wtorek, 10 marca 2015

su:m37 Flawless Regenerating Eye Cream

Niedawno wykończyłam ostatnią próbkę kremu pod oczy s:um37, przydałoby się więc coś o nim napisać. Do testów zachęciła mnie bardzo pozytywna recenzja na blogu My Asian Skincare Story, pozytywy na temat tego kremu można również przeczytać na Agath Blog. Polubiła się z nim również Szuflada z Kremami, która ubiegła mnie ze swoją recenzją o kilka dni ;)
A jak sprawdził się u mnie?



Opis produktu: Krem pod oczy zawierający sfermentowane składniki, który regeneruje i wygładza skórę wokół oczu.

Fermentacja - o co to całe halo? Jak zapewne wiecie, nasz organizm jest domem dla ponad 10 tysięcy różnych mikroorganizmów. Mikroorganizmy te żyją z nami w symbiozie i bez nich nasze ciało nie byłoby w stanie funkcjonować poprawnie. Drobnoustroje żyjące w warunkach beztlenowych pozyskują niezbędną do swojego metabolizmu energię poprzez proces fermentacji - enzymatycznej przemiany związków organicznych. Su:m37 w procesie produkcji naśladuje ten proces fermentacji, tworząc V.O Complex, składający się z fermentacji pięciu rodzajów mikroorganizmów występujących na naszej skórze: Sphingobacterium, Sphingomonas, Corynebacterium, Lactobacillus i Bacillus.

Oprócz fermentacji bakteryjnej, w składzie znajdziemy również całą masę sfermentowanych ekstraktów roślinnych: lukrecja, ryż, łzy Hioba, Ginkgo Biloba, lawenda, tymianek, malina, soja, oliwka... całe morze dobroci. Do tego olejki, m.in. z anyżu, róży, limonki, goździków, rozmarynu, May Chang, Ylang-ylang. Skoro o fermentacji mowa nie mogło również zabraknąć Saccharomyces, rodzaju drożdży, znanego z produktów typu First Essence Misshy.

Pełen skład możecie znaleźć u Agath.




Krem jak na moją kieszeń jest bardzo drogi, więc mimo pozytywnych opinii nie zdecydowałabym się kupić pełnowymiarówki w ciemno. Zaopatrzyłam się więc w 10 próbek na stronie Tester Korea, która została mi polecona jako pewne źródło oryginalnych próbek. Próbki są łatwo dostępne, ale podobno jest to jeden z najczęściej podrabianych koreańskich produktów, a żaden ze sprzedawców oferujących na e-Bay nie był mi znany.





Co do samego kremu - ma fantastyczną konsystencję, gęstą i treściwą. Uwielbiam treściwe kremy pod oczy, lubię czuć że coś tam pod oczami nałożyłam. Mimo bogatej konsystencji krem wchłania się dość szybko, powiedzmy w minutę - daje nam chwilę poślizgu na delikatny masaż okolicy oczu, po czym wchłania się całkowicie, nie zostawiając tłustej warstwy ani filmu, tak więc jak najbardziej nadaje się pod makijaż, nie trzeba się bać że coś nam się zroluje. Krem bardzo dobrze nawilża i odżywia skórę. Ma specyficzny, ziołowy zapach, który mi osobiście nie przeszkadza, chociaż niektórym może. Ogólnie mówiąc polubiłam go i przyjemnie mi się go używało.

No i już miałam napisać, że ogólnie fajnie nawilża, ale poza tym to nic więcej, ale coś mnie tknęło i strzeliłam kilka selfie (które swoją drogą w moim wykonaniu wołają o pomstę do nieba :P). Zrobiłam małe porównanie:


 Jak widzicie na przestrzeni lat, borykam się z tymi samymi problemami: cienie pod oczami, worki pod oczami i dwie zmarszczki pod dolną powieką. Cienie były moją zmorą i źródłem kompleksów przez wiele lat, mam je od zawsze. Ostatnimi czasy jednak problem zlewam. Bo chociaż Internety straszą, że to może być np. objaw problemów z nerkami, to jeśli sińce towarzyszą nam od zawsze przyczyna jest prosta: mamy płytko umiejscowione naczynka krwionośne, które prześwitują i nadają naszej skórze sinawy kolor. Nic nie poradzimy, taka nasza uroda, trzeba się zaprzyjaźnić z korektorem i tyle.
Moje worki pod oczami okazały się nieco bardziej złożonym problemem, po dokładnym obmacaniu się doszłam do wniosku, że to nie tyle worki czy opuchnięcia, a dolina łez - ubytek tkanki na linii oczodołu, wklęsła linia, która daje optyczne złudzenie worka pod okiem, jest jednak czymś innym. Na to niestety nie pomoże krem pod oczy, mogą za to pomóc wypełniacze, np. zastrzyki kwasem hialuronowym. Ja obecnie stosuję bezinwazyjne wypełniacze, o których wkrótce napiszę nieco więcej.
Trzeci problem, czyli zmarszczki pod oczami - pewnego dnia spojrzałam w lustro i dostałam zawału widząc dwie poziome linie pod dolną powieką. Obsesyjnie przyglądałam się koleżankom w pracy w podobnym wieku, żeby sprawdzić czy ktoś inny też takie ma, czy tylko ja się tak szybko zestarzałam. Aż pewnego dnia robiąc porządki na komputerze przegadałam stare zdjęcia i co się okazało? Ta głębsza zmarszczka, bliżej linii rzęs zawsze tam była, po prostu wcześniej jej nie zauważałam. Najwcześniejsze zdjęcie jakie udało mi się znaleźć to kiedy miałam 13 lat i owa zmarszczka już tam była. Za to ta druga, biegnąca bardziej na ukos wydaje mi się nieco nowszym nabytkiem, chociaż też nie całkiem nowym, skoro była już tam w 2011. Bo jak się śmieję to z oczy robią mi się półksiężyce, marszczę się pod oczami. Ot, taka moja uroda (albo jej brak). Za to nie mam kurzych łapek :P

Tak więc, z su:mem czy bez, moje zmarszczki były, są i zawsze tam będą. Jednak dokładnie przyglądając się tym zdjęciom chyba jednak widzę delikatną różnicę - zmarszczki wydają się nieco krótsze, sama nie wiem. A Wy co widzicie? Jest lepiej, gorzej, tak samo?

To co mogę powiedzieć na pewno, to że s:um37 dobrze nawilżył moją skórę pod oczami i trzymał moje zmarszczki w ryzach. Zastanawiam się jakie efekty osiągnęłabym po dłuższym czasie stosowania - na pewno jeszcze kiedyś do niego wrócę, obecnie zaczęłam już testy innego kremu pod oczy. Być może dobrym pomysłem byłoby używanie su:ma profilaktycznie, na "wszelki wypadek", żeby zapobiec pogłębianiu się moich śmieszek, bo jak wiadomo zmarszczkom "łatwiej zapobiegać niż leczyć". Ale przyznaję, że trochę się boję, bo jeśli w wieku dwudziestu-paru lat zacznę się smarować kremem za 80 funtów, to czym będę się nacierać w wieku 40 lat? Sztabką złota?

Cena: Od 80 funtów (ok. 400zł) za 20ml. Ja kupiłam zestaw 10 próbek, po 1ml każda za niecałe dwa funty (ok. 10zł).

Plusy:
+ dobrze nawilża i odżywia skórę wokół oczu
+ fajna, treściwa konsystencja
+ dobrze się wchłania
+ trzyma moje zmarszczki w ryzach
+ imponujący skład
+ wydajny - 10 próbek starczyło mi na dwa miesiące używania dwa razy dziennie

Minusy:
- cena - za tą cenę mógłby chociaż obiad ugotować i dom ogarnąć :P
- często podrabiany - trzeba uważać i kupować z zaufanych źródeł
- dziwny zapach

Podsumowanie:
Cieszę się, że mogłam go wypróbować i liznąć trochę górnej półki, bo na co dzień używam produktów o wiele tańszych. Nie rozważam jednak kupna słoiczka, na chwilę obecną mnie po prostu nie stać i nie wiem czy spodobał mi się aż tak, żeby wydać na niego ponad 400zł. Uważam jednak, że warto go wypróbować, wierzę na słowo dziewczynom które go bardzo chwaliły i zdecydowanie polecam sięgnięcie po próbki, 10zł to naprawdę nie dużo jak na dwa miesiące używania rano i wieczorem. Póki co żegnam się z kremem Flawless, ale planuję zakup kilku innych próbek produktów su:m37 :)

7 komentarzy:

  1. Używam tego kremu od dwóch tygodni, również nie kupowałam pełnowymiarowego produktu bo cena odstrasza -.- Tak samo jak Ty mam wyraźnie zarysowaną dolinę łez, która sprawia wrażenie worków pod oczami. Miałam nadzieję że kremik jakoś sobie z tym poradzi, no ale cóż...skóra rzeczywiście wygląda lepiej, jednak za taką cenę spodziewałam się dużo lepszych efektów. Tak na marginesie, gdy wspomniałaś o naturalnych wypełniaczach to od razu na myśl przyszło mi serum z sidmoola z puerarią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i słusznie Ci przyszło na myśl, bo to był mój pierwszy wypełniacz :) potem krem punktowy Aida z Volufiline, teraz używam własnej mieszanki krem + zakupiony w sklepie z półproduktami wypełniacz z macelignanem. Produkty działają, ale jest to powolna droga przez męki ;) tkankę na linii oczodołu odzyskałam, skóra już nie jest cieniutka jak papier, ale dolinka jeszcze się trzyma. Eh, byle do sierpnia, bo ślubie już mogę być brzydka hahaha xD

      Usuń
  2. Ha, ha, wygrałam wyścig w pisaniu recenzji!
    Ale tak serio - ach, dziękuję, że o mnie wspomniałaś!

    Przyglądam się zdjęciom Twoich oczu i mogę przysiąc, że na ostatnim zdjęciu te linie są płytsze. Szczególnie ta, która była tam "od zawsze". Może to kwestia światła, ale może jednak wierzmy, że kremu. Zamówię znowu Sum, bo używany teraz Estee Lauder mnie szczypie - zrobię sobie takie oczne selfie przed i po, ale się skupię na kurzych łapkach, bo mam, o!

    Czekam na wpis o wypełniaczach. To jest coś, czego nie znam, a chętnie sobie coś wypełnię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ależ nie ma za co. Miło kiedy społeczności blogujące się wspierają, więc jeśli mam okazję coś podlinkować, to zawsze chętnie to zrobię :)

      też mi się wydaje, że jakaś różnica jest, chociaż przed zrobieniem porównania nie widziałam żadnej. Ciekawa jestem co by było dalej, ale w szufladzie czekał już nowy krem z Japonii... wiesz jak to jest ;) w międzyczasie zamówiłam próbki Ohui, abym miała co robić jak japoński krem się skończy :]

      wpis o wypełniaczach niedługo będzie, zabieram się do niego jak do jeża :P

      Usuń
  3. No ja widzę sporą różnicę między zdjęciami, na korzyść tego ostatniego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli dobrze, że jednak zrobiłam porównanie i każdy może sam zobaczyć i ocenić :)

      Usuń
    2. Dokładnie :) Ja też chyba zacznę sobie strzelać foty "przed" i "po", choćby i na własny użytek.

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
 
site design by designer blogs