Długo rozmyślałam nad tym, którą poduszkę uczynić moją pierwszą. Odruchowo sięgnęłabym po jakąś tanią, na wypadek gdyby forma kosmetyku mi nie odpowiadała, jednak właścicielka bloga MASS poleca sięgnąć od razu po coś lepszego, żeby się nie zniechęcić. Zastanawiałam się więc pomiędzy Iope Air Cushion - bo jest klasykiem i pionierem, więc po prostu wypadałoby ją mieć, VDL Beauty Metal Cushion - bo właścicielka bloga polecała ją do cery tłustej, a Laneige Pore Control, bo "pore", to jedno z moich słów-kluczy, które magicznie przyciąga mnie ku produktowi zawierającemu je w nazwie :] jak widać wybór ostatecznie padł na Laneige.
Opis produktu: Matowa wersja Laneige BB Cushion, oferująca schludne wykończenie bez świecenia się skóry. Zawiera Pore Purifying Complex™, który pomaga oczyścić pory i zapobiega nadmiernej produkcji sebum. Zmniejsza widoczność porów i zapewnia dobre i długotrwałe krycie, nie utlenia się i nie ciemnieje na skórze, nie pozostawia lepkiego uczucia.
W składzie znajdziemy ekstrakt z miodli indyjskiej, która ma właściwości antybakteryjne, rozjaśniającą arbutynę i normalizujący kwas salicylowy. Pełen skład znajdziecie na blogu Agath.
Cushion zapakowany jest w kartonik, w którym znajdziemy kompakt, ulotkę oraz szczelnie zapakowany zapasowy wkład. Pojedynczy wkład (gąbeczka) nasączony jest 15g kremu BB, czyli łącznie otrzymujemy 30g mazidła.
Wyciągając kompakt z pudełeczka szybko zrozumiałam dlaczego "poduszki" zyskały taką popularność. Kompakt jest po prostu śliczny, tak śliczny, że mam ochotę kupić jeszcze kilka żeby porozkładać je w strategicznych miejscach po całym domu. Każde pomieszczenie, w którym ten kompakt leży na wierzchu ma automatycznie +5 do stylówy.
![]() | |
No jak nie kochać tego opakowania? |
Gąbeczka trochę straszy pomarańczowo-ceglastym kolorem, podkład sam w sobie jest jednak bardzo jasny. Do wyboru Laneige daje nam cztery kolory: #13 True Beige, #14 Pink Beige, #21 Natural Beige, #23 Sand Beige. Zazwyczaj sięgam po kolor #21, wyczytałam jednak że w przypadku poduszek Laneige kolory są ciemniejsze niż zazwyczaj, przezornie wybrałam więc kolor #13. Wybór był słuszny, podkład ma kolor ładnego jasnego beżu:
Postanowiłam też porównać go z kolorami innych produktów, jedyny BB jaki miałam w dwóch odcieniach to Missha Perfect Cover, więc to właśnie z nim porównałam Laneige:
Jak widać #13 Laneige jest faktycznie ciemniejsza od #13 Misshy, chociaż nie aż tak ciemna jak #21 Misshy, plasuje się gdzieś po środku. Ma również inny odcień, mniej szary od #21 Misshy. Ale czy bardziej różowy czy bardziej żółty nie wiem, nie wiedzę tonów w podkładach, dla mnie wszystkie są "beżowe", ewentualnie "beżowo-szare", ton umiem zobaczyć tylko w przypadku jakiegoś ewidentnego żółtka ;)
A teraz co do samego podkładu. Przyznam szczerze, że nie czytałam opisu na stronie producenta przed kupnem, kupiłam ze względu na "pore" w nazwie, jako że większość (jak nie wszystkie) tłustych cer ma problem z rozszerzonymi porami wyszłam z założenia, że produkt będzie odpowiedni do tłustej cery. Z tego co przed chwilą przeczytałam na stronie producenta wynika, że moje założenie było słuszne, niestety tylko teoretycznie, ponieważ ten opis jest o kant rzyci rozbić i niestety rozmija się z prawdą.
Po pierwsze, ten podkład zdecydowanie nie jest matowy. Ni hu hu. Oferuje oczywisty efekt dewy, charakterystyczny dla kremów BB. No i w sumie ok, nie dziwi mnie to za bardzo, bo w sumie nie spotkałam jeszcze żadnego BB, który byłby faktycznie matowy, mimo że używałam kilku deklarujących się jako matowe. Problem jednak leży w tym, że: 1. efekt dewy kłóci się z porami, błyszczenie cery podkreśla rozszerzone pory, 2. w przeciwieństwie do innych BB, poduszkowiec od Laneige za cholerę nie daje się zmatowić. Zazwyczaj matuję twarz delikatnie pudrem prasowanym, bo efektu dewy zwyczajnie nie lubię, mam tłustą cerę, więc kojarzy mi się z sebum i tak już wspomniałam - elegancko podkreśla pory. Laneige próbowałam przypudrować trzema różnymi pudrami, z których każdy lubię, każdy znam, każdy oceniam jako dobry i żaden do tej pory mnie nie zawiódł... niestety na Laneige próba matowienia kończy się natychmiastowym "ciastem" (zaznaczam, że nie posypuję się kilogramem pudru, a delikatnie pudruję głównie strefę T, nie zależy mi na płaskim macie, tylko na zmniejszeniu świecenia). Pierwszy raz się z czymś takim spotkałam. Ten podkład od Laneige ogólnie lubi sobie trochę włazić w zmarszczki, ale po próbie nałożenia na niego pudru zdaję się składać z samych porów i zmarszczek. Fuj.
Po drugie, trwałość pozostawia wiele do życzenia. Po około sześciu godzinach zaczyna się ścinać, po ośmiu mam już na twarzy nie podkład a kaszkę. Do tego zbiera się na twarzy w takie "kleksy", tu czy ówdzie pojawia się plamka podkładu. Nie jest to jakiś duży problem, wystarczy takiego "kleksa" rozetrzeć i wygląda się jak gdyby nigdy nic, ale nie mam czasu co chwila zaglądać w pracy w lusterko, więc nie wiem ile czasu paraduję przed ludźmi z ciapkami na twarzy i to mnie denerwuje. Pierwszego dnia pomyślałam, że te problemy są skutkiem gryzienia się podkładu z moim filtrem, bo mam jeden BB Holika Holika, który samodzielnie jest niezły, niestety nałożony na filtr ścina się niemiłosiernie. Drugiego dnia spróbowałam więc na gołą skórę, efekt niestety ten sam, jeszcze przed wyjściem z pracy kaszka na twarzy, kleks tu i tam. Myślę sobie "o kurde, ale ze mnie ciemna masa" - dawno nie robiłam mikrodermabrazji, mam więc na twarzy cmentarzysko martwych komórek, nic więc dziwnego że podkład się ścina. Zrobiłam mikrodermabrazję (mam własny sprzęt i wykonuję zabieg sama na sobie) i pełna ekscytacji następnego poranka nakładam Laneige, znów na gołą skórę, a co tam, niech pokaże co potrafi. Niestety - efekt ten sam, po niecałych ośmiu godzinach kaszka, chociaż jakby trochę jej mniej było, kleksy jednak bez zmian. Nic to, myślę, może to jeden z tych cudaków, co bez bazy żyć nie może. Czwartego dnia nakładam więc cushion na bazę No sebum od Innisfree - i znów kaszka, ale myślę sobie, to pewnie ta baza, bo ogólnie jest dziwna i nie bardzo ją lubię (recenzja wkrótce). Piątego dnia więc sięgam po bazę Laneige Skin Veil, ostała mi się jeszcze saszetka. Tym razem musi zadziałać... Niestety podkład znów ściął się niemiłosiernie, a Pan Kleks śmiał mi się prosto w oczy. Szóstego dnia zrozumiałam, że choćbym nie wiem jak się starała nie zostaniemy z poduszką Laneige przyjaciółkami.
Przypuszczam, że mimo obietnic producenta produkt po prostu nie nadaje się dla tłustej cery i mam wrażenie, że na innej cerze mógłby się sprawdzić nieźle. Jakiś czas po nałożeniu wygląda ładnie, przede wszystkim bardzo podoba mi się kolor. Krycie jest takie w sam raz, wyrównuje koloryt skóry, przykrywa zaskórniki, ale nie tworzy maski i wygląda bardzo naturalnie. Można go łatwo nawarstwić w miejscach gdzie potrzebujemy więcej krycia, jest lekki i nie czuć go na twarzy. Aplikacja jest szybka i przyjemna, chociaż przyzwyczajona do nakładania BB palcami mam pewne problemy żeby wycelować aplikatorem tam gdzie chcę (podkład wyciska się na aplikator nie koniecznie w miejscu nacisku) i dotrzeć do zakamarków, takich jak np. zgięcie pomiędzy płatkami nosa a policzkami. Produkt ma wysoki filtr SPF50 PA+++. Ponoć te kompakty zostały wynalezione jako łatwy do re-aplikacji w ciągu dnia filtr z kolorkiem, jednak niestety podkładu nakładamy za mało na twarz żeby osiągnąć SPF50, dlatego lepiej używać osobnego filtra, a SPF w podkładzie traktować tylko jako pomocnika.
Cena: 23-28 funtów (ok. 125-150zł) na e-Bay, ja kupiłam za jakieś 23 funty na Tester Korea.
Plusy:
+ ładny kolor
+ optymalne krycie, wyrównuje kolory cery, ale nie tworzy maski i wygląda naturalnie
+ śliczne opakowanie
+ wygodna aplikacja
+ wysoki filtr SPF50 PA +++
Minusy:
- wchodzi w zmarszczki
- słaba trwałość, tworzy "kleksy" i ścina się na twarzy już po 6 godzinach
- brak obiecanej przez producenta kontroli sebum
- wbrew obietnicom producenta nie jest matowy
- nie daje się zmatowić pudrem, próby zmatowienia kończą się katastrofą
Podsumowanie
Chociaż doszukałam się w nim wielu minusów, produkt nie jest całkowicie beznadziejny, w necie jest dużo pozytywnych recenzji, myślę że po prostu nie jest dla mnie, nad czym ubolewam. Żal szczególnie dotkliwie ściska mi rzyć dlatego, że jest to najdroższy podkład jaki do tej pory kupiłam. Owszem opakowanie jest eleganckie i bajeranckie, ale nie chcę płacić dwa-trzy razy więcej tylko ze względu na ładny kompakt. Dla porównania jeden z moich ulubionych BB - Tony Moly Dear Me Petite Cotton kosztuje tylko 5 funtów, a trzyma się na mojej tłustej gębie praktycznie przez cały dzień.
Nie lubię marnotrawstwa, więc napoczęty wkład zużyję na jakieś szybkie akcje, takie kiedy zdążę wrócić do domu zanim na twarzy zrobi mi się kaszka. Mam jednak jeszcze zapasowy wkład, którego za cholerę nie zmęczę, więc poleci w świat :)
Chce odkupic ten ekstra wklad!!!!
OdpowiedzUsuńnie ma problemu, pisz na mejla :)
UsuńJa się jeszcze za poduszki tak na dobrą sprawę nie zabrałam :P Jakiś czas temu testowałam cushiony z Etude House i okropnie się zraziłam. Jednak po obejrzeniu filmiku Pony gdzie głównym bohaterem była innisfree ampoule intense cushion, stwierdziłam że dam szansę i kiedy wymęczę swój aktualny bb cream, zainwestuję w ten produkt. Szkoda, że Laneige się u Ciebie nie sprawdziła, bo jednak najtańsza nie była :(
OdpowiedzUsuńKiedyś strasznie mnie kusiły "poduszeczkowe" bebiki, ale teraz podchodzę do nich jak pies do jeża. Jednak wolę nakładać mazidła sama palcami, czasami skuszę się na blendera albo pędzel.
OdpowiedzUsuńWidzę, że kolor by mi pasował ale...Pore Control i nie nadaje się do tłustej cery? Ale pojechali....
OdpowiedzUsuńJakoś forma podkładu w gąbeczce w ogóle mnie nie przekonuje. Co prawda, wygląda to luksusowo, jednak nie jest warte swojej ceny. Produktu jest mało, poza tym wydaje mi się to mało higieniczne :-)
OdpowiedzUsuńteż mam wątpliwości co do higienicznej strony tego rozwiązania, niby te aplikatory zrobione ze specjalnego antybakteryjnego materiału, ale jak jest naprawdę nie dowiemy się dopóki nie weźmiemy ich pod mikroskop ;) pocieszam się faktem, że aplikator i tak trzeba myć co kilka użyć, bo oblepiony podkładem nie spełnia swojej funkcji tak dobrze.
UsuńOd niedawna używam tego BB, mam cerę mieszaną (i zazwyczaj wszystko się na mnie świeci), ale akurat ten produkt jest na mojej twarzy leciutki, matowy i trzyma się naprawdę długo - na głowę przebija wiele (nawet drogich) podkładów. Widać po prostu Ci nie służy :(
OdpowiedzUsuń