piątek, 29 maja 2015

Słynny olejek z japońskiej kamelii: Oshima Tsubaki Oil

Dzisiaj recenzja ponadczasowego produktu pielęgnacyjnego z Japonii, który otrzymałam w ramach współpracy z Japanstore, polskim sklepem z hurtownią w Kumamoto.


Jeśli interesujecie się japońskimi produktami pielęgnacyjnymi to prawdopodobnie kojarzycie słówko Tsubaki oznaczającego po japońsku kamelię (Camellia Japonica). Tłoczony na zimno olejek z kwiatów jest wykorzystywany do pielęgnacji skóry i włosów już od czasów starożytnych. Jest bogaty w nienasycone kwasy tłuszczowe i antyoksydanty.

Oshima Tsubaki Oil to 100% czysty olejek z kamelii.

Olejek zamknięty jest w minimalistycznej i dość ciężkiej, szklanej butelce o pojemności 60ml. Na szczęście dla mnie (mam dwie lewe ręce :) ), buteleczka wyposażona jest w dozownik, który zabezpiecza produkt przed rozlaniem - nawet jeśli butelka się przewróci, dozownik uroni co najwyżej kroplę.


Produkt zapakowany jest w kartonik owinięty folią. Opakowanie zapieczętowane jest naklejką:


Do opakowania przytwierdzona jest ulotka z darmowymi próbkami od producenta:


 W pudełku znajdziemy też kolejną, bardziej obszerną ulotkę:


Olejek ma postać prawie bezbarwnego płynu i jest bezzapachowy. U Ratzilli wyczytałam, że tylko bardzo świeży, kupiony prosto od producenta (czyli w gruncie rzeczy dla klientów zza morza nieosiągalny) olejek z kamelii ma delikatny, kwiatowy zapach, sklepowy, zdatny do użytku produkt powinien być bezzapachowy. Jeśli produkt ma nieprzyjemny zapach, jest przeterminowany i nie powinien być używany.

Moje włosy lubią się z olejkami, dlatego w pierwszej kolejności nałożyłam olejek z kameli właśnie na włosy. Olejek z kamelii ma opinię lekkiego i dobrze wchłaniającego się - faktycznie tak jest, ale trzeba uważać na nakładaną ilość. Ja niestety podczas pierwszego użycia nałożyłam go zdecydowanie za dużo, czego efektem były obciążone, tłuste włosy. Obecnie używam dosłownie dwie-trzy krople i to tylko na same końcówki. Efekty? Końcówki są dociążone i bardziej miękkie. Chociaż z przykrością muszę stwierdzić, że na moje włosy nie zadziałał tak dobrze jak olejek migdałowy. Jednak jedna rzecz dała mi do myślenia - po nałożeniu na włosy olejek moje dłonie nie były tłuste, jak po wszystkich innych olejkach muszę umyć ręce, tak po tym wystarczy że potrę je o siebie i uczucie tłustości znika. Postanowiłam więc zaryzykować i nałożyć olejek na twarz.

Mam tłustą cerę i długo wystrzegałam się olejków do twarzy. W końcu udało mi się przekonać do olejów myjących, które stały się obowiązkowym elementem mojej codziennej pielęgnacji. A skoro przekonałam się do olejów myjących, to odważyłam się również nałożyć olejek pielęgnacyjny na twarz na noc. Był to olejek z Body Shopu, a tą noc wspominam bardzo źle - w ogóle nie chciał się wchłaniać, twarz była tłusta i lepka, fuj. Od tamtej pory chociaż mam kilka różnych olejków uniwersalnych, to raczę nimi tylko włosy, nie odważyłam się nałożyć żadnego z nich na buzię. Aż do kamelii, która niesamowicie mnie zaskoczyła!

Po pierwsze - olejek z kamelii dobrze wchłania się w skórę. Nie od razu, raczej po 5-10 minutach, ale jednak się wchłania. Pozostawia delikatny film na skórze, ale można spać spokojnie, bez obawy, że przykleimy się do poduszki. Po drugie - skóra rano była w świetnym stanie. Miękka, nawilżona, wypoczęta, pory zwężone. Dzięki wysokiej zawartości kwasu Omega-9 olejek z kamelii posiada zdolność penetracji w głąb skóry, także produkt dogłębnie nawilżył moją cerę. Dzięki dobrze zachowanej równowadze pomiędzy nawilżeniem a natłuszczeniem moja cera nie musiała produkować swojego sebum, a mniej sebum zalegającego w porach = węższe pory.

Stosowanie olejku na twarz miało jednak jedną wadę - te kilka minut pomiędzy aplikacją a wchłonięciem się produktu. Znacie to uczucie kiedy gęstego szejka próbujecie wypić przez cienką słomkę? Ile się trzeba namęczyć? Olejek wywołuje podobne, dziwne uczucie na skórze, która spragniona po oczyszczaniu chce nawilżenia, teraz, zaraz, JUŻ, a olejek potrzebuje chwili żeby się wchłonąć. Przez jakiś czas po aplikacji towarzyszy nam więc niekomfortowe wrażenie skóry suchej i tłustej równocześnie. Jest jednak na to prosty sposób - wystarczy nałożyć olejek na nieco wilgotną skórę, dzięki temu unikniemy dyskomfortu, a olejek wchłonie się szybciej. Ja poszłam krok dalej - nakładam olejek na... lotion Hada Labo. Mojej skórze bardzo przypadło do gustu to połączenie, a ja wpadłam w nałóg i stosuję je minimum co drugi dzień (na noc).

Olejek z kamelii ma jeszcze jedną zaletę - silne właściwości zmiękczające, które odczułam trochę na twarzy, ale ponieważ regularnie wykonuję zabiegi złuszczające kamelia nie miała pełnego pola do popisu. Z ciekawości nałożyłam ją na łokcie, gdzie zmagam się z szorstką skórą - już po trzech aplikacjach (codziennie wieczorem po kąpieli) zauważyłam znaczną poprawę. Niech żyje kamelia! :)

Cena: w sklepie Japanstore 60ml kosztuje 69zł. Na e-Bay ceny wyglądają różnie, od £10 (ok. 50zł) po £17 (ok. 85zł).

Plusy:
+ wydajny - zarówno na twarz jak i włosy wystarczy tylko kilka kropel
+ w przeciwieństwie do innych olejków dobrze się wchłania, mimo iż pozostawia lekki film to nie czuję się cała tłusta
+ zapewnia mojej cerze idealną równowagę pomiędzy nawilżeniem a natłuszczeniem
+ zmiękcza szorstką, zrogowaciałą skórę

Minusy:
- trzeba uważać z ilością, może obciążyć włosy
- brak zapachu - dla niektórych może to być zaleta, ja jednak wolałabym żeby miał jakiś ładny kwiatowy zapach ;)

Jestem z tego produktu bardzo zadowolona i z pewnością będę do niego wracać. Kultowy produkt, po który warto sięgnąć, zwłaszcza jeśli interesujemy się pielęgnacją azjatycką.

Bonusy, bonusy!
Jak wspominałam wyżej, do pudełka były dołączone próbki od producenta.


Są to próbki kremu do włosów, którego możemy używać jako maski bez spłukiwania lub do stylizacji. Wersja z zielonymi napisami, Sara-sara, to lekka, nieobciążająca wersja do cienkich włosów. Saszetka z czerwonymi napisami to wersja Moist, obciążająca, przeznaczona dla puszących się i trudnych do ułożenia włosów. W obu produktach króluje olejek z kamelii, na drugim miejscu w składzie, zaraz po wodzie. Pełne składy znajdziecie tutaj. Wypróbowałam na razie tylko wersję Sara-sara , która ładnie wygładziła moje puszące się po suszarce włosy.

1 komentarz:

  1. Jeden z moich ulubionych sprzedawców na ebay wystawia od dawna ten olejek na licytacji, kiedyś się skuszę na niego i na olejek tsubaki Shiseido dla porównania :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
 
site design by designer blogs