aloes, a oprócz dobroczynnego filtratu ze śluzu ślimaka znajdziemy nawilżające olejki i ekstrakty roślinne. Żel bije na głowę skład Mizona, jest też odpowiednio droższy, ale w sumie nic dziwnego. Jak tylko wykończę obecny żel i krem pod oczy produkty Dr Organic wylądują w moim koszyku.
Produkty Dr Organic można kupić w stacjonarnych sklepach Holland & Barrett lub na ich oficjalnej stronie internetowej. Dobra wiadomość dla zainteresowanych nie mieszkających w UK - firma wysyła do krajów Europejskich, kurierem, w cenie £6.95 (ok. 35zł).


Przy okazji przeglądania ślimaczych produktów wpadły mi również w oko szampony i odżywki Dr Organic. Nie zawierają SLS, SLES i silikonów, a że właśnie zabieram się do farbowania henną i chcę wyprobować naturalnej pielęgnacji włosów z pewnością się na jakiś  skuszę.

Inne linie kosmetyczne Holland & Barrett to:
Manuka Doctor - kosmetyki z jadem pszczelim i miodem manuka
Dead Sea Spa Magik - kosmetyki z minerałami z Morza Martwego
Burts Bees - kosmetyki z woskiem pszczelim 

A Wy próbowałyście jakiś produktów tej firmy? :)

wtorek, 28 października 2014

Halloween!

Halloween to w Polsce kwestia dość kontrowersyjna - w sumie nie dziwię się przeciwnikom tego święta, wszak nie jest ono powiązane z polską tradycją, a zabawy w upiornych przebraniach trochę gryzą się z obchodzonym następnego dnia poważnym Świętem Zmarłych. Pragnę jednak sprostować jedną kwestię - wielu przeciwników obchodzenia Halloween w Polsce mówi, że "nie chce w Polsce amerykańskich świąt". Otóż Halloween nie jest amerykańskim wynalazkiem ;) All Hallows Eve pochodzi z Wysp Brytyjskich i wywodzi się z tradycji celtyckich, zostało przywiezione do Ameryki w XIX wieku. Prawdopodobnie to Amerykanie w charakterystyczny dla siebie sposób nadali mu więcej pompy, a świat poznał to święto lepiej za sprawą amerykańskich filmów i kreskówek, jednak znacznie trafniejszym stwierdzeniem byłby "nie chcemy u siebie świąt celtyckich" ;)
Mnie idea Halloween od zawsze się podobała, chociaż w Polsce nigdy tego święta nie obchodziłam. Z tego co słyszę w mediach i na portalach społecznościowych coraz więcej osób w Polsce próbuje Halloween obchodzić, jednak za czasów kiedy byłam dzieckiem o Halloween można było co najwyżej pomarzyć, a okazją do zorganizowania Balu Przebierańców były Andrzejki. A jak wyglądają jesienne Święta w Szkocji? W kalendarzach pod datą 1go listopada widnieje w prawdzie "All Saints Day" (czyli Dzień Wszystkich Świętych), nie jest on jednak obchodzony, próżno w supermarketach szukać zniczy, na cmentarzach tłumów. Podobnie rzecz ma się z Andrzejkami - 30 listopada czyli St. Andrew's Day to oficjalny Bank Holiday (dzień wolny od pracy, ale na takiej samej zasadzie jak niedziela - zamknięte są banki, poczty, mniejsze sklepiki, supermarkety jednak są otwarte), jednak nie jest jakoś specjalnie obchodzony. Owszem Szkoci wiedzą, że jest i wiedzą że "gdzieniegdzie jest świętowany", ale nie jest to wydarzenie na taką skalę jak w Polsce, gdzie każdy koniec listopada utożsamia ze świętowaniem i wróżbami.
Halloween natomiast jest obchodzone pełną gębą - już od początku października w sklepach goszczą dekoracje w kolorach fioletu, czerni, zieleni i pomarańczy, można kupić kostiumy, masę pociesznych gadżetów i słodycze w okazyjnych cenach. W okolicy samego Halloween pracownicy w niektórych miejscach pracy przebierają się, w weekendy w okolicach Halloween w klubach organizowane są imprezy z przebierankami. Dwa lata temu pracowałam przebrana za Wiedźmę:

Pszczółka to symbol organizacji charytatywnej, którą wówczas wspierał mój sklep - co roku wspieramy inną organizację i wszelkie wydarzenia jak np. halloweenowe przebieranki wykorzystujemy do zbiórki pieniędzy.
Nieodłączną częścią Halloween są oczywiście imprezy tematyczne. Dzieciaki mają dyskoteki w szkołach czy miejscach pracy rodziców (nasz sklep co roku organizuje małe Halloweenowe przyjęcie dla maluchów w kantynie), dorośli balują w klubach. Kluby są oczywiście odpowiednio przystrojone i naprawdę ogromna ilość osób się przebiera. Przebrania nie koniecznie muszą być strasznie, jest sporo przebrań humorystycznych, dwa lata temu spotkaliśmy m.in. braci Mario, czarnego glinę, Aliego G...



oraz gościa przyodzianego w nadmuchiwany kostium ogromnego... penisa (niestety nie mam zdjęć :P).
W zeszłym roku nie wzięliśmy aparatu, a szkoda po spotkaliśmy Lady Gagę, która wyglądała jak żywcem wyjęta z teledysku Poker Face. Kreatywność przebierańców zdumiewa, nawet jeśli sami nie macie ochoty na przebieranki warto się przejść na taką imprezę chociażby dla fotek, przebierańcy bardzo chętnie pozują do zdjęć.

Jeśli chodzi o dekorację domów to raczej nie ujrzymy w Szkocji wymyślnych dekoracji znanych z amerykańskich filmów. Dekoracje ograniczają się raczej do tradycyjnej dyni w oknie czy przed domem, ewentualnie jakiś naklejek na szybę czy drzwi, są raczej symboliczne. Ja nakupiłam dekoracji podczas mojego pierwszego roku w sklepie, ponieważ po Halloween wszystkie halloweenowe produkty schodzą do śmiesznych cen. W zeszłym roku więc udekorowałam mieszkanie:



Jeśli zaś chodzi o kojarzone z Halloween i krytykowane w Polsce chodzenie po domach - zwyczaj ten nie jest tak "straszny" jak go malują. Dzieci chodzą w małych grupkach, zawsze pod opieką dorosłych i tylko po znanych sobie rejonach - np. swojej ulicy, swoim osiedlu. Nie jest więc tak, że grupa kompletnie obcych nam dzieciaków zapuka do naszych drzwi i zażąda słodyczy pod groźbą dewastacji mienia :P Akurat jakoś tak się złożyło że w okolicy żadnego z moich dotychczasowych mieszkań dzieci wiele nie było, także przez 3 lata mieszkania w Szkocji żaden pochód do moich drzwi nie zapukał.
Inna sprawa, że w okolicach Halloween wszystkie sklepy mają atrakcyjne oferty na słodycze, można np. za 3 funty kupić całe wiaderko słodyczy, są też paczki znanych słodyczy np. żelków Haribo w wersji "fun size" - czyli kupujemy torebkę żelków, a w niej mamy małe torebeczki po kilka żelków w każdej, więc jedna paczka starczy na obdarowanie kilku dzieciaków. Także częstowanie dzieci słodyczami nie wiąże się z jakimiś horrendalnymi kosztami i ludzie chętnie to robią.


Halloweenowe słodycze to jedne z moich ulubionych - wiele firm wypuszcza specjalne edycje swoich znanych ciastek czy słodyczy specjalnie na Halloween. Ja zajadam się Screme Egg - oryginalne Creme Egg to jeden z najpopularniejszych smakołyków Wielkanocnych, czekoladowe jajko wypełnione białym i żółtym kremem, na Halloween przybiera nieco mroczniejszą postać i krem ma zielony, chociaż smakuje tak samo :P legenda głosi, że Creme Egg można kupić cały rok, ja ich nigdzie nie spotkałam poza Wielkanocą (i Halloween), korzystam więc kiedy są i opycham się nimi dwa razy do roku :P

A Wy obchodzicie jakoś Halloween?

sobota, 25 października 2014

W poszukiwaniu ideału: BRTC Aqua Rush Water Drop BB Cream

Do tej pory przetestowałam trzy kremy BB od BRTC: jaśminowy, wybielający i dla cery trądzikowej. Żaden nie był moim ideałem i wszystkie były do siebie dość podobne (różniły się głównie zapachem), z związku z czym tego ostatniego nawet nie recenzowałam. Kiedy zamawiałam próbki tych kremów gratis otrzymałam próbkę Water Drop. Początkowo nie planowałam pisać jego recenzji, wszak to tylko jedna próbka, poza tym spodziewałam się znów tego samego. Kremik jednak pozytywnie mnie zaskoczył!



Opis produktu: unikatowy krem BB który wytrąca kropelki wody podczas wcierania. Kropelki nawilżają suchą skórę i przywracają jej naturalny blask. Krem wyrównuje koloryt skóry i pomaga ukryć niedoskonałości. Z tym kremem BB sucha i odwodniona skóra odejdzie w zapomnienie. SPF28 PA++

Jako jeden z głównych składników producent podaje "wodę z głębin oceanu". Na liście składników znajdziemy "zwykłą" wodę na pierwszym miejscu oraz wodę morską gdzieś po środku listy. Co wyjątkowego jest w głębinowej wodzie morskiej? Jest nieco gęstsza i cyrkuluje w pobliżu dna oceanu, nie mając kontaktu ze światłem słonecznym, bakteriami i zanieczyszczeniami, dzięki czemu pozostaje czysta i bogata w minerały.
W składzie znajdziemy również ekstrakty z:

  • Poncyrii trójlistkowej (chińska pomarańcz trójlistkowa) - używana w medycynie orientalnej jako środek łagodzący reakcje alergiczne i stany zapalne
  • Bzu - tonuje skórę
  • Białej lilii - działa nawilżająco i zmiękczająco, może być używany w preparatach do wszystkich rodzajów skóry, zwłaszcza suchej, podrażnionej i wrażliwej. Wspomaga procesy gojenia i zapobiega tworzeniu blizn.
  • Szarotki alpejskiej - ma działanie antyoksydacyjne i przeciwzapalne
  • Żonkila - używany już w starożytnym Rzymie do leczenia ran
  • Czerwonej koniczyny - źródło wielu składników odżywczych m.in. wapnia, chromu, magnezu, fosforu, potasu, witamin witaminy B1, B3, C
  • Magnolii purpurowej - używany w Chinach jako dodatek do kosmetyków mający za zadanie łagodzić ewentualne podrażnienia. Posiada również zdolność usuwania przebarwień i rozjaśniana skóry
oraz wybielającą arbutynę, odmładzającą adenozynę, nawilżający kwas hialuronowy, łagodzący olejek z orzechów makadamia oraz działający przeciwzmarszczkowo olejek jojoba.

Pełen skład: Water, Titanium Dioxide (CI 77891), Propylene Glycol, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Cyclopentasiloxane, Talc, Ethylhexyl Salicylate, Dimethicone, Squalane, Cetyl Ethylhexanoate, Caprylic/Capric Triglyceride, Triethoxycaprylylsilane, Iron Oxides (CI 77492), Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Sodium Chloride, PEG-10 Dimethicone Crosspolymer, PEG-10 Dimethicone, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Sorbitan Sesquioleate, Iron Oxides (CI 77491), Iron Oids (CI 77499), Aluminium Hydroxide, Sodium Citrate, Sorbitan Isostearate, Zinc Stearate, Microcrystalline Wax, Stearic Acid, Poncirus Trifoliata Fruit Extract, Macadamie Ternifolia Seed Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Hydroxethylcellulose, Bisabolol, Tocopheryl Acetate, Sodium Hyaluronate, Sea Water, Fernesyl Acetate, Panthenyl Triacetate, Niacinamide, Syringa Vulgaris (Lilac) Extract, Lilium Candidum Flower Extract, Leontopodium Alpinum Flower/Leaf Extract, Narcissus Pseudo-Narcissus (Daffodil) Flower Extract, Freesia Refracta Extract, Iris Ensata Extract, Trifolium Pratense (Clover) Flower Extract, Magnolia Liliflora Flower Extract, Arbutin, Adenosine, Methylparaben, Propylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Fragrance
Analiza składu [TUTAJ]

Pełnowymiarowy produkt to tubka o pojemności 35g, ja używałam tylko saszetki z próbką. Produkt jest mega wydajny - jedna saszetka starczyła mi na pięć aplikacji!



Krem ma zaskakującą konsystencję - kiedy wycisnęłam go na dłoń wydawał się gęsty, taki sam jak inne kremy BRTC. Trik z produktami typu "water drop" polega na tym, ze podczas aplikacji wytrącają się z niego kropelki wody, tak więc jak tylko zaczęłam rozsmarowywać krem na twarzy zmienił konsystencję z gęstej i dość "opornej" na bardzo gładką i dość rzadką. Nie było widocznych kropelek, odczuwałam jednak wrażenie jakbym rozprowadzała krem po lekko wilgotnej skórze. Ogółem bardzo przyjemne i odświeżające uczucie, spodobało mi się. Zauważyłam jednak, że tą zmianę konsystencji można odczuć tylko podczas rozsmarowywania kremu - podczas wklepywania tego nie poczujemy.


Ilość pokazana na zdjęciu wystarczy na pokrycie całej twarzy...
...aplikowałam więc krem BB na twarz, a to co zostało roztarłam na dłoni do zdjęcia swatcha ;)
Produkt ma przyjemny, delikatny zapach. Kolor jest dość jasny, ładnie dopasowuje się do mojej karnacji. Krycie jest dobre, wygląda naturalnie, ale przykrywa zaczerwienienia i cienie pod oczami, chociaż moje stare blizny trądzikowe nadal są widoczne. Świeci się dość mocno, daje efekt wilgotnej skóry, przy mojej tłustej cerze puder matujący jest niezbędny. Trzyma się nieźle, w ciągu dnia trochę znika, ale nie wyparowuje całkowicie tak jak np. Missha Perfect Cover. Krycie słabnie w ciągu dnia, jednak makijaż wciąż jest na twarzy. Nie roluje się w zmarszczkach i jest neutralny dla rozszerzonych porów - nie maskuje ich, ale też nie podkreśla tak jak BRTC Jasmine Water BB. Jest również neutralny  dla produkcji sebum i świetnie nawilża. Moja tłusta skóra ma tendencje do odwadniania, produkuje sebum pod którym pozostaje napięta i sucha skóra. Z tym kremem moja cera jest nawilżona przez cały dzień.
Krem ma tylko jedną wadę - dość łatwo wysycha, więc jeśli używacie próbek lepiej będzie opróżnić saszetki do jakiegoś małego pojemniczka, który można szczelnie zamknąć. Już po jednym dniu zawartość saszetki zgęstniała, a z dnia na dzień krem wysychał coraz bardziej.

Cena: od 17 funtów (ok. 85zł) na e-Bay za pełnowymiarową wersję, można też kupić zestaw trzech próbek za 2 funty (ok. 10zł).

Plusy:
+ ciekawa konsystencja, która zmienia się z gęstej na wodnistą podczas nakładania, dająca przyjemne uczucie odświeżenia
+ utrzymuje skórę nawilżoną przez cały dzień
+ bardzo wydajny
+ ładny kolor, dobre krycie
+ nie roluje się w zmarszczkach

Minusy:
- drogi
- łatwo wysycha

Podsumowując jest to bardzo fajny produkt, wart wypróbowania, spośrod tych kremów BRTC które do tej pory testowałam ten jest zdecydowanie najlepszy. Mimo iż kierowany jest do skóry suchej wydaje mi się, że jest dość uniwersalny i sprawdziłby się na każdym typie skóry, nawet na skórzej tłustej ponieważ jest lżejszy od Jasmine Water.

Jeśli interesują Was kosmetyki typu "water drop" można też zerknąć na produkty innych firm: Lioele ma w swojej ofercie Water Drop BB Cream i Sleeping Pack (maseczkę na noc), Elisha Coy filtr UV i esencję, Skin79 Pearl Water Drop BB Cream... każdy znajdzie coś dla siebie :)


piątek, 17 października 2014

Ponad 50 ekstraktów roślinnych! Missha M Signature Real Complete BB Cream No.21

Lubię produkty Misshy, kosmetyki pielęgnacyjne są dobrej jakości, a ich krem BB Perfect Cover był moim pierwszym BBikiem, z chęcią więc przystąpiłam do kolejnego testu :)



Opis produktu: produkt będący połączeniem kosmetyku kolorowego i pielęgnacyjnego oferuje naturalnie wyglądające krycie i zapewnia ochronę przeciwsłoneczną, rozjaśnia przebarwienia i zapobiega zmarszczkom. Przyjazne skórze lipidy i aminokwasy wzmacniają skórę i pomagają jej przywrócić równowagę. Stworzony ze specjalną technologią mikro-drobnych cząsteczek, które wraz z wygładzającymi ekstraktami roślinnymi zapewniają lekkie i trwałe krycie przez 12 godzin. Zawiera peptydy oraz łagodzący i bogaty w antyoksydanty ekstrakt z liści Miłorzębu Dwuklapowego (Gingko Biloba), a także ponad 50 ekstraktów roślinnych zapewniających intensywne nawilżenie i odżywienie. SPF25 PA++

Produkt jest dostępny w dwóch rozmiarach: 20ml tubka lub 40ml tubka z aplikatorem-pompką. Ja testowałam saszetki z próbkami:



Próbki są bardzo wydajne, jedna saszetka wystarcza na 4-5 aplikacji.
Krem dostępny jest w czterech odcieniach: No. 13 Light Milky Beige, No. 21 Light Pink Beige, No. 23 Natural Yellow Beige, No.27 Honey Beige.

Produkt ten zaskoczył mnie swoim składem. Opis obiecuje nam 50 ekstraktów roślinnych - znajdziemy ich tam aż 53 (tak, liczyłam :P), a do tego peptydy i aminokwasy. Zaraz po wodzie, na drugim miejscu w składzie znajdziemy ekstrakt z Miłorzębu. Miłorząb jest wartościowym antyoksydantem, źródłem  flawonoidów, które powstrzymują proces utleniania lipidów w błonie komórkowej skóry powodujący starzenie się skóry. Liście miłorzębu nawilżają skórę i redukują podrażnienia.
Inne dobroczynne składniki jakie możemy znaleźć w tym kremie to:

  • Olej z nasion palmy Babassu - lekki i łatwo wchłaniający się, nawilża i odżywia skórę
  • Kwas hialuronowy - występuje naturalnie w naszej skórze, z wiekiem jednak jego ilość zmniejsza się przez co nasza skóra starzeje się i wiotczeje. Posiada niesamowitą właściwość zatrzymywania wody - jedna cząsteczka kwasu hialuronowego potrafi utrzymać ilość wody tysiąckrotnie przewyższającą jej masę. Jest jednym z najlepiej znanych substancji nawilżających.
  • Aminokwasy: lizynę, histydynę, argininę, kwas asparaginowy, treoninę, serynę, kwas glutaminowy, prolinę, glicynę, alaninę, walinę, metioninę, izoleucynę, leucynę, tyrozynę, fenyloalaninę, cysteinę - działają antyoksydacyjne, przeciwzapalnie, przyspieszają regenerację, podnoszą odporność skóry oraz aktywują produkcję kolagenu.
  • Skwalan -  substancja aktywna w postaci bezbarwnego, bezzapachowego i transparentnego olejku, pozyskiwana z wątroby rekina lub oliwy z oliwek. Nawilża, wzmacnia naturalną barierę lipidową skóry, lekko natłuszcza. Zapewnia miękkość i elastyczność, wykazuje działanie ochronne przed działaniem promieniowania UV i innymi czynnikami środowiska, antyoksydant.
  • Olejek z orzechów makadamia - zawiera kwas oleopalmitynowy, który utrzymuje nawilżenie i elastyczność skóry; zawiera kwasy omega 3 i omega 6 wspomagające regenerację skóry; bogaty w witaminę A, witaminy z grupy B ( B1, B2, B3 ) oraz witaminę E
  • Beta glucan - naturalny związek chemiczny pozyskiwany z roślin, który pomaga zachować skórze młody wygląd
  • Ekstrakt z kwiatów rumianu rzymskiego (odmiana rumianku) - jedno z najlepiej znanych ziół używane zarówno w ziołolecznictwie jaki i kosmetyce. Ma silne działanie przeciwzapalne, łagodzi podrażnienie, szczególnie polecany dla osób o skórze wrażliwej, skłonnej do alergii, atopowej.
  • Ekstrakt z ziaren łzawicy ogrodowej (łzy Hioba) - naturalny antyoksydant, działa również przeciwbakteryjnie i przeciwpasożytniczo. Można go spotkać w kosmetykach pielęgnujących obiecujących działanie przeciwzmarszczkowe i rozjaśniające.
  • Ekstrakt z czerwonego żeń-szenia - zawiera wiele substancji i witamin, które pomagają naszej skórze zachować elastyczność i wspomagają regenerację komórek. Zawiera składniki odżywcze które wspomagają metabolizm skóry i poprawiają krążenie, dzięki czemu skóra szybciej się regeneruje. Żeń-szeń posiada zdolność oczyszczania skóry z toksyn.
  • Ekstrakt z korzenia trędownika - ma działanie przeciw-zapalne
  • Ekstrakt z korzenia tarczycy bajakalskiej - wykorzystywany w ludowej medycynie azjatyckiej za sprawą swoich przeciwzapalnych, antybakteryjnych i antyoksydacyjnych właściwości. Łagodzi podrażnioną skórę, skłonną do alergii, wysypek, atopową. Ekstrakt tej rośliny pomaga uelastycznić skórę i wspomaga produkcję kolagenu. Wykazuje także działanie wybielające, redukujące pigmentację.
  • Ekstrakt z lakownicy żółtawej (rodzaj grzyba) - zawiera składniki, które mogą zmniejszyć produkcję melaniny oraz zredukować działanie wolnych rodników, przyspieszyć regenrację skóry, wspomagać produkcję koleganu. Zawarte w lakownicy cukry złożone mogą regulować stopień nawilżenia skóry oraz jej elastyczność, sprawiając że będzie nawilżona, miękka i jasna.
  • Ekstrakt z narośli sumaka chińskiego - używany w tradycyjnej chińskiej medycynie dzięki swoim właściwościom antybakteryjnym, przeciwrakowym, antyoksydacyjnym
  • Peptydy: Palmitoyl Pentapeptide-4 (Matrixyl), Acetyl Hexapeptide-8 (Argirelina), Copper Tripeptide-1 (peptydy miedzi) - działają przeciwzmarszczkowo.
a oprócz tego także ekstrakty z: truskawki, ogórka, kokosa, limonki, moreli, marchwi, winogron, czereśni, mango, guawy, orzecha włoskiego, brzoskwini, papai, lukrecji, mniszka lekarskiego, dyni, liczi, soi, kamelii japońskiej... ogólne przesłanie jest takie: nawilżenie, odżywienie, zapobieganie starzeniu się, wygładzanie zmarszczek, łagodzenie. No może oprócz ekstraktu z lawendy, który powszechnie stosowany w aromaterapii kojarzy nam się z czymś łagodzącym, stosowany na skórę może jednak podrażniać.

Skład: Water, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Cyclopentasiloxane, Hydrogenated Polydecene, Hydrogenated Polyisobutene, Butylene Glycol, Propanediol, Phenyl Trimethicone, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Arbutin, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Hydrogenated C6-14 Olefin Polymers, Cyclohexasiloxane, Sodium Chloride, Polyglyceryl-4 Isostearate, Sorbitan Isostearate, Caprylyl Methicone, Orbignya Oleifera Seed Oil, Sodium Hyaluronate, Mica, C12-15 Alkyl Benzoate, Ozokerite, Sorbitan Olivate, Alumina, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Hexyl Laurate, Disteardimonium Hectorite, Aluminum Hydroxide, Stearic Acid, Dimethicone/Methicone Copolymer, Tocopheryl Acetate, Propylene Carbonate, Hydrolyzed Collagen, Lysine, Histidine, Arginine, Aspartic Acid, Threonine, Serine, Glutamic Acid, Proline, Glycine, Alanine, Valine, Methionine, Isoleucine, Leucine, Tyrosine, Phenylalanine, Cysteine, Hydrogenated Lecithin, Squalane, Glycerin, Ceramide 3, Cholesterol, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Stearic Acid, Oleic Acid, Brassica Campestris (Rapeseed) Sterols, Beta-Glucan, Anthemis Nobilis Flower Extract, Lavandula Angustifolia (Lavender) Flower/Leaf/Stem Extract, Vigna Radiata Seed Extract, Coix Lacryma-Jobi Ma-yuen Seed Extract, Panax Ginseng Root Extract, Punica Granatum Extract, Scrophularia Buergeriana Root Extract, Ganoderma Lucidum (Mushroom) Extract, Scutellaria Baicalensis Root Extract, Rhus Semialata Gall Extract, Cucumis Sativus (Cucumber) Fruit Extract, Artemisia Vulgaris Extract, Fragaria Vesca (Strawberry) Fruit Extract, Cocos Nucifera (Coconut) Fruit Extract, Citrus Aurantifolia (Lime) Fruit Extract, Camellia Japonica Flower Extract, Prunus Armeniaca (Apricot) Kernel Extract, Linaria Japonica Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Houttuynia Cordata Extract, Daucus Carota Sativa (Carrot) Root Extract, Oldenlandia Diffusa Extract, Bambusa Textilis Stem Extract, Iris Ensata Extract, Vitis Vinifera (Grape) Fruit Water, Prunus Avium (Sweet Cherry) Fruit Extract, Morus Alba Root Extract, Coptis Japonica Root Extract, Acorus Calamus Root Extract, Mangifera Indica (Mango) Fruit Extract, Asarum Sieboldi Root Extract, Angelica Keiskei Leaf/Stem Extract, Psidium Guajava Fruit Extract, Juglans Regia (Walnut) Seed Extract, Prunus Persica (Peach) Fruit Extract, Carica Papaya (Papaya) Fruit Extract, Cornus Officinalis Fruit Extract, Luffa Cylindrica Fruit Extract, Bletilla Striata Root Extract, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Lycium Chinense Fruit Extract, Citrus Unshiu Peel Extract, Taraxacum Officinale (Dandelion) Rhizome/Root Extract, Cucurbita Pepo (Pumpkin) Fruit Extract, Salicornia Herbacea Extract, Litchi Chinensis Fruit Extract, Cnidium Officinale Root Extract, Oenanthe Javanica Extract, Nelumbo Nucifera Flower Extract, Hordeum Vulgare Leaf Extract, Lecithin, Polysorbate 20, Caprylic/Capric Triglyceride, Palmitoyl Pentapeptide-4, Sodium Ascorbyl Phosphate, Acetyl Hexapeptide-8, Copper Tripeptide-1, Echinacea Purpurea Extract, Bacillus/Soybean Ferment Extract, Perilla Ocymoides Leaf Extract, Talc, Triethoxycaprylylsilane, Xanthan Gum, Dimethicone, Adenosine, Methicone, Caprylyl Glycol, Ethylhexylglycerin, Tropolone, 1, 2-Hexanediol, Phenoxyethanol, Disodium EDTA, Fragrance Analiza składu [TUTAJ


Przejdźmy do działania: krem jest dość rzadki, kremowy ale lejący, ma delikatny kwiatowy zapach. Łatwo rozprowadza się na twarzy, najlepiej wklepać go palcami. Krycie jest średnie - koloryt cery jest wyrównany, zaczerwienienia ukryte, blizny jednak wciąż widoczne, ale bardziej stonowane. Ogólnie produkt bardzo zbliżony działaniem do M Perfect Cover, nawet kolor jest podobny:



Missha Complete jest tylko trochę bardziej różowa do Perfect Cover, nie mniej jednak oba dobrze pasują do mojej cery. Główna różnica polega na tym, że Complete jest cięższy (ale też i nawilżający). Dość mocno się świeci, bez pudru matującego nie ruszałabym się z domu. Wzmaga nieco produkcję sebum - zazwyczaj zaczynam się świecić po 2-3 godzinach, ale jeśli nie mam czasu użyć bibułek matujących to jeszcze trochę wytrzymam, z tym kremem zaś bibułki to absolutna konieczność już po dwóch godzinach. Jeśli chodzi o wytrzymałość, to jest średnia - nie aż tak dobra jak w przypadku np. Etude House Bright Fit BB, ale lepsza od M Perfect Cover - Perfect Cover znikał z twarzy już po 6-8 godzinach, Complete trzyma się 9-10 godzin.

Cena: od 5 funtów (ok. 25zł) za 20ml lub od 11 funtów (ok. 45zł) za 45ml na e-Bay.

Plusy:
+ nawilżający
+ nie roluje się w zmarszczkach
+ duży jak na BB wybór kolorów
+ odcień nr 21 ładnie dopasowuje się do mojej karnacji
+ imponująca ilość dobroczynnych składników

Minusy:
- odrobinę za ciężki dla mojej tłustej cery, wzmaga przetłuszczanie
- nie wytrzymuje obiecanych 12 godzin, znika po 9-10

Ogólnie Signature to coś w rodzaju starszej siostry Perfect Cover - bardziej ozdobne opakowanie, poszerzona lista składników, wydłużona trwałość. Jeśli miałabym wybierać pomiędzy nimi dwoma, to pomimo przetłuszczania chyba sięgnęłabym po Signature. Nie planuję jednak zakupu pełnowymiarówki, oba kremy są przyzwoite, ale nie najlepsze, a ja już mam kilka swoich ulubieńców. Ogólnie mam wrażenie, że Signature przeznaczony jest bardziej do cery dojrzałej, wymagającej odżywienia, stąd też nie do końca sprawdził się na mojej młodej, tłustej cerze. Jeśli masz cerę suchą lub normalną i chcesz aby podkład nawilżał to zdecydowanie warto wypróbować ten produkt.

wtorek, 14 października 2014

Szkocka kuchnia: śniadanie mistrzów czyli Full Scottish Breakfast

Brytyjska kuchnia ma opinię jednej z najgorszych na świecie. Ja się z tą opinią nie zgadzam - miałam to szczęście, że moja pierwsza pełnoetatowa praca w Szkocji była w hotelu z bardzo dobrą restauracją i miałam okazję spróbować wiele naprawdę wspaniałych potraw. Dzisiaj opiszę Wam mój ulubiony element brytyjskiej kuchni - pełne śniadanie. Posiłkować się będę zdjęciami z internetu (źródła będą podane pod zdjęciami), ponieważ nie mam Instagramowego zwyczaju fotografowania swojego jedzenia :P Zaczynajmy!

źródło: tripadvisor.com/media/photo-s/03/89/31/a6/full-scottish-breakfast.jpg
Szkockie śniadanie jest absolutnie niezastąpione, kiedy wiemy, że czeka nas długi dzień lub... mamy kaca xD W zależności od tego gdzie jemy może składać się z różnych elementów. Na powyższym zdjęciu, idąc zgodnie z ruchem wskazówek zegara od jajka:

1. Jajko - w zależności od miejsca gdzie jemy jajko można wybrać (sadzone, w koszulkach, jajecznica) lub nie - jeśli nie można wybrać rodzaju jajka możemy być pewni, że dostaniemy sadzone.

2. Bekon - bekon to obowiązkowy element szkockiego śniadania! W polskiej kuchni znany jest nam głównie boczek. W UK jest kilka rodzajów bekonu, moim ulubionym jest "streaky becon" czyli właśnie nasz boczek, bekon w paski, często pojawiający się w amerykańskich filmach i kreskówkach. Tutaj jednak najpopularniejszym bekonem jest taki jak na zdjęciu - back becon, w kształcie owalu z ogonkiem, pozyskiwany z pleców świni. W sklepach dostać możemy bekon wędzony lub nie, w knajpach z reguły podawany jest nie wędzony, bo ma bardziej neutralny smak (osoba, która lubi wędzony przeżyje z niewędzonym, osoba która nie lubi wędzonego nie przeżyje z wędzonym :P chociaż ja dużej różnicy w smaku nie czuję). Różni ludzie różnie bekon przyrządzają, ogólnie najbardziej pożądany jest bekon przygotowany tak jak na zdjęciu - z przysmażonym tłuszczykiem na brzegach i na ogonku, ale wciąż różowym środkiem.

Back becon, źródło: http://www.touristinformationcentres.net/webshop/images/webshop/119/product/large/Lean-Rindless-Back-Bacon.JPG
Streaky becon, źródło: http://www.touristinformationcentres.net/webshop/images/webshop/119/product/large/Lean-Rindless-Back-Bacon.JPG

3. Black pudding - czyli coś w stylu naszej kaszanki czy śląskiego krupnioka, jednak zamiast pojedynczych kiełbasek przygotowywana jest w jednym grubym pętku i krojona w plastry (jak mortadela :P), na talerzu dostaniemy więc krążki. Black pudding nie ma żadnej skórki, pętko jest owinięte w folię, którą ściąga się przed kojeniem, ma tak zbitą konsystencję że się nie rozpada. Jak dla mnie bomba, bo skórki z kaszanki i tak nie jem :P ze względu na obecność płatków owsianych nasiąka tłuszczem podczas smażenia, ale mimo że jest tłusty, jest absolutnie przepyszny. 

Źródło: http://www.buryblackpuddings.co.uk/images/products/2.jpg

4. Grillowane pomidory - w zależności od miejsca możemy dostać grillowane połówki normalnego pomidora lub pomidorki koktajlowe grillowane w całości. Ja osobiście ten element zawsze pomijam, nie lubię pomidorów gotowanych w skórce :P

5. Grzybki - podsmażone na maśle, z reguły niedoprawione, także każdy przyprawia według własnego uznania na talerzu. W burżujskim hotelu gdzie pracowałam podawana była mieszanka leśnych grzybów,  w zwyczajnych knajpach i kawiarniach dostaniemy sklepowe pieczarki. W UK nie ma zwyczaju zbierania grzybów, są firmy lub pojedyncze osoby które się tym zawodowo zajmują i od takich osób grzyby można kupić po niemałych cenach. Dzieci w szkołach już od małego uczone są, że nie wolno zbierać nic z lasu (ani grzybów, ani jagód, ani jeżyn), bo można się otruć, więc jak szkockim znajomym mówię że idę na grzyby, to patrzą na mnie jak na wariata. W związku z tym "wild mushrooms", grzyby leśne, uważane są poniekąd za towar luksusowy.

6. Kiełbaski - brytyjskie kiełbaski niestety znacznie różnią się od naszej poczciwej kiełbasy. Przede wszystkim tutaj wszystkim wszystko co nie ma w nazwie zaznaczonego "smoked" nie jest wędzone - czyli odwrotnie niż u nas, bo u nas jak mówimy "kiełbasa" to mamy na myśli wędzoną kiełbasę typu śląska, natomiast nie wędzona kiełbasa ma dwuczłonową nazwę, kiełbasa biała. Tutaj standardowo kiełbasa nie jest wędzona, zwłaszcza ta śniadaniowa. Jest też mniejsza od naszej kiełbasy, takie paluszki :P Standardem jest kiełbasa wieprzowa, w bardziej burżujskich miejscach możemy dostać do wyboru również wołową lub z jeleniny, istnieją też wariacje z owocami, np. wieprzowina z jabłkiem lub jelenina z żurawiną. Ja osobiście za wieprzowymi nie przepadam, są jakieś takie nijakie, najbardziej smakują mi te z jelenia (oczywiście najdroższe...). Ogólnie jeśli mam zamiar przygotować sobie w domu Scottish Breakfast, to mogę oszczędzić na wielu produktach i kupić najtańsze oprócz kiełbasek właśnie, tanie supermarketowe są paskudne, najlepiej wybrać się do porządnego mięsnego.


Źródło: http://www.foodandwine.com/assets/images/201307-a-how-to-make-breakfast-sausage.jpg/variations/HD.jpg
5. Haggis - element typowy tylko dla Szkockiego śniadania. Haggis to tradycje szkockie danie przyrządzone z owczych podrobów - wątroby, serca i płuc, wymieszanych z cebulą, mąką owsianą, tłuszczem i przyprawami, zaszytych i duszonych w owczym żołądku. Tradycyjnie haggis ma kształt takiej bulwy, wielkiego jaka, gotuje się go w całości, następnie nacina flak i zajada środek. Można też jednak spotkać haggis uformowany w grube pętko, który kroi się w plastry i to właśnie plastry z reguły są podawane do śniadania. Haggisu w całości nie próbowałam, próbowałam ten w plastrach i w sumie był dość podobny smakiem do black puddingu, trochę bardziej słodkawy.

Haggis w tradycyjnej formie, źródło: http://www.celtnet.org.uk/recipes/miscellaneous/fetch-recipe.php?rid=misc-ancient-haggis

6. Hash brown - to coś w rodzaju placka ziemniaczanego - starte ziemniaki uformowane są w gruby trójkątny plasterek i smażone na głębokim tłuszczu. Hash brown powinien być chrupiący na wierzchu i miękki w środku. Jeśli jadłaś/eś kiedyś zestaw śniadaniowy w McDonald's i zamiast frytek wybrałeś placek ziemniaczany - to właśnie McDonaldowska wersja hash brown. W UK McD to chyba jedyne miejsce, gdzie możemy dostać hash brown w kształcie innym niż trójkąt ;)

7. Tattie scone - (poza Szkocją znane jako Potato scone) - kolejna wariacja na temat placka ziemniaczanego. W sumie ciężko przyrównać to do czegokolwiek znanego w Polsce - jest to gładka masa z ugniecionych ziemniaków i masła, uformowana w kwadratowy lub okrągły placek przedzielony tak, aby rozerwać go na trójkąty (z reguły dwa jeśli był kwadratowy lub cztery jeśli jest okrągły), lekko oprószony mąką. Tattie scone podgrzewa się delikatnie na patelni. Jest pyszny i bardzo sycący, najbardziej lubię go łączyć z jajkiem.

Źródło: http://forums.downloadfestival.co.uk/m5811441-p9.aspx

Inne elementy Full Breakfast, których zabrakło na pierwszym zdjęciu:

Pieczone ziemniaczki - czasami zamiast hash brown czy tattie scone dostać nam się mogą zwykłe, pokrojone w ćwiartki i podpieczone ziemniaczki. Zwyczaj podobno częściej praktykowany w Anglii (ponoć, bo nigdy w Anglii śniadania nie jadłam), w Szkocji rzadko można się z tym spotkać, Szkoci lubią placki :P

Baked Beans - czyli fasolka w sosie pomidorowym. O ile jakoś pogodziłam się z obecnością ziemniaków w śniadaniu, tak z fasolką nadal pogodzić się nie mogę. Zwłaszcza, że kompletnie mi ona nie smakuje, jakaś taka nijaka, ot fasolka w słabym keczupie. Fuj. Co ciekawe jeśli pójdziecie do sklepu i zapytacie o fasolkę, po prostu "beans" to automatycznie pokazane zostaną wam właśnie te fasolki w sosie pomidorowym. Jak chcecie jakąkolwiek inną fasolę, to trzeba się dokładniej określić :P

Źródło: http://static.tumblr.com/9274614fd8c310777d1757daa6290fad/p4ef5gp/G6Fmx396i/tumblr_static_beans-on-toast.jpg

Wariacją szybkiego śniadania mogą być przedstawione powyżej "beans on toast". Spotykane też jako szybki lunch czy inna przekąska w ciągu dnia. Wciąż fuj :P

Fried bread - chleb podsmażony na maśle na patelni (z jakiegoś powodu smakuje zupełnie inaczej niż tost posmarowany masłem) lub french toast czyli chleb obtoczony w jajku i następnie usmażony na patelni. Tłuste to to jak cholera, ale jakie dobre...

Lorne sausage - rodzaj kiełbasy w postaci czterokątnego (kwadratowego lub lekko trapezowego) bloku, smażonej w plastrach. Jest słona i trochę... sucha.


Źródło: http://tendertaste.com/products/lorne-sausage
White pudding - rodzaj kaszanki, ale bez krwi. Rzadko spotykany, nidy nie miałam okazji go próbować...

Fruit pudding - podawany tak samo jak black pudding, w plastrach. Jest to mieszanka mąki, tłuszczu i suszonych owowców. Kupiłam go kiedyś przez przypadek w brakfast packu (taka tacka z działu mięsnego, kilka plastrów black puddig, lorne sausage, kiełbaski i to) myśląc, że to white pudding... i było to wyjątkowo traumatyczne przeżycie, nie znoszę suszonych owoców, do tego dodatki zwierzęce, dziwny smak.


Źródło: http://www.ramsayofcarluke.co.uk/images/Fruit%20Pudding%20Sliced.JPG
Pancakes - czyli naleśniki, dostać je możemy jako dodatek lub zamiast tostów. Tradycyjne Brytyjskie naleśniki różnią się dość mocno od naszych, przede wszystkim są małe i puchate (ciasto jest gęstsze i z proszkiem do pieczenia), smażone bez tłuszczu. Mimo, że ciasto na pancakes jest zawsze słodkie, to ludzie jadają je ze słonymi dodatkami, np. z bekonem. Ja jednak wolę je na słodko, najlepiej z syropem klonowym ^^

Źródło: http://zenandgenki.files.wordpress.com/2012/04/pancakes.jpg
Oczywiście w domach ludzie przyrządzają też naleśniki takie jak w Polsce - płaskie (znane też jako crumpets), jeśli jednak zamówimy pancakes w knajpie możemy się raczej spodziewać tych puchatych.


A co do śniadania?
Zapomnij o świeżych chrupiących bułeczkach na śniadanie. Full Breakfast zawsze serwowany jest z tostami, wiele hoteli ma nawet takie bajeranckie stoiki na tosty (w Polsce nigdy się z czymś takim nie spotkałam):

Źródło: http://xkristinax.blogas.lt/files/2011/09/ercuis-toast-rackc18304.jpg
Jeśli jemy w hotelu czy przybytku typu Bed&Breakfast (czyli pokój na noc ze śniadaniem w cenie) to tosty dostaniemy w pierwszej kolejności, a na stole będzie masło (nigdy margaryna! Chyba że podacie specyficznie przy rezerwacji, że np. nie tolerujecie laktozy) i selekcja dżemów i marmolad - także słodki tost z dżemem pełni funkcję przystawki, nie deseru. Przy czym popularne brytyjskie marmolady mają specyficzne smaki, które nie są znane w Polsce - np. marmolada pomarańczowa (często ze skórkami, więc jest... gorzka) lub rabarbar z imbirem.

Do tego zawsze będzie na nasz czekał sok pomarańczowy, w dobrych hotelach świeżo wyciskany przed podaniem - za prawdę powiadam Wam, istna zmora kelnerska :P No i oczywiście herbata lub kawa. Herbatę, jak powszechnie wiadomo, w UK pije się z mlekiem - ale powiem Wam, że tutejsze mleko smakuje inaczej, w Polsce bawarki nie lubiłam, tutaj natomiast mi smakuje. Ale najlepiej w postaci bardzo mocnej herbaty z kropelką mleka, wciąż trochę brzydzi mnie "baby tea", czyli mleko z kropelką herbaty :P

Zazwyczaj jest też dostępny bufet, gdzie podczas oczekiwania na nasze smażone śniadanie możemy poczęstować się płatkami śniadaniowymi, jogurtami, owocami itp. A więc znów, słodkie jogurty czy owoce pełnią funkcję przystawki, nie tak jak u nas deseru.
A wracając do bułeczek. Jedną z wariacji szybkiego śniadania jest breakfast roll, czyli bułka śniadaniowa z wybranym środkiem: może być z bekonem, z kiełbaską, z jajkiem albo ze wszystkim na raz. Brytyjskie bułki śniadaniowe różnią się jednak od naszych bułek - przede wszystkim są miękkie, nie chrupiące i  można je dostać w dwóch wariacjach: bap to sama miękka bułka, breakfast roll to miękka bułka oprószona od góry mąką. W Szkocji możemy spotać też "well fired rolls", czyli bułki przypalone od góry, czasem przyprószone mąką, czasem nie.


Szkocka well fired roll z bekonem, źródło: http://www.mortonsrolls.com/wp-content/uploads/2012/08/Crispy-Well-Fired-2.jpg
Bułka śniadaniowa musi mieć jakieś ugotowane/usmażone, ciepłe wnętrze, Brytyjczycy lubią ciepłe śniadania, moi szkoccy znajomi na wieść o tym, że w Polsce popularną praktyką jest jedzenie zwykłych kanapek na śniadanie zareagowali niedowierzaniem.

Czym się różnią śniadanie Szkockie, Angielskie, Irlandzkie i Walijskie?
Cóż, różnice są niewielkie. Haggis dostaniemy tylko w szkockim śniadaniu,  podobnie z fruit i white puddingiem. W sumie terminy "English Breakfast", "Scottish Breakfast" itp. można stosować zamiennie, byle tylko nie zamawiać Angielskiego Śniadania w Szkocji :P Państwa członkowskie Wielkiej Brytanii są bardzo wrażliwe na punkcie swojej odrębności narodowej.

W Szkocji popularnym dodatkiem do śniadania (lub zamiennikiem) jest porridge, czyli owsianka. Tradycyjnie przygotowywana z owsa moczonego przez noc w wodzie i rano gotowanego, gęsta, kleista i bardzo sycąca. Tradycyjnie powinna być przyrządzana na wodzie, niektórzy jednak robią ją na mleku lub po ugotowaniu na wodzie dodają trochę mleka. Może być jedzona naturalna, na słono lub na słodko z dodatkiem owoców/miodu/cukru/golden syrup (rodzaj syropu cukrowego). Powszechnie dostępne są owsianki ekspresowe, działające na zasadzie gorącego kubka, zalewamy do kreski, przykrywamy, czekamy chwilę i gotowe. W hotelach jednak powinna być to owsianka tradycyjna, w związku z czym goście proszeni są o zamówienie jej już wieczorem.

Źródło: http://www.greatbritishchefs.com/recipes/pinhead-oat-porridge

Ogólnie chociaż Full Breakfast może wydawać się bardzo ciężkie (jest dość tłuste), to ze względu na to, że jest podawane z rana, nie obciąża mocno organizmu, a doskonale sprawdza się na wycieczkach. Jeśli wybieramy się gdzieś na kilka dni, zawsze w hotelu zamawiamy pełne śniadanie, dzięki niemu nie musimy robić dodatkowych przystanków na jedzenie, głód trzyma się z daleka do późnych godzin popołudniowych.
Komu narobiłam smaka? :P

czwartek, 9 października 2014

Dlaczego warto sprawdzać składy: L'oreal krem na noc Kod Młodości

Zaletą pracy w sklepie jest to, że można wyhaczyć dobrą okazję bez polowania. Jakiś czas temu mieliśmy troszkę zmian w dziale z kosmetykami i udało mi się wyhaczyć przeceniony krem na noc L'oreal za całe 3 funty, a normalnie kosztował kilkanaście :D Krem został przeceniony, ponieważ L'oreal postanowił odświeżyć serię i zmienić opakowania.
Przyznam szczerze, że początkowo nawet nie planowałam recenzji tego kremu. Kupiłam go na zasadzie zapchaj dziury, bo obudziłam się z ręką w nocniku, że krem na noc mi się kończy, a na przesyłką z Korei trzeba czekać te minimum dwa tygodnie. Skusiłam się na ten krem, bo do L'oreal mam sentyment. Na 16-te urodziny dostałam w prezencie od koleżanki zestaw L'oreal Pure Zone (do cery trądzikowej, już nie produkują tej serii), składający się z żelu do twarzy, toniku, kremu i czegoś punktowego + kosmetyczki. Kosmetyki sprawiły się dobrze, jednak jako że nie dostawałam regularnego kieszonkowego miałam problem z dozbieraniem środków aby ponownie kupić sobie całą serię, wybrałam więc jednego ulubieńca (krem) i używałam go przez praktycznie całe liceum. Genialna w tym zestawie była kosmetyczka - tak solidna, że używam jej po dziś dzień, 7 lat!

Ale do rzeczy, krem ten kupiłam dobre kilka miesięcy temu, kiedy to czekałam na dostawę moich kremów od Secret Key. Użyłam go może ze dwa razy, wydawał się ok, ale jak tylko Secret Key zapukało do moich drzwi L'oreal odszedł w niepamięć. Niedawno wykończyłam ślimakowy krem, a ślimakowy żel jest za lekki na noc, przypomniałam więc sobie o kodzie młodości i zaczęłam używać... Oto on:



Kremidło jest zapakowane w ciężki szklany słoiczek o pojemności 50ml. Słoiczek zapakowany był kartonik owinięty folią, który niestety wyrzuciłam, w związku z czym nie podam Wam autentycznego opisu producenta, ale w opisie nowej wersji tego kremu możemy przeczytać:
Po 1 przebudzeniu, skóra jest bardziej świeża, nawilżona i wygładzona.
Po 7 nocach zdolność do regeneracji wzrasta.
Po 28 nocach zmarszczki są widocznie zmniejszone. Skóra wygląda młodziej.


Obiecanki cacanki, a głupiemu radość. Ale nie uprzedzajmy faktów.




Kremidło ma fajny, lawendowy kolorek, który do mnie przemawia: użyj mnie, a nawilżę i ukoję. Znów obiecanki cacanki :P Krem ma niesamowicie intensywny zapach. Zapach jet specyficzny, trochę przyciężki, perfumowy, burżujski. Utrzymuje się na skórze długo, na twarzy czuć go będziemy przez chwilę, ale mam go właśnie na dłoniach i co zbliżę dłoń do twarzy to go czuję (a mam katar!). I tu pojawia się pierwsza wątpliwość - na co moim zmarszczkom perfumy?




Krem ma fajną konsystencję, treściwą ale nie za ciężką. Po chwili wchłania się do matu i to tak skutecznie, że nawet rano twarz jest wciąż względnie matowa. Mam tłustą cerę i przypuszczam, że od biedy mogłabym go użyć na dzień, ale oszczędnie, bo zostawia na twarzy lekko wyczuwalną warstewkę. Nawilżenie też spoko. Jaki jest więc mój problem z tym kremem?
Od lutego jestem na antybiotykach trzymających w ryzach mój trądzik. Trądzik z jakim przyszło mi się zmagać, to ropne, podskórne gule, dręczą mnie jedna, góra dwie równocześnie, ale są bardzo bolesne, długo się goją i zostawiają blizny. Odkąd jestem na antybiotykach gula nie wyskoczyła mi ani jedna, czasem przed okresem dopadnie mnie jakiś pryszcz, ale pryszcz "klasyczny", grudka z białą końcówką, szybko się gojąca. Gule trzymały się z daleka dopóki nie zaczęłam używać tego kremu przez kilka dni z rzędu - w ciągu tygodnia pojawiły się trzy gule. Trzy! Rekord! Jak żyję nie wyskoczyły mi trzy na raz! Pierwszą udało mi się szybko wyplenić, drugą zdusiłam w zarodku (niezastąpione plasterki Lioele), ale trzecia dała mi w kość. Co dziwne pojawiły się w miejscu, w którym nigdy do tej pory nie miałam takich problemów - na linii szczęki, gdzie skórę mam (a raczej miałam...) niczym nie skażoną, jasną, gładką. Trądzik męczył mnie tylko wokół ust, na brodzie i dolnej części policzków. A tu taka niespodzianka. Oprócz tego kremu nie wprowadziłam żadnych nowych kosmetyków do pielęgnacji, nie zmieniłam diety ani suplementów, nie zmieniłam dawki antybiotyku, w tym czasie nie byłam nawet przed okresem, a tydzień po, także jestem w 99,9% pewna, że owo mazidło jest winowajcą.
Postanowiłam zajrzeć do składu. Kiedy kupowałam ten krem okazyjnie nie przyszło mi to do głowy, kartonik wyrzucony, trochę się musiałam naszperać żeby owy skład znaleźć. Znalazłam, no i już się nie dziwię, że mnie wywaliło:

AQUA / WATER, SQUALANE, CYCLOHEXASILOXANE, GLYCERIN, CETYL ALCOHOL, GLYCERYL STEARATE, PEG40 STEARATE, MYRISTYL MYRISTATE, OCTYLDODECANOL, ETHYLHEXYL METHOXYCINNAMATE, SORBITAN TRISTEARATE, MANNITOL, POLYACRYLAMIDE, TEREPHTHALYLIDENE DICAMPHOR SULFONIC ACID, NIACINAMIDE, TOCOPHERYL ACETATE, PANTHENOL C1314 ISOPARAFFIN, TRIETHANOLAMINE, CAPRYLOYL SALICYLIC ACID, ACRYLATES COPOLYMER, LAURETH7, BUTYLENE GLYCOL, CYCLODEXTRIN, DISODIUM EDTA, FAEX / YEAST EXTRACT, DISODIUM SUCCINATE, SCUTELLARIA BAICALENSIS / SCUTELLARIA BAICALENSIS ROOT EXTRACT, MORUS BOMBYCIS / MORUS BOMBYCIS ROOT EXTRACT, HYDROLYZED SOY PROTEIN, IMIDAZOLIDINYL UREA, METHYLPARABEN, PROPYLPARABEN, CHLORPHENESIN, CI 15985 / YELLOW 6, PARFUM / FRAGRANCE, CITRAL, LIMONENE, LINALOOL, ALPHAISOMETHYL IONONE, BENZYL BENZOATE, GERANIOL, CITRONELLOL, COUMARIN. 

Umówmy się, znawcą składów nie jestem. Wciąż wiele rzeczy muszę wygooglować, wstępnie filtruję skład przez CosDNA. Ale nawet ja widzę, że ten skład jest nie halo. Na dzień dobry nasza skóra dostaje z buta silikonem, potencjalnie zapychającymi surfaktantami (Cetyl Acohol, Myristyl Myristate), potem mamy dwa filtry (w kremie na noc? Po co?), potem owszem, jest kilka ekstraktów:
Ekstrakt z drożdży - bogaty w proteiny, które odżywiają skórę; zawiera beta glucan, który przeciwdziała starzeniu się skóry i nawilża; bogaty w witaminy z grupy B, które mogą pomóc spłycić zmarszczki, zredukować pigmentację i zmiękczyć skórę. Posiada także właściwości bakteriostatyczne, dlatego wykorzystywany jest w kosmetykach do cery tłustej, a także trądzikowej
Ekstrakt z korzenia Tarczycy Bajakalskiej - wykorzystywany w ludowej medycynie azjatyckiej za sprawą swoich przeciwzapalnych, antybakteryjnych i antyoksydacyjnych właściwości. Łagodzi podrażnioną skórę, skłonną do alergii, wysypek, atopową. Ekstrakt tej rośliny pomaga uelastycznić skórę i wspomaga produkcję kolagenu. Wykazuje także działanie wybielające, redukujące pigmentację.
Ekstrakt z korzenia morwy chińskiej -  zawiera arbutynę, która zapobiega produkcji melaniny, sprawiając że skóra wygląda na jaśniejszą oraz nadaje skórze młody wygląd. Bogaty w antyoksydanty.
A później mamy 4 parabeny i konserwanty i aż 9!!! substancji zapachowych. No doprawdy nie rozumiem jak moja skóra mogła się oprzeć tym całym trzem dobroczynnym ekstraktom...
Analiza składu CosDNA [TUTAJ]

Cena: wersję w starym opakowaniu kupiłam na przecenie za 3 funty, nowa wersja kosztuje zabójcze 16 funtów (ok. 80zł)

Plusy:
+ matuje, skóra nie świeci się nawet rano
+ nawilża

Minusy:
- SKŁAD!!!
- mocny, długo utrzymujący się zapach
- cena, która za taki skład powinna być nielegalna, bez kitu.

Podsumowując: cóż, biorąc pod uwagę ile za niego zapłaciłam to nie żałuję, było to ciekawe doświadczenie - w życiu bym się nie spodziewała, że krem może "pokonać" antybiotyki. Wiem już, że kremów tej firmy będę się wystrzegać jak ognia, a szkoda, bo mam od nich tonik i płyn micelarny, które mają proste składy i sprawują się dobrze. Mogłam zajrzeć w skład wcześniej, ale nie pomyślałam, bo azjatyków kupiłam masę w ciemno i żaden krzywdy mi nie zrobił. A żeby dać Wam jakieś porównanie, zerknijcie sobie jeszcze raz na skład żelu ślimakowego Secret Key, produktu firmy która przez osoby długo siedzące w kosmetykach azjatyckich i nieszczędzące na nie środków, jest uważana w najlepszym przypadku za średnią, firmy która jest jedną z tańszych. Kilka różnych ekstraktów na początku składu, kwas hialuronowy, brak konserwantów, jedna substancja zapachowa. A to wszystko za 1/3 pełnej ceny L'oreal...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
 
site design by designer blogs